A może wszystko naraz? Otóż działacze ONR uczcili powstanie Państwa Słowackiego w 1939 r. Tak, tego państwa, które powstało z łaski Hitlera, miało ustrój nazistowsko-klerykalny i już 1 września 1939, razem z III Rzeszą zaatakowało Polskę. Nie tylko zresztą zaatakowało, lecz także udostępniło swoje terytorium Wehrmachtowi. Wydłużyło to front do 1600 km. Słowacy wzięli do niewoli 1350 polskich żołnierz, z czego aż 1200 przekazali swoim sojusznikom - Niemcom i Sowietom.
Wdzięczny Hitler podarował za to Słowacji 770 km kw. polskiego terytorium, zamieszkałego przez prawie 35 tys. obywateli. Polacy na tym terenie doświadczyli próby wynarodowienia (wydalanie polskich księży, wprowadzenie w szkołach, kościołach języka słowackiego).
Na Słowacji prowadzono polowanie na polskich żołnierzy zmierzających na Węgry oraz kurierów AK. Ten kraj też był pierwszym sojusznikiem Niemiec, który dobrowolnie zgodził się na deportację Żydów. Łącznie przekazano III Rzeszy około 70 tys. ludzi, z czego zginęło 67 tys. Specjalnie dla słowackich Żydów trzeba było zbudować nowe krematorium w obozie Auschwitz-Birkenau...
Gdy w 44 roku wybuchło tam powstanie przeciwko nazistowskiemu rządowi księdza Tiso, około 250 Polaków dołączyło do powstańcow. Po wojnie ksiądz Tiso został skazany na śmierć w Czechosłowacji za zdradę i zbrodnie wojenne (właśnie na grobie tego katolickiego-nazisty, w ten weekend chcieli złożyć wieniec i zapalić znicze działacze ONR).
Ale czy dziwić może, że ONR, którego członkowie lubują się w gestach typu Heil Hitler, czci hitlerowskiego sojusznika? Kim wobec tego są ONR-owcy? Że wrogami Polski, to wiadomo, ale skąd ta wrogość - czy to kretyni, czy zdrajcy, czy może wreszcie pożyteczni idioci inspirowani z zewnątrz (czyt. z Moskwy)?