Zdaje się, że z dość dużym prawdopodobieństwem, można dziś powiedzieć, że apogeum IV RP mamy już raczej za sobą. Niespodziewany bękart afery Rywina, po którym tak wielu, tak wiele się spodziewało, błyskawicznie się zestarzał i teraz gdzieś dogorywa na cmentarzu politycznych idei.
Pamiętam jak z rozbawieniem patrzyłem na dziennikarzy wieszających w szatni płaszcz rzekomego obiektywizmu i dosiadających się do kawiarnianego stolika POPiS-u, by publicznie godzić skłóconych kochankach. Wtedy otwarte przyznanie się przez dziennikarzy do popierania polskiej prawicy, uważane było za troskę o losy Państwa, a takimi szczegółami jak niezależność i obiektywizm raczej się nie przejmowano.
Co było potem, wiadomo. Gdzieś w ferworze walki na noże ulotniła się atmosfera, uszedł klimacik, wygasł entuzjazm. Owszem poparcie dla partii, otwarcie niegdyś deklarujących swe przywiązanie do IV RP, utrzymuje się nadal bardzo wysoko (w sumie 75 %). Tylko, czy obie te partie wciąż wyznają tą samą wspólną idee? Dzisiejsze poparcie dla Platformy nie jest, rzecz jasna, efektem sukcesów gabinetu Donalda Tuska. Trudno o taki sukces, skoro premier sprawia wrażenie, jakby go razem z ministrami od paru miesięcy w Polsce nie było. To efekt kontrastu na tle poprzednika, który nadal mocno się stara by o nim nie zapomniano. A ten nasz poprzednik , słusznie czy niesłusznie, ale jednak stały się symbolem tej IV RP, która przecież miała nam nieba przychylić. Polacy pokazując Kaczyńskim miejsce w szeregu opowiedzieli się za jasną wizją swej Polski i nie przypadkiem elektorat LiD-u w dużej mierze głosy swe przerzucił na partię Donalda Tuska.
Bo obecne wysokie sondaże, to efekt powrotu do III RP, to wchodzenie w buty po Olku, które swym eleganckim populizmem, gładkimi słówkami, dały 10 letnią prezydenturę i być może dadzą ją znowu. Co ciekawe restytucja III RP jest widoczna i dla jej wrogów i dla przyjaciół. Oto mamy powrót Rywinlandu krzyczą jedni, nie to normalność po rządach Kaczorów - odpowiadają im drudzy.
I w takiej atmosferze swoistego „postbonapartyzmu, Sławomir Sierakowski chce budować kolejną Rzeczpospolitą - tym razem piątą. Rzeczpospolitą, która niejako z definicji różnić się musi od III, co środowisko „Krytyki Politycznej” nie raz już podkreślało. Tymczasem, nastroje społeczne są iście nierewolucyjne. Skoro społeczeństwo wymęczone jest ruchawkami rewolucji moralnej i chce po prostu świętego spokoju, skoro króluje „postpolityczność”, to porywanie się dziś na jakikolwiek projekt ideologiczny musi skończyć się fiaskiem. I właśnie „czasy nieromantyczne” jak kiedyś rzec miał młody lider lewicy, jest problem numer jeden towarzystwa z kamienicy przy Chmielnej.
Aby móc wprowadzić ową V RP, potrzeba też nieco więcej poparcia społecznego, niż te kilka tysięcy czytających dotowany przez państwo kwartalnik. Można bawić się Żiżkiem, Badiou i św. Pawłem, można w wywiadach strofować Kwaśniewskiego i dyscyplinować ideologiczne szeregi, ale dopóki środowisko „Krytyki”, nie zacznie być uwzględniane w sondażach, dopóki w świadomości społecznej jest nieobecne. Owszem Sławomir Sierakowski ma swoistą charyzmę, stworzył coś unikalnego i potrafi jednoczyć, czego nadal nie potrafią robić kolejne prawicowe koterie. Tyle, że wystarczy prześledzić losy Korwina-Mikke, któremu dziś zostało już tylko grasowanie z hordami po Internecie, żeby zobaczyć czym polityka różni się od publicystycznego politykowania. A Korwin jest przecież o niebo lepiej rozpoznawalny.
Być może właśnie dlatego, „Krytyka” postanowiła „popasożytować” sobie na SLD, które choć skompromitowane, ma dostęp do dotacji, czyli budżetowych konfitur, no i nadal w odbiorze społecznym ometkowana jest jako polska lewica. Tyle, że taki taktyczny sojusz, podważa cały dystans jaki ma dzielić now, intelektualną, prawdziwą lewicę od postkomunistycznego betonu. I ten zgrzyt to problem numer dwa nowej lewicy.
Wreszcie po trzecie aby Sierakowski mógł rozdawać pieniądze, ten „okrutny kapitalizm” powinien jeszcze nam trochę tu w Polsce potrwać. O ile bowiem można się zgodzić, że państwo zaprojektuje w miarę sprawiedliwy system pomocy społecznej (ot choćby w Szwecji), o tyle nie ma cudów i jakoś ten majątek, który będzie dzielony należy zdobyć.
I tu przydaje się ten niemoralny, zły kapitalizm ze swoim obsesyjnym gromadzeniem bogactwa, które później w ramach pomocy społecznej można podzielić. Z pustego nie nalał nawet Salomon, więc tym bardziej nie uda się Sierakowskiemu. Wystarczy sprawdzić z jakiego pułapu startowała Szwecja, a na jakim jest dzisiaj Polska. Oczywiście ze względów taktycznych „Krytyka Polityczna” się do tego przyznać nie może. Tak jak liberałowie nie przyznają się, że samoregulujący się mechanizm wolnego rynku, działa tym lepiej, im większa jest konkurencja. A tę, poprzez swą antymonopolowa ingerencję w wolność gospodarczą jednostki, zapewnić może tylko to „pogardzane” państwo.
Zresztą do lewicy w Polsce największą pretensję mam nie ot to, że chce rozdawać pieniądze (taki już ideał prawicy), ale że zamiast najpierw naprawiać dziurawe sitko systemu, od razu chce lać do niego coraz więcej publicznych pieniędzy. Ale to już temat na kiedy indziej.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka