Chlebak u nas w kuchni był duży, okrągły, aluminiowy i na owe czasy nowoczesny. Kupowaliśmy chleb dwa, trzy razy w tygodniu. Duży okrągły bochenek. Nie znano wtedy ulepszaczy i chleb był świeży dwa trzy dni i – pachnący. Pierwszego dnia można było go jeść z masłem dla samej przyjemności. Chleb i masło... Chrupiąca skórka i ten zapach... Chleba krojonego jeszcze wtedy na rynku nie było. Rodzina stosunkowo zamożna, i niespecjalnie religijna, ale zawsze gdy zaczynaliśmy nowy bochenek chleba, Tato znaczył go na spodzie znakiem krzyża. Kiedy pytałem dlaczego, odpowiadał; bo chleb jest święty. Gdy zaś spadła kromka to się ją podnosiło, „podmuchiwało” i w miarę możliwości jadło dalej. No bo jak to?Wrzucić chleb? Nie godzi się.. Grzech..

Minęło wiele lat. Jest rok 2012. Okrągłego pachnącego chleba już nie ma. Okrągły chlebak zniknął gdzieś w wirze przeprowadzek. Razem z kolegą jesteśmy u Klienta, czekamy na szefa firmy „CIEPŁOPIEC”. Do godziny 14 jeszcze kwadrans. Jak zwykle jesteśmy kwadrans przed umówionym spotkaniem. Sprzedajemy szefowi szkolenie dla jego handlowców podstawowe – dwudniowe, w cenie jednego gazowego pieca CO. Firma nowoczesna, nieco na odludziu, postawiona od podstaw. Ludzie fajni, młodzi. Faktycznie nie umieją sprzedawać, zastępując to umiejętnością opowiadania o tym i owym. Biedacy, myślą że opowiadając ze swadą i uśmiechem tysiąc rzeczy coś sprzedadzą. Amatorzy. Czekając na szefa zainteresowaliśmy się bardziej szczegółowo ofertą firmy. Sprzedają piece CO, termy, rury, sterowniki itp. A wszystko piękne, kolorowe, czyste, sterylne wręcz. Wyświetlacze LCD, piloty, zegary, niklowane rurki. Aż nie do wiary że to piece CO. Pan sprzedawca – jeszcze przed szkoleniem – pokazuje nam jeden z pieców i gada. Gada, gada, gada bez końca. Myśli, że tak właśnie trzeba... Pokazał nam podajnik, sterownik, podajnik do węgla typu groszek, dysze. A tu – pokazał z dumą – przystawka do palenia zboża. Po czym się uśmiechnął. Do czego?! - zapytaliśmy jednocześnie z kolegą... Do palenia zboża – wyjaśnił sprzedawca. Mnie w jednej chwili zrobiło się gorąco. Popatrzyłem na kolegę, kolega patrzył na mnie z niedowierzaniem. Co on pierdoli !? Do palenia jakiego zboża !? – wyszeptał mi do ucha kumpel. Wzruszyłem ramionami? To jakaś pomyłka...
Ktoś pali zbożem w piecu?!? – zapytałem sprzedawcę z niedowierzaniem. Tak, nawet my teraz palimy. Widzicie Panowie, jak tu jest cieplutko? Bo teraz gdy są te dopłaty unijne do hektara, bardzo się to opłaca, opowiadał elokwentnie. Wartość energetyczna jest duża, popiołu mało, zasypie się dwa trzy worki zboża i cały dzień w domu jest cieplutko jak w uchu! - ciągnął dalej zadowolony z siebie. Najlepszy jest owies. Mało popiołu zostawia, tylko trzeba inaczej ustawić podajnik. Bardziej na skos - i tu pokazał jak ustawić podajnik, ustawiając gobardziej na skos.
Musiałem gdzieś przysiąść.....
Kiedyś mówiło się o tym że jacyś zwyrole palą w USA zbożem w lokomotywach parowych, a teraz u nas zwykli ludzie palą zbożem w piecach CO. Zastanawiam się czy to czasy się tak zmieniły? Być może trzeba do zboża podchodzić zwyczajnie, tak jak do drewna, kukurydzy, kartofli i węgla.
Słowem, może to ja jestem zwyczajnie jakiś niedzisiejszy.
Mało-nowoczesny jakiś.
A może nie?.....
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka