Słucham właśnie piosenki o wesołym czyścicielu okien, i przypomniała mi się pewna historia.
Szkoliliśmy pewną firmę z zaawansowanych technik komunikacji. Klimatyzowana sala o najwyższym standardzie na -nastym piętrze wieżowca. W windzie co i raz ludzie znani z prasy i TV. Szkolenie było bardzo dynamiczne, i – tu powiem nieskromnie – momentami porywające. Prowadziło je trzech trenerów, każdy o innej specjalizacji. Na sali zaś specjaliści najwyższej klasy. Młodzi i bardzo młodzi ludzie o ciekawych i dla mnie egzotycznych zainteresowaniach. Dla mnie, było zdumiewające, że niektórzy z nich pomimo mlodego wieku byli już w np. 25 krajach. Zainteresowania mieli same egzotyczne, coanyoning, jakieś maratony pustynne, nurkowanie w samej masce. Na co dzień zaś interesowała ich salsa, gotowanie praca i sport. Nowa generacja ludzi. Wszyscy mieli służbowe auta – czarne BMW – ale nie wszyscy takie same. Pomimo podobnych stanowisk właśnie to subtelna różnica pomiędzy modelami aut jasno pokazywała kto jest na ważnym a kto na mniej ważnym projekcie. Zabawnie wyglądał parking przed szkoleniem: BMW, BMW, BMW, BMW, BMW, BMW, BMW, BMW, BMW i moja Kia Sportage na gaz :)
Słowem młodzi światowi ludzie, przerzucani z projektu na projekt po całym świecie. Ludzie do których należy przyszłość tego świata. Kosmopolici, którzy wszelką politykę mają w dupie, a na słowo KRYZYS uśmiechają się tylko nieznacznie, bo w czasach kryzysu, ich firma ma więcej zleceń niż miała kiedykolwiek, co oznacza że spłacą mieszkanie w Wilanowie nie jak pierwotnie planowali w sześć a w cztery lata. A jak ich coś zacznie uwierać to bez żalu przeniosą się do Belgii, Francji czy Szwajcarii...
Akurat omawialiśmy techniki komunikacyjne ułatwiające recepcję. Co należy gdzie rozmieścić w przekazie żeby mózg to „łyknął” nie zastanawiając się nad tym zbytnio. Pomyśli o tym potem, gdy już sobie zakoduje i zapamięta... Omawialiśmy to na przykładach dobrze i źle skonstruowanych plakatów wyborczych, gdy nagle zjawili się oni – czyściciele okien. Sfrunęli na swych stołeczkach zawieszeni na linach jak kolorowe ptaki. Nie mieli jednakowych kombinezonów i butów ani żadnego ujednoliconego logo. Kolorowi anarchiści, jakby godzinę temu skrzyknięci na ściance wspinaczkowej. Greenpeace wygląda bardziej korporacyjnie gdy maluje swoje hasła na kominach różnych elektrowni. Tu zaś widzieliśmy kolorowe polary, czapki, robione na drutach szaliki i rękawice bez palców. Wyglądali wręcz jak jacyś zjawiskowi kloszardzi zawieszeni w przestrzeni nieba. Patrzyliśmy z uwagą w okna. Zapadła cisza i wszyscy w zachłannym skupieniu gapiliśmy się na nich. Byli dla nas uosobieniem wolności za którą każdy z nas tak bardzo tęsknił ale nigdy naprawdę jej nie doświadczył. Dodatkowo potęgował to wrażenie fakt, że oni byli nami zupełnie, absolutnie niezainteresowani. Żaden z nich nie rzucił w naszą stronę choćby jednego marnego spojrzenia. Sprawnie umyli szyby gąbkami po czym czyścili je skrzypiącymi o umyte szkło zbieraczkami i zjechali w dół. Byli biedni ale wolni, i było to po nich widać.
Na powrót rozkręciliśmy szkolenie na wysokie obroty, ale już do końca szkolenia nie potrafiłem pozbyć się delikatnego uczucia uwierającej rzeczywistości.
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości