... w końcu?
Ze słynnych Muppetów pamiętam wyjatkowo dobrze jedną ze scen. Wyjatkowo mnie w dzieciństwie rozbawiła, a i dziś jest świetna metaforą zjawisk w "dorosłym" świecie.
Szalony wynalazca prezentuje swoje nowe dzieło: maszyna do wykrywania goryli. Pudełko wielkości radioodbornika, pełne lampek i antenek. Za plecami dumnego konstruktora pojawia się po chwili wielki czarny włochaty goryl. Konstuktor z typową angielską flegmą spogląda za siebie i spokojnie oświadcza - drodzy państwo, to coś za mną to nie jest goryl, urządzenie nic nie wykrylo, bądźmy spokojni.
Goryl po chwili wahania przystępuje do totalnej demolki labolatorium - wyrywa kable, rzuca krzesłami. Konstruktor tylko spogląda na swoje dzieło, które cały czas "milczy" i ze swadą komentuje działania tego nie-goryla. Nawet gdy sam wziety w wielkie włochate łapsa jest duszony i ściskany. Aż w końcu, gdy konstruktor jest prawie rozrywany na strzępy, nagle urządzenie zaczyna błyskać i "pipczeć". I wtedy konstruktor nagle przytomnieje - "O nie, a jednak to był goryl!!!!!"
Koniec wycieczek w świat szczęsliwego dzieciństwa.
Wyobraźcie sobie Donalda Tuska, który w studio asystuje transmisji na żywo ze Smoleńska. Na ekranie widać dziennikarza, który jest na miejscu katastrofy.
Dz - Witam Państwa z miejsca tragedii, z miejsca gdzie od ponad miesiąca trwa zakrojona na niespotykaną skalę całkowicie profesjonalne śledztwo (ZnNSCPŚ) naszych rosyjskich przyjaciół.Witam także pana premiera.
DT - Witam z Polski, tak, my wszyscy jesteśmy pod wrażeniem ZnNSPŚ, skali pomocy i pieczołowitości prac strony rosyjskiej.
Dz - Popatrzmy na te kikuty drzew, popatrzmy na tą smoleńską ziemie...o, a co tu leży..? Co to? Ojj, znalazłem mały fragment długopisu z napisem "celaria prezyden".
DT - To niesamowite, a jednak widać, że smoleńska ziemia stopniowo odsłaniać bedzie jeszcze swe tajemnice. Na powierzchni 5 boisk piłkarskich nie da się znaleźć wszystkiego..
Dz.- ..Panie premierze, a co ja tu widzę...?!?(dziennikarz podnosci paszport)...
DT- ..tak, to rzeczywiście niesamowite. Ten polski orzeł na okładce. Widać chciał wzlecieć ostatni raz właśnie w pana obecności, przeleżał w ukryciu przed tymi wszytskimi pilnie szukającymi go śledczymi, przeczesującymi teren w ramach ZnNSCPŚ
Dz - Zaraz zaraz, a tu co mamy...?!? To chyba jakiś radiokompas...
DT - Jest Pan tego pewien? Halo , halo słyszy mnie pan?
Dziennikarz nie słyszy bo daje nura w krzaki, z których po chwili wychyla się i próbuje całym ciałem rozchylić gałęzie, a wtedy naszym oczom ukazuje się 3-4 metrowy fragment biało-czerwonego kadłuba.
DT - Taaak, drodzy Państwo, jednak zapytam naszego szefa prokuratorów, czy aby napewno nie było drobnych uchybień w tym ZnNSCPS
I już całkiem na poważnie: gdzie jest granica śmiesznośći? Jak wielki bardak (lub udawany bardak, to akurat nie ma dla tych rozważań żadnego znaczenia) zmusi nasze władze i nasz mejnstrim do dostrzeżenia goryla?
Czy mi się wydaje, że jeśli na początku prawdę znać mogło kila wywiadów tak teraz już z prędkością światła mijamy granice śmieszości w całkowitej uległości wobec Rosji?
Pamiętam jak z grupą przyjaciół jechałem kiedyś w kolejce do Smokovca, a grupa Słowaków , słysząc, że jesteśmy z Polski, zaczęła robić sobie głośne żarty z prezydenta-elektryka.
Czy już nadszedł moment, że usłyszę za granicą dowcipasy o tym, że jakby na miejscu znaleźiono rosyjski podęcznik do konstruowania bomb, albo przez pomyłkę na betonowym placu ułożono o 1 silnik z rozbitego Tupolewa za dużo, to i tak śledzwto by poszło w kierunku:
- kto z pasażerów miał pirotechniczne hobby (portret psychologiczny pilny od zaraz)
- kto wniósł na pokład i po co jeden silnik (pewnie pilot, lubił majsterkować w wolnych chwilach)
My już stracilismy twarz wobec NATO, tak jakbyśmy sie sami z niego wypisali. Teraz tracmy wobec zwylych obywateli innych państw. A wykrywacz żenady w al. ujazdowskich wciąż milczy...
Inne tematy w dziale Polityka