frycz66 frycz66
894
BLOG

Waserwaga Twojego życia....

frycz66 frycz66 Rozmaitości Obserwuj notkę 7

 

Wychowałem się w domu w którym mówiło się waserwaga, sztamajza, majzel, laubzega, a narzędzia traktowało z nabożnym bez mała szacunkiem. Ja ostatnio kupiłem do swojego już warsztatu taką laubzegę z silnikiem. Czyli zmienia się technologia ale świat wartości – nie :)  Narzędzia mojego dziadka były traktowane z czcią, a drewniana waserwaga to nawet była zawijana we flanelową szmatkę i „chowana” na szafie, jako narzędzie o specjalnym znaczeniu. Do wszystkich narzędzi, gwoździ, śrub, obcęg miałem nieograniczony dostęp a do tego jednego – waserwagi - nie. Wyznaczało ono pion i poziom naszego życia. Dbało o ład....

Dwa dni temu postanowiłem z ojcem przewiesić na ścianie zegar w inne miejsce i powiesić w tym miejscu ozdobną (współczesną, z 2012roku) szablę z dedykacją. jaką to mój starszy dostał w uznaniu swojej działalności zawodowej. Jest bowiem od wielu lat na emeryturze, ale ciągle pracuje, jeździ, organizuje, kseruje, rozsyła, doradza, wizytuje uprawy, i to często – społecznie, lub za zwrot kosztów paliwa.
Słowem zamiast bezcelowego gnicia wybrał aktywne celowe życie....
Szabla z dedykacją i przewieszanie zegara, to są dwie poważne sprawy, więc działamy inaczej niż zwykle. No bo zwykle to działamy „na oko”. "Trochę w prawo, nie w lewo, trochę do góry, ale bardziej w lewo...." Zresztą tandeta z Ikea na nic więcej nie zasługuje niż tylko na pośpieszne, skręcanie i pośpieszne wieszanie „na oko”.
Tym razem, z racji rangi przedmiotu przyniosłem z warsztatu waserwagę. O dziwo, ja też - tak jak mój dziadek - trzymam ją w warsztacie na szafce, w miejscu absolutnie niedostępnym dla przypadkowego leszcza. Ta waserwaga już jest inna niż tamta dziadkowa. Aluminiowa, czerwona, trwała... Nie ma wprawdzie ani lasera, ani baterii ani  wyświetlacza, ale jest od lat ta sama, dobra solidna i wiarygodna...

Wieszamy szablę, i dobieramy miejsce. W pewnym miejscu wydawało nam się że jest dobrze, ale waserwaga skorygowała poziom szabli. Później skorygowaliśmy pionowe zawieszenie zegara, dzięki czemu dobrze odmierza czas naszego życia....
Już po pracy przypomniała mi się pewna historia którą opowiedziałem ojcu...


Budowałem w Lublinie salon firmowy telefonii komórkowej. Lokal był po dawnym sklepie mięsnym. Miał to być jasny piękny i elegancki salon a tymczasem.... Gdyby kupujący tam przez lata mięso, serdelową, parówkową, kaszankę i letkie  (płuca) , mieli by szansę zajrzeć na zaplecze,  to rzygali by tak długo i tak kompulsywnie, aż poczuli by w gardle małe kółeczko. To był by zwieracz odbytu..... 

