galopujący major galopujący major
37
BLOG

Bajdurzenie Warzechy i Ćwiąkalskiego

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 30

Powrócił temat aplikacji, a więc konik red. Warzechy, który   od czasu do czasu pohukuje na ten temat, tańcząc swój dziennikarski taniec godowy. I tak  wspomina red. Warzecha o wywiadzie ministra Ćwiąkalskiego dla „Faktu”

Dotychczasowy system, oparty wyłącznie na liczbie punktów, powoduje kompletny chaos. Nie sposób przewidzieć, ile osób przejdzie przez egzamin, a zatem ilu będzie chętnych na aplikacje. [...] Limity, które chcę wprowadzić, dotyczą minimalnej liczby przyjmowanych. Absolwentów studiów prawniczych mamy co roku około 8 tysięcy. Limit może być niewiele mniejszy. Na pewno będzie ustalany w zależności od lokalnych potrzeb. Na aplikację będą się dostawać ci, którzy zdobędą najwięcej punktów, a limit minimalny będzie musiał być wypełniony, żeby nie zdarzało się już, że w jakimś okręgu nie przyjmie się żadnego kandydata. [...] Aplikanci potrzebują patronów. Dotąd osoby przyjęte na aplikacje miały wielkie kłopoty z ich znalezieniem. Teraz, dzięki limitom, nie będą musiały się tym martwić, bo limit będzie ustalany z regionalną izbą adwokacką albo notarialną, a ona będzie dokonywać jego podziału pomiędzy poszczególne kancelarie".

Tyle minister Ćwiąkalski w wywiadzie dla „Faktu”A teraz  red. Warzecha:  

Tak zwane „dolne limity", które proponuje, to koncept wyjątkowo bezczelny. Formalnie nie ma się do czego przyczepić, bo przecież to tylko limit minimalny. W praktyce będzie to liczba kandydatów, jaką przyjmie się w danym regionie - i ani jednego więcej. A że liczba ta będzie ustalana na poziomie regionalnym, więc panowie notariusze i adwokaci policzą sobie, ilu mają na studiach potomków lub ewentualnie pociotków i tak ustalą limit.

Reszta nie warta wspomnienia, bo miałkie, standardowe i przewidywalne. Przyjrzyjmy się więc argumentacji obu Panów. Najpierw red. Warzecha.

Otóż dla radców prawnych, adwokatów, notariuszy limity minimalne (liczbę osób, które musi być przyjęta na aplikację) ustaliSejm. A więc nie panowie notariusze i adwokaci, tylko Sejm Rzeczpospolitej Polskiej. Sprawa jest dosyć ważna, bo to ten sam Sejm, który może wypowiedzieć wojnę lub wprowadzić całkowitą dowolność aborcję albo wreszcie intronizować Jezusa na Chrystusa króla. Tak działa demokracja, aczkolwiek to czy Sejm powinien ustalać takie rzeczy jak limit minimalny dostępu do zawodu prawniczego jest rzeczą dość kontrowersyjną. Tyle, że w żadnym przypadku nie będą to panowie notariusze i adwokaci. Panowie adwokaci i notariusze przedstawią przedstawiać mogą Sejmowi swoje propozycje i co najważniejsze, liczbę miejsc na aplikacji odgórnie ustalić. Nie może to być jednak liczba mniejsza, niż limity maksymalne ustalone przez Sejm. 

Druga, ważniejsza sprawa, to uwaga red. Warzechy o tym, że owi panowie notariusze i adwokaci policzą sobie, ilu mają na studiach potomków lub ewentualnie pociotków i tak ustalą limit. Otóż gdyby tak zrobili to popisaliby się koszmarną po prostu głupotą. Dlaczego?

Otóż, odkąd na państwowym egzaminie na aplikację, zrezygnowano z części ustnej, o tym czy ktoś się dostanie decyduje jedynie egzamin pisemny. A więc dziś tym czy dostaniesz się na aplikację decyduje ilość zdobytych przez ciebie punktów na teście.. O tym czy jakiś pociotek Pana mecenasa dostanie się na aplikację decyduje więc fakt czy zdał egzamin pisemny. Tak jak w przypadku magistra prawa, który owym pociotkiem nie jest. Panowie mecenasi nie będą więc mogli odsiać kogoś innego niż swych pociotków, gdyż  na fakt zdania egzaminu przez „niepociotki” żadnego wpływu nie mają.   

Dobrze, ktoś powie, ale co w przypadku gdy ilość limitów będzie dokładnie odpowiadała ilości krewnych wśród adwokatów i notariuszy, bo Sejm się do propozycji korporacji przychyli. Czy to znaczy, że „niepociotki”, co zdadzą egzamin,  nie będą mogły odbyć aplikacji, bo nie będzie dla nich już miejsca? Weźmy taki przykład. Sejm ustala, że w okręgu X musi być minimum 100 aplikantów, samorząd, że  maksimum 110. Ilość krewnych i pociotków wdanym okręgu, akurat wynosi 110 osób, i tak się akurat składa, że to właśnie owi krewni i owe „pociotki” znajdują patronów, a reszta jest na aucie.Czy taki scenariusz, najwyraźniej prokurowany przez red. Warzechę jest możliwy?

Otóż taki scenariusz, byłby możliwy, ale pod warunkiem, że aby dostać się na aplikację trzeba by, tak jak dziś,  osiągnąć jedynie minimum punktowe. Tymczasem minister wyraźnie mówi, że na aplikację będą się dostawać ci, którzy zdobędą najwięcej punktów.W przypadku uzyskania miejsca na aplikacji Minister przewiduje więc odejście od punktowego minimum. A więc owe 110 miejsc z naszego przykładu, obsadzone będzie tylko i wyłącznie przez tych co najlepiej zdali egzamin, począwszy od zdającego najlepiej idąc dalej w dół. A egzamin jest, jak wspomniałem, pisemny. Jeżeli osiągnę, dajmy na to, 85% to, gdy będą jeszcze miejsca, przyjmą mnie przed pociotkiem co otrzyma 84%. Dlatego, samorządy by znaleźć miejsce dla swych pociotków limity powinny zwiększać, zwłaszcza że owe „pociotki” najczęściej wiedzą nie grzeszą. Warzecha nie wspominając więc o powrocie do egzaminów ustnych (na co nie ma na dziś żadnych dowodów),  w sprawie „pociotek” ewidentnie więc nam bajdurzy.

W przewidywanym projekcie można również wyczytać, że ci, którzy owe minimum punktowe na egzaminie zdobędą, będą mogli w ograniczony sposób świadczyć usługi prawne i to bez aplikacji.  A więc choć zabranie dla ciebie miejsca, bo z słabo zdałeś egzamin, będziesz mógł świadczyć usługi, których dziś świadczyć nie mogłeś.Tyle pociotki Warzechy.

A teraz min. Ćwiąkalski. Pisze minister:Dotąd osoby przyjęte na aplikacje miały wielkie kłopoty z ich znalezieniem. Teraz, dzięki limitom, nie będą musiały się tym martwić, bo limit będzie ustalany z regionalną izbą adwokacką albo notarialną, a ona będzie dokonywać jego podziału pomiędzy poszczególne kancelarie".

Rację ma minister Ćwiąkalski twierdząc, że ze znalezieniem patrona jest problem. Nie każdy adwokat chce brać sobie aplikanta, zwłaszcza że najczęściej ma ich już kilku. I za każdego z nich ponosi odpowiedzialność. Problem ze znalezieniem patrona wynika również, a może przede wszystkim, z tego, że na dzień dzisiejszy do bycia patronem nikogo zmusić nie można.Tyle tylko, że skoro dziś zmusić nie można, a wedle pomysłu ministra regionalna izba adwokacka będzie dokonywać podziału miejsc, to dlaczego nie może ona dokonywać tego dzisiaj?

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Polityka