giz 3miasto giz 3miasto
2067
BLOG

Polemika z red. Wróblewskim i prof. Sadurskim.

giz 3miasto giz 3miasto Gospodarka Obserwuj notkę 51

Redaktor naczelny Rzeczypospolitej Tomasz Wróblewski tym razem napisał tekst wyjątkowo głupi, co potwierdza moje przypuszczenia, że jego zainteresowania problemami z zakresu ekonomi ograniczają się do przyswojenia zestawu dość prymitywnych formułek ochoczo kolportowanych zwłaszcza u nas w Polsce przez naszych domorosłych kapitalistów i skrojonych na ich potrzeby ekspertów ekonomicznych. To właśnie tym ostatnim zawdzięczamy likwidację paru gałęzi naszego przemysłu. W ostatnim 20-leciu zniknęły zakłady produkcyjne robiąc miejsce importowanym towarom, albo zostały zdewastowane i rozkradzione, albo w ostateczności przeszły w ręce obcego kapitału.
Niewiele brakowało aby los przemysłu stoczniowego spotkał również nasz przemysł wydobywczy, czyli głównie kopalnie węgla, które na szczęście pracują dalej i jeśli wierzyć dziennikarzom Agory, wydobycie w następnych latach będzie rosło. Ci sami eksperci ekonomiczni a za nimi dziennikarze nawołujący jeszcze kilka lat temu do zamykania nierentownych zakładów wydobywczych węgla, proponują teraz całej rzeszy dyplomowanej młodzieży z wielkich miast pracę w kopalniach, które podobno zatrudniają - jak ostatnio doniosła na pierwszej stronie agorowa gazetka masowego rażenia "Metro" w artykule MAGISTRZY NA PRZODEK!.  ( w wersji elektronicznej brak, a szkoda).

Zupełnie nie wnikając w te ww "niuanse" redaktor Wróblewski zabrał się za krytykowanie pakietu propozycji dla Polski jakie przygotował PiS, przyłączając się w ten sposób do chóru smętnych wujów, którzy od 20 lat zażarcie zwalczają socjalizm w naszym kraju z wyżej naszkicowanym rezultatem. Oczywiście Wróblewski podążając za argumentacją wujostwa wali z grubej rury twierdząc, że gdyby "socjalistyczne" propozycje PiS miały jakiś sens, to przecież nikt na świecie "nie uważałby Margaret Thatcher i Ronalda Reagana za autorów największej prosperity po wojnie". Zupełnie ignorując fakt, że jednak już od jakiegoś czasu bardzo wielu, oczywiście zachodnich ekspertów wskazuje, że to właśnie za czasów Reagana, na fali modnego neoliberalizmu przeprowadzono pierwszą deregulację i już wkrótce następne, które pozwoliły na "rozwinięcie skrzydeł" spętanym przepisami przedsiębiorcom, zwłaszcza finansistom, w pogoni za coraz szybszym i coraz większym zyskiem. Spektakularny upadek komunizmu w ZSRR i całego sowieckiego bloku, jeszcze bardziej ośmielił neoliberałów i przyspieszył triumfalny marsz neoliberalizmu pod hasłami "bogaćmy się" czy też "chciwość jest OK", doprowadzając do kolejnych deregulacji (ostatnia znacząca była za czasów prezydentury Clintona). Ten postępujący proces liberalizacji miał być oczywiście lekarstwem na wszystkie zło, łącznie z bezrobociem, czyli miał zapewnić utrzymanie koniunktury opartej na stałym wzroście popytu (a przynajmniej nie spadku), co istotnie można było zaobserwować po każdej przeprowadzonej deregulacji, ale już niebawem, przy pierwszych objawach ponownej stagnacji, zaczynano mówić o konieczności przeprowadzenia kolejnej, dzięki czemu problemy miały ostatecznie zniknąć i wszyscy żylibyśmy w krainie wiecznej szczęśliwości (brzmi jak doktryna zgoła komunistyczna). Klasyczna ściema i przypadek typowej ucieczki do przodu przed piętrzącymi się problemami, co zresztą również można obecnie obserwować na przykładzie zgłaszanych postulatów dalszej integracji europejskiej (tym razem, coraz więcej regulacji).

Jednocześnie, począwszy już od końca lat 80. XX wieku, można prześledzić (indeks Gini, krzywa Lorenza) rosnący problem z redystrybucją zysków osiąganych w okresach największej prosperity, którego zauważalnym skutkiem był wzrost coraz większego bogactwa bogatych kosztem postępującego zubożenia tzw. klasy średniej oraz coraz większej biedy wśród biednych. Świadomość tego, jak ostatecznie się okazało niekorzystnego fenomenu, stała się w końcu na tyle powszechna, że postanowiono jemu zaradzić. Nawet zagoniona w kozi róg przez neoliberałów administracja amerykańska zaczęła postrzegać pogłębiające się zróżnicowanie społeczeństwa pod względem majątkowym jako poważny problem, którego konsekwencje na dłuższą metę mogą być niekorzystne dla społeczeństwa amerykańskiego, a więc również dla państwa. Po relatywnie krótkim okresie ożywionej wymiany zdań i opinii, odpowiedzią świata finansjery było zaoferowanie mało i średnio zarabiającej rzeszy pracowników poszerzonej gamy ...... kredytów konsumpcyjnych, czyli zielone światło dla klasycznej lichwy. Pierwszym jej efektem był dynamiczny wzrost zysków wielkich banków, a więc także dalszy dynamiczny rozwój sektora finansowego w wyniku powszechnego, ogólnoświatowego polowania na kredytobiorców. 
 W tej sytuacji groźba rewizji systemu redystrybucji zysków została chwilowo zażegnana, a triumfalny marsz neoliberalizmu ruszył z jeszcze większym impetem na podbój świata.  W konsekwencji spirala zadłużenia zaczęła się kręcić coraz szybciej, co obrazowo i niejako bezwiednie przewidzieli animatorzy Salonu Niezależnych lata temu śpiewając - "zluzowano wszystkie sznury, balon wznosi się do góry" - w tym wypadku balon zadłużenia oczywiście, ze stale rosnącą liczbą tzw. toksycznych kredytów, czyli trudnych, a nawet niemożliwych do ściągnięcia. No i w końcu stało się - balon pękł, jesienią 2008 roku. 

Co nastąpiło później, to już chyba wszyscy są w stanie sobie dopowiedzieć, tym bardziej, że konsekwencje tej katastrofy są obecnie doskonale widoczne w zjednoczonej Europie, zwłaszcza w tzw. strefie euro. Jak Unia Europejska, czyli Bruksela sobie próbuje z tym zjawiskiem radzić oraz poszczególne kraje członkowskie UE, to temat/tematy na kolejne, osobne rozważania i dyskusje. Warto wszak pamiętać, że tak jak w medycynie tak i w ekonomii, najważniejsza jest diagnoza, gdyż od jej prawidłowości zależy powodzenie leczenia, albo jego jakże kosztowne i brzemienne w skutki niepowodzenie. 

 Po tym przydługim wprowadzeniu, sorry krócej się nie dało, możemy wreszcie pochylić się nad tekstem prof. Sadurskiego, w którym autor stosując optykę redaktora Wróblewskiego stwierdza jednoznacznie, że PiS proponuje socjalizm, a prezes Kaczyński jawi się nam jako socjalista, gdyż ośmielił się przywołać problem redystrybucji zysków.  Komu jak komu, ale panu Sadurskiemu jako światowcowi jednak się dziwię chociażby z tej prostej przyczyny, że każdy w miarę uważny czytelnik prasy zagranicznej z pewnością o problemie redystrybucji zysków miał okazję przeczytać i to wielokrotnie, nie tylko w lewackiej prasie. Jakby więc się nie zaklinać, jakich by pejoratywnych w swej wymowie określeń nie stosować, od problemu redystrybucji zysków uciec się nie da, gdyż czy to się nam podoba, czy nie, jest on główną przyczyną wstrząsającego światem kryzysu, za który jest odpowiedzialna doktryna neoliberalizmu. 

 Toteż żadne działania w celu zażegnania kryzysów nie przyniosą pożądanych efektów dopóki dopóty nie zostanie przywrócone prawidłowe, naturalne funkcjonowanie elementarnych praw ekonomii bez jakiegokolwiek przymiotnika:

Zarobisz tyle, ile wytworzysz, wyprodukujesz dóbr,
na które znajdziesz popyt
Wydać będziesz mógł tylko tyle ile zarobisz. 

 

co oznacza ni mniej ni więcej zanik wirtualnego pieniądza, który "produkują finansiści" a pomagają im w tym dziele banki centralne poprzez dodrukowanie pieniędzy bez żadnego pokrycia w szeroko pojętych dobrach materialnych (w tym również duchowych ;-)


linki:
Tomasz Wróblewski - Polityka pod lewicowym sztandarem
Wojciech Sadurski - Marsz warszawski

 

giz 3miasto
O mnie giz 3miasto

dostrzegam bzdury, bzdurki i bzdureczki ... zapraszam na: twitter.com/GregZabrisky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Gospodarka