Słowem lokal był piękny, w starej kamienicy w centrum miasta,  ale straszliwie zaniedbany z zatłuszczonym wnętrzem i cuchnącym zapleczem.. Wynajęliśmy więc dużą firmę, bo tylko taka mogła sprostać tak dużemu zleceniu, ale i tak były problemy. My byliśmy trudnym, bardzo wymagajacym klientem, terminy były napięte, a technologie bardzo na owe czasy trudne. Dodam, że wszystko, każda najdrobniejsza nawet rzecz musiała mieć liczne atesty. Praca trwała więc dzień i noc, a do tego była pod ciągłym nadzorem konserwatora zabytków, co podnosiło koszty za machonioą stolarkę i mosiężne klamki.  W dzień realizowaliśmy prace głośne a w nocy były kładzione instalacje komputerowe, telekomunikacyjne, alarmowe, serwery, oświetlenie, kasy fiskalne... Gdzie tylko mogliśmy kładliśmy płyty gipsowe, ale dwie ściany były wykończone piękną szlachetną sztablaturą. Sztablatura to technika mistrzów, którzy umieją położyć na ścianie lity gips z lustrzanym połyskiem. To bardzo trudna i wymagająca technika. Każdy z nas, po dwugodzinnym przeszkoleniu potrafi kłaść „regipsy”. Żeby zaś nauczyć się robić dobrą sztablaturę trzeba sporego talentu i co najmniej dwóch lat dobrej praktyki... Nadszedł dzień odbioru. A sztablaturę odbieraliśmy tak jak powinno się; przykładaliśmy długą waserwagę i świeciliśmy lampą halogenową z ukosa i nie powinno być prześwitów światła pomiędzy listwą/waserwagą a ścianą. Najpierw pomiary! Stoimy my, przedstawiciele inwestora. Stoi dyrekcja firmy, no i kierownicy budowy. No i faktura na 500 tys. PLN netto, ciągle nie zapłacona.
Ale dziś jest dzień prawdy. Najpierw mierzymy ściany i....

Ściana pod logo, czyli ta najważniejsza w salonie firmowym nie trzyma pionu! Kierownik budowy dosłownie zachwiał się na nogach. Oparł się ciężko o ścianę i przyłożył waserwagę jeszcze raz. Znowu nie trzyma pionu! Niewiele - ale jednak nie trzyma! Cisza jak makiem zasiał... Nikt nie ma odwagi się odezwać! Sprawdzamy teraz ścianę - czy jest równa? Ale nie dość, że ściana jest krzywa, to jeszcze pofalowana.... Dosłownie w każdym miejscu światło prześwituje pod waserwagą, szczeliny mają nawet po 3 mm! Kierownik budowy – młody chłopak – słaniał się na nogach i pamiętam, że autentycznie zrobiło mi się go żal... Wyglądał jak by miał dostać wylewu. W ostrym świetle widać było, że ma łzy w oczach i za chwilę się rozpłacze, tak jak tylko płakać potrafi zrozpaczony mężczyzna! W tym czasie rzemieślnik który tę ścianę robił powiedział z niedowierzaniem: eeee, to ku*wa jest niemożliwe! Może waserwaga jest zwichrowana? Po czym przyniósł swoją... I okazało się że tak!
Tamta 1,5 metrowa była wygięta, a druga i kolejne pokazywały, że i ściany są proste a i sztablatura doskonała!! Pamiętam że zaczęliśmy się głośno śmiać, poklepywać po plecach i podskakiwać! Jak teraz na meczu Euro 2012 po strzeleniu gola! Całe napięcie w jednej chwili gdzieś zniknęło.. Napisaliśmy krótki protokół rozbieżności, kilka drobiazgów możliwych dosłownie do usunięcia w dwa - trzy dni, a to gniazdko nie takie, a to doregulować drzwi, i szczęśliwi podaliśmy sobie ręce. Szef firmy w uniesieniu zaprosił nas wszystkich na dobrą kolację, która – jak pamiętam - była naprawdę wyborna. Polubiłem wtedy dziczyznę...

Tamten wieczór zapamiętałem jednak na resztę życia. Zrozumiałem jak dobrze mieć dobrą markową, prostą waserwagę. I to w każdym aspekcie życia: w pracy, w moralności, wierze... Życie bez takiej waserwagi to tylko bezprodukywna, być może syta, ale jednak jałowa szamotanina....

Obawiasz się tylko tego czy
Twój pociąg będzie opóźniony
Czemu się nie boisz tego czy
On jedzie we właściwą stronę

Przecież to nie ty rozkładasz te tory
Nie masz na to wpływu gdzie ich koniec
Myślisz jestem Bóg wie jak wyjątkowy
Ale mylisz się... *

Frycz66

 

 

 Ps. (tylko dla chętnych...) 

Zobaczyłem się kilka dni temu z kolegą ze studiów. Właśnie wrócił z USA gdzie był na modnych warsztatach z medytacji. Wrócił rozczarowany, rozedrgany jakiś i zagubiony. Rozmowa z nim – aczkolwiek to bardzo inteligentny facet – była męcząca i pokrętna. Zaparzyłem jedną kawę, potem drugą, a małe deserowe czekoladki znikały jedna po drugiej. Rozmawialiśmy, ale  kolega nie był w stanie na niczym dłużej się skupić upatrując źródeł swych coraz liczniejszych życiowych niepowodzeń zawsze poza samym sobą. Samochodu używanego to on nie kupi bo są większości picowane i mają cofane liczniki. Na moją uwagę, że ja kupiłem dobre, tanie auto używane i jeżdżę bezawaryjnie już czwarty rok wzruszył tylko ramionami. Praca? Nie ma takiej dla niego, bo rynek nie dojrzał do usług które on świadczy...   I tak ze wszystkim... Kolega był w USA i na licznych spotkaniach zbudował sobie własny światopogląd. Trochę wziął z buddyzmu, trochę z hinduizmu, odrobinę z chrześcijaństwa.. (cyt: „tak tak, nie neguję, Chrystus jako postać historyczna istniał niewątpliwie...”). I tak ze wszystkim....  Słowem skonstruował sobie wygodny bełkot, który zaprowadził go na manowce...

Opowiedziałem mu więc historię o waserwadze w salonie który budowałem. Bo to ważne żeby w życiu mieć dobrą spójną waserwagę. Bądź albo katolikiem, albo buddystą, albo hinduistą, ale bądź nim konsekwentnie od A do Z. Jeśli jesteś katolikiem, to bądź nim od początku do końca. Uczestnicz w sakramentach, udzielaj się w spotkaniach lokalnej wspólnoty kościelnej, sprzątaj kościół, lub pomagaj księdzu prowadzić stronę internetową. Spowiadaj się, przyjmuj Komunię Świętą, czytaj prasę, wspomagaj groszem jakimś misje w afryce. Bądź tu i teraz, uczestnicz aktywnie i z zaangażowaniem, bo teraz jesteś tylko biernym sfrustrowanym obserwatorem życia, a życie szybko mija. A uwierz mi -  mało jest na świecie rzeczy bardziej odpychających estetycznie niż stary, zjełczały frustrat.... 

 Kolega zapłonął furią! „A ty wiesz co zrobił jeden ksiądz u nas w parafii ?! Kupił se mercedesa?! Za co ja się pytam?!  Za tą pensję co ma?! I ja mam mu zaufać? A co jest złego w medytacji i nirwanie?! A księża to kiedyś uczestniczyli w eksterminacji Indian! Radiu Maryja mam zaufać!? „ Czemu nie? - odparłem - ale jak jest dla ciebie zbyt zasadnicze jest też Katolickie Radio Plus. Słuchaj więc Katolickiego Radia Plus..Ono jest bardziej, że tak powiem - lajtowe....

 Ooooo... Nie! Nie będziesz mnie indoktrynował!” - wysyczał ze złością. Po czym wstał, zdawkowo się pożegnał i wyszedł.... Poczułem ulgę, bo wychodząc zabrał ze sobą cały bałagan swojego niespełnionego życia i cały śmietnik, eklektycznych, posklejanych z przypadkowych skrawków,  "życiowych przekonań" o jakże wątpliwej przydatności.

Tak jest teraz. Czyli smutno.  Ale myślę, że on jeszcze znajdzie swoją waserwagę, a wtedy już będzie tylko lepiej. Bo jak ktoś  już znajdzie waserwagę swych przekonań.
to jak się bardzo, ale to bardzo postara - znajdzie też i siebie...

 

*R.Przemyk "Odjazd" fragment tekstu...

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Rozmaitości