Dobre szkolenie powinno mieć w sobie coś ze sztuki kabaretowej. Oczywiście musi być poważne, merytorycznie dobre, skuteczne, efektywne wreszcie... Co nie stoi w sprzeczności z tym żeby atmosfera była lekka i raz na kiedy uczestnicy wybuchli śmiechem. To test na inteligencję trenera. Dobrze mieć kilka sprawdzonych gagów ale też dobrze wymyślać on line. Wzorcem takich zachowań jest dla mnie Robert Górski z KMN czy Asia Kołaczkowska z Hrabi, czy też Andrzej Poniedzielski... Na scenie widać czasem, że jest jakaś sytuacja nieprzewidziana a oni zmieniają ją w fajny gag...
Ja ich podpatruję i się uczę. Ostatnio jeździłem po Polsce i miałem fazę na udawanie śp. Jana Himilsbacha. Wchodzę do sklepu spożywczego - wielki gość 190cm. częstokroć w gajerku. Stoję w kolejce nerwowo. A gdy przychodzi moja kolej, pytałem najprawdziwszym basowo chrypiącym sznaps-barytonem: „królowo złota czy jest denaturat?” gestem dodając, że on do picia a nie do szyb mycia...
Po chwilowej konsternacji sprzedawczynie mówiły że jest, albo że nie ma, a ja wtedy dopytywałem o szklaneczki jakieś czy ma? A co to tamto, co tam stoi... Aaaa... Królowo Złota to płyn do szyb, a ile on kosztuje? Aaaaa to na wyposażeniu sklepu? Sprawdzałem swoją emisję głosu, czy jest wiarygodna, ale też czy jestem wiarygodny – spójny – jako cała postać: mimika, postawa, gesty, ewentualne tiki...Na końcu kupowałem to cobyło mi potrzebne cierpliwie odliczając dziesięciogroszówki, i wychodziłem.
Fajny trening, a i spostrzeżenia mam ciekawe. W większości sklepów były sprzedawczynie, a tylko w 10% sprzedawcy. Sprzedawcy zachowywali się wobec mnie - Euro-Żula w gajerku zwykle neutralnie, i szukali rozwiązań. Znajdywali kubeczek, kombinowali z takim neutralnym zrozumieniem. Oczywiście do nich zwracałem się per „panie kierowniku”...
Zaś kobiety reagowały inaczej. Połowa z nich reagowała autentycznym współczuciem, i szukała rozwiązań typu: „u mnie nie ma nic takiego ale naprzeciwko w sklepie tam pan coś znajdzie, a szklaneczkę mam, taką plastikową, proszę, nic Pan nie płaci”.....
Zaś druga połowa reagowała z manifestacyjną wręcz pogardą... Deeenaturat Pan chciał kupić!- mówiły głośno i triumfalnie, śląc do kolejki porozumiewawcze oko..
Denaturatu nie!-ma!-my!.... Mówiły głośno i z naciskiem, patrząc na mnie jak na kloszarda z kupą w spodniach... Nie mamy denaturatu. Podać coś innego?- Pytały triumfalnie...
Skąd ten triumfalny wzrok?
Wszak nie trzeba wiele by skończyć koło skupu butelek..
Czasem wystarczy jeden zły dzień.
Tylko jeden.....
Frycz.
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości