Gdziekolwo (pow. Statuskwo, gm. Gdziekolwo) to małe spokojne miasteczko na wschodzie (niektórzy utrzymują, że w centrum). Uroczy kościółek na uroczym ryneczku, kilka sklepików rozsianych wokół i zabytkowy cmentarzyk na górce. Ale nie o tym, a o boisku będzie dziś pisane.
Otóż postanowiono w najgorętsze dni lata urządzić turniej piłkarski. Wyobrażacie sobie? Zmuszono dzieci i młodzież do kopania piłki w lato, mimo że były zmęczone i nie miały zbytniej motywacji. Ale ja nie o zawodnikach, bo w Gdziekolwie nigdy nie było zdolnych piłkarzy, to znaczy byli, oczywiście, ale zazwyczaj papierosy, piwkowanie i dziewczyny okazywały się ważniejsze. Trudno, z kopania szmaty rodziny nie wyżywisz, a żyć jakoś trzeba.
Wracając do tematu: urządzono turniej, stojący na wyjątkowo niskim poziomie, nawet kiełbaski na towarzyszących rozgrywkom festynach były kiepskie. Ale chłopcy mimo wszystko wychodzili na boisko do kolejnych meczów, bo sami wiecie: rodzice, zakochana dziewczyna, czasem koledzy... No i wyobraźcie sobie, że po skończonych rozgrywkach i po zliczeniu wszystkich punktów wynik wyszedł dość osobliwy. Na szczęście organizator imprezy, pan Dobromir Betonek, przyszedł i poklepał wszystkich po ramieniu, uśmiechając się uprzejmie. Dzięki temu tabela znów zaczęła przypominać te, które powstawały w minionych latach. Jego tuzin zastępców pracował w pocie czoła, by naprawić zgrzyt i w końcu się udało. Ale w tym roku miało się wydarzyć coś jeszcze!
Burmistrz postanowił przypodobać się tym, którzy nie przepadali za panem Betonkiem. A było ich, mówiąc jedynie szczerą prawdę, całkiem sporo. I przybiegł na boisko, zamachał Betonkowi przed oczami grubym notatnikiem z dokumentacją jego rzekomych oszustw, tupnął cztery razy w świętym oburzeniu nogą, kazał przerwać turniej i wyznaczyć zmiennika dla Betonka. Ten jednak uśmiechnął się serdecznie, poklepał burmistrza po ramieniu, pokazał mu na przenośnym komputerze swoje kontakty na WspólnejSali i poklepawszy jeszcze raz serdecznie zawołał dwie najlepsze drużyny i szwagra-sędziego, bo trzeba było grać finałowy mecz. W lato! No ale co tam, chłopcy mimo wszystko pobiegali trochę na remis i dostali nagrody. Było miło i kiełbaski przywieźli lepsze. Na szczęście!
P.S. Burmistrzowi chyba zaszkodziło lato, bo mój znajomy, Antek - syn Zbyszka i Wandy, podniósł notatnik z rzekomymi winami pana Dobromira Betonka i przekartkował dość dokładnie. W środku były tylko tabele i nazwiska sędziów+telefony. Nie zna się na piłce, urzędniczyna jedna, a Betonka chciał ruszać...
Płonie czerwienią Piter, dusi się w krasnej gorączce Trzeci Rzym a Ochotnicza Armia Zbrojnych Sił Południa maszeruje pod starymi, postrzępionymi przez kule sztandarami. Walka trwa! Możesz się przyłączyć, lecz pod swoje chorągwie nas nie wołaj, przebierać się nie nakazuj. Dziurawe mundury przylegają za mocno do sumienia.
=•=
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości