W jednej z tych parcianych hollywoodzkich produkcji Whoopi Goldberg pociesza syna, by się tak porażką Knicksów nie martwił, bo tam sami milionerzy. Oni już dawno wszyscy wygrali. Z piłkarzami jest oczywiście podobnie, ale nie tylko z nimi. Gula zazdrości kibiców rośnie i rośnie, za każdym razem gdy ci, patrzą na dziennikarzy sportowych, a już zwłaszcza na komentatorów. O ile bowiem, by zostać piłkarzem trzeba jeszcze jakoś tam umieć kopnąć piłkę, tudzież dość szybko biegać (pamięta ktoś jeszcze Jacka Bednarza?), o tyle by zostać komentatorem, wystarczy tylko dostać mikrofon, względnie trochę żelu na głowę (pozdrawiam red.Broka i jego strasznych bliźniaków – Hajto i Świerszcza). A splendor, darmowe bilety, wycieczki i obcowanie z absolutem są prawie tak wzniosę jak obcowanie z poprzednim premierem podczas tzw. gospodarskich wizyt w terenie. Wie coś o tym Michał Karnowski.
Jedynym mankamentem, by nie powiedzieć katorgą, jest pisanie pomeczowych relacji, felietonów, notatek, czyli składanie liter, gdy łeb pęka w szwach po wygranej, bądź gdy trzeba się ewakuować, bo polscy kibice zaczęli wdrażać w życie swój patriotyzm lokalny i konserwatywny darwinizm społeczny..
Dlatego sprawny felietonista, nawet amator, powinien na takową okoliczność się przygotować i wcześniej napisać kilka słów na wszelki wypadek, ot tak, by po prostu się zabezpieczyć. W tym celu przygotowałem sobie trzy mininotki, które mogę sobie wkleić w salonie, w zależności od przebiegu spotkania.
Felieton na zwycięstwo
A jednak nie mieli racji ci, którzy siali defetyzm, kije wbijali w szprychy, tudzież sypali piaskiem w tryby leosiewej machiny. Polska wygrała, po raz pierwszy w historii, z pewnością na dłużej odwracając logikę dziejów, a być może nawet i zawracając Gazociąg Północny. Zaledwie dwa lata mozolnej pracy u podstaw, dwa lata dostępu do IPN, dwa lata prawdziwego haustu prawdziwej wolności i nasi chłopcy, chłopcy Leo dokonali tego co dokonali. Boscy pomazańcy przegalopowali doliną nicości i ze szczeliny czasy podmuchem patriotyzmu cieszyli się na tle spirali niemieckiej gapy. Czyż moglibyśmy chcieć czegoś więcej? I dokonali tego wbrew szeptanej propagandzie, niemieckim geszeftomi ostentacyjnym lekceważeniu przez naszego premiera. To zwycięstwo cieszy, to zwycięstwo smakuje jak owoc z dziewiczego ogrodu Wandy co nie chciała Niemca. Jak kurz spod wozu Drzymały, jak słowa modlitwy ze strajku we Wrześni. Pora więc na Canosse, a może Berezę, pora na przepraszanie Leo, pora wreszcie by powiedzieć sobie głośno, że nie musi tak być, jak jest przez ostanie miesiące i los się wreszcie musi odmienić.
Felieton na remis
A jednak nie mieli racji ci, którzy siali defetyzm, kije wbijali w szprychy, tudzież sypali piaskiem w tryby leosiewej machiny. Polska nie uległa germańskiej nawałnicy, nie udał się „Drang nach Osten”, a współcześni obrońcy Głogowa jednak stanęli na wysokości zadania. Potrafiliśmy, chowając wiarę naszych Ojców, żegnając się przed meczem, ujść cało, a i parę razy nasze zagony siały zamęt na tyłach wroga. I choć nierzadko oblegano naszych chłopców jak Częstochowę, to widać Opatrzność (bo, cóżby innego) czuwała nad nami i rozpostarła swe skrzydła. Zupełnie jak święta Panienka, pamiętnego roku 1920 tego. To musi być znak, że idzie nowe, że nie uda się wszystkiego stłamsić, przekupić i przehandlować. Nie da się zakopać prawdy w dolinie nicości, bo będę nią podążał za Panem i zła się nie ulęknę. Zupełnie jak nasi chłopcy podążali za Leo i jak tarczą chronili się przed Belzebubem.
Felieton na porażkę
A jednak nie mieli racji ci, którzy siali defetyzm, kije wbijali w szprychy, tudzież sypali piaskiem w tryby leosiewej machiny. Nasi chłopcy walczyli, tak ulegli, ale widać taka była wola tam na górze. Ale nie przynieśli wstydu, z hymnem na ustach dali pokaz siły, braterstwa, patriotyzmu i piękna. Patrząc realistycznie, trudno jednaka było się czegoś innego spodziewać. Zbieranina osób o raczej nieudokumentowanej polskości, a nawet polskości nabytej (sic!), brak kapelana na etacie, i helikopter WSI24 przerywający im chwilę duchowej ciszy - wszystko to dało się we znaki moralnej większości, naszych polskich wojaków. Rzuceni w wir relatywistycznej Austrii, bez dostępu do słowiańskich pół i rzek zwiędli, jak kwiaty rzucone w dolinę nicości. Szczeliną bólu z podmuchem spirali wróciła do nas ta nieludzka świadomość klęski. Pora więc może udać się do Przemyśla? I tylko jeden premier się cieszy, bo siedząc w domu, wreszcie otwarcie mógł „swoim” pokibicować.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka