W europejskich relacjach z Ukrainy, a więc również w polskich, zwłaszcza rządowych, bardzo często przemycany jest argument, że aktualne ukraińskie władze zostały wybrane w sposób demokratyczny, a więc wybór ten powinno się respektować. Tak przynajmniej sugerują przedstawiciele demokratycznego świata na Zachodzie, w tym również w Polsce, która jakby nie patrzeć leży na zachód od Ukrainy. Jednocześnie panuje dość powszechne zrozumienie dla protestujących w Kijowie, którzy słusznie poczuli się oszukani przez prezydenta Janukowicza, czego nikt nawet nie próbuje podważać.
Jednak okazuje się, że nie sposób pogodzić stania na straży demokratycznych pryncypiów z jednoczesnym popieraniem słusznych postulatów zbuntowanej części społeczeństwa. Trzeba dokonać wyboru, czyli dobitnie dać do zrozumienia władzom w Kijowie, Ukraińcom i całemu światu, że jedynym rozwiązaniem dla trwającego już trzeci miesiąc kryzysu jest podjęcie decyzji o przedterminowych wyborach. Tak właśnie, nawet w zdecydowanie mniej ekstremalnych przypadkach działa i sprawdza się demokracja. Ta prawdziwa, o czym doskonale zdają sobie sprawę wszyscy politycy demokratycznego świata, bo niejeden z nich musiał się podać do dymisji z o wiele bardziej błahego powodu, w porównaniu do numeru jaki wyciął Ukraińcom. Janukowicz popełnił błąd karygodny, który każdego polityka z miejsca skazuje na niebyt, mianowicie jednym ruchem pozbawił społeczeństwo Ukrainy marzeń.
Jak już pisałem w poprzedniej notce - Jak długo jeszcze Ukraińcy będą się zabijać? - jedynym skutecznym sposobem na zażegnanie ukraińskiego kryzysu jest dobrowolna dymisja prezydenta i rządu oraz zapowiedź przeprowadzenia przedterminowych wyborów. Takie sytuacje zdarzają się nawet w dojrzałych demokracjach i również w taki właśnie sposób funkcjonuje demokracja, ten nadal najlepszy ze wszystkich politycznych systemów sprawowania władzy. Przez weryfikację możliwą do przeprowadzenia w każdej chwili a tym bardziej konieczną w tak nabrzmiałej sytuacji jaka zaistniała na Ukrainie.
A co z tą Polską, również umieszczoną w tytule notki? - ktoś spyta. Otóż całkiem podobnie, choć jeszcze nie tak dramatycznie jak na Ukrainie. Podobnie, choć z pewnością subtelniej, ale już oceniając po skutkach, tylko pozornie inaczej. W Polsce od lat rzeczywistość kreują "wiodące media" i stojące za nimi esbecko-nomenklaturowe klany, które wykreowały również Tuska, wyłącznie po to, aby przepędził Kaczorów. Oczywiście jest wiele powodów, aby złościć się na Tuska, a wspomniane klany są już gotowe rzucić premiera na żer coraz bardziej wściekłych Polaków. Co już zresztą czynią, jednocześnie zabezpieczając tyły, to znaczy już od dłuższego czasu kontrolując kto będzie następcą "premiera z Sopotu". Tutaj oczywiście przypadku być nie może, a tym bardziej wykluczony jest powrót PiSu do władzy. Po dwudziestu latach monopolu na pranie mózgów, nasze społeczeństwo jest nadal nadzwyczaj podatne na manipulacje, ale rzecz jasna nikt z realnie rządzących w Polsce nie odważy się pozbawić Polaków marzeń. Tym niemniej, z coraz większym przekonaniem konstatuję, że pomimo członkostwa w UE nadal znacznie bliżej nam jest do Ukrainy niż do Europy. Czym to może się skończyć, nie trudno się domyślić, wystarczy wyciągnąć wnioski z ukraińskich wypadków.
Dzisiaj wyśmienitą notek napisał Sir Winston - Błędy krytyczne liczenia głosów w III RP (lista niepełna) - ależ tak, jak najbardziej na temat, zaręczam i gorąco polecam.
i dziękuję za uwagę.
Inne tematy w dziale Polityka