Przeczytaj, aby dowiedzieć się, dlaczego ten sam poziom zagrożenia wywołuje w Polsce skrajnie różny lęk – paraliżujący strach wśród lekarzy i bagatelizowany strach rodziców.
W świecie, gdzie statystyka kłania się emocjom, a ryzyko zmienia rozmiar zależnie od tego, kto drży ze strachu...
Fala oburzenia, głęboki żal, a nawet, jak donoszą nieoficjalnie źródła, poczucie paniki wśród części środowiska – tak reagowano na tragiczną śmierć lekarza z rąk osoby z zaburzeniami psychicznymi. To niezaprzeczalna tragedia, akt niewyobrażalnej przemocy, który słusznie poruszył całą Polskę. Zawód lekarza, z natury rzeczy, wiąże się z narażeniem na kontakt z ludźmi w trudnych stanach, co niekiedy może prowadzić do nieprzewidzianych, niebezpiecznych sytuacji. Choć ataki na personel medyczny wciąż stanowią ułamek incydentów, każda taka napaść, a zwłaszcza ta zakończona śmiercią, budzi uzasadniony lęk i potrzebę dyskusji o bezpieczeństwie. W kontekście tego wstrząsającego zdarzenia często powraca argument o "ogromnym ryzyku", z jakim mierzą się lekarze, stając oko w oko z przemocą ze strony pacjentów. Perspektywa "jednego na milion" staje się tu podstawą do obaw, sygnałem do działania i dowodem na realne zagrożenie. To naturalna reakcja grupowa – w obliczu tak drastycznego faktu, nawet najrzadsze ryzyko staje się namacalne i przerażające.
Paradoks strachu: Dlaczego ryzyko równie małe może budzić skrajnie odmienne reakcje?
Co zastanawiające, ten sam ułamek statystyczny – "jeden na milion" – bywa przedstawiany w zupełnie innym świetle, gdy dotyczy innej grupy społecznej i innego, równie tragicznego w skutkach zdarzenia. Mowa o niezwykle rzadkich, ale niestety możliwych, poważnych niepożądanych odczynach poszczepiennych (NOP), w skrajnych przypadkach prowadzących do śmierci dziecka. Gdy rodzice, poruszeni pojedynczymi, nagłośnionymi przypadkami lub obawami wynikającymi z braku pełnej wiedzy, wyrażają lęk przed szczepieniem – lęk oparty na ryzyku, które statystycznie również jest niezwykle małe, rzędu właśnie owego "jednego na milion" lub nawet rzadsze – ich obawy często bywają bagatelizowane. Słyszą, że ryzyko jest "praktycznie zerowe", "wręcz żadne", a strach jest "nieuzasadniony". Zgon dziecka, który nastąpił krótko po szczepieniu (choć związek przyczynowo-skutkowy jest często trudny do potwierdzenia i wymaga szczegółowych badań, a statystyki wskazują na zbieżność czasową, a nie przyczynową w większości przypadków), bywa sprowadzany w dyskursie publicznym do kategorii "zwykłej biologii", naturalnego biegu zdarzeń lub niefortunnego zbiegu okoliczności, a nie tragedii wynikającej z podjętej interwencji medycznej.
W tej dwoistości postrzegania ryzyka kryje się głęboki paradoks. Z jednej strony mamy śmierć lekarza, rzadkie zdarzenie wynikające z celowego działania, które generuje panikę i strach całego środowiska, podnosząc je do rangi narodowej tragedii o niemal metafizycznym wymiarze. Z drugiej strony mamy potencjalną śmierć dziecka, równie rzadkie zdarzenie (przyjmując perspektywę statystyczną NOP), wynikające z reakcji organizmu na procedurę medyczną, które bywa sprowadzane do medycznego faktu, "biologii", a lęk przed nim uznawany jest za irracjonalny. Oba przypadki to ludzkie tragedie, niepodważalnie bolesne dla bliskich i dotykające całe społeczności. Różnica w reakcji społecznej i sposobie narracji publicznej jest jednak uderzająca. Wydaje się, że w przypadku lekarza czynnik celowości działania (zabójstwo) oraz jego status społeczny i zawodowy potęgują odbiór ryzyka i tragedii. W przypadku dziecka, czynnik medycznej procedury (szczepienie) i nacisk na jej powszechne bezpieczeństwo oraz korzyści sprawiają, że nawet najrzadsze, najgorsze możliwe powikłanie jest ramowane jako statystyczny wyjątek, a nie dowód na znaczące ryzyko. Ten sposób myślenia, może prowadzić do braku empatii wobec rodziców, którzy mimo statystyk mierzą się z realnym lękiem o swoje dziecko. Może również podważać zaufanie, gdy obawy jednej grupy zawodowej traktowane są z pełną powagą, podczas gdy obawy innej grupy (rodziców) są lekceważone, mimo że dotyczą ryzyka o podobnej, skrajnie niskiej skali.
Ta dysproporcja w postrzeganiu ryzyka i reagowaniu na rzadkie, tragiczne zdarzenia pokazuje, jak silnie na naszą ocenę wpływają emocje, kontekst społeczny, status poszkodowanego oraz sposób przedstawiania informacji. Nie chodzi o porównywanie wagi poszczególnych ludzkich istnień czy tragedii – każda jest niepowetowaną stratą. Chodzi o zwrócenie uwagi na brak spójności w publicznym dyskursie i odbiorze społecznym, który z jednej strony potrafi wpaść w zbiorową panikę z powodu "jednego na milion", gdy dotyczy to określonej grupy i rodzaju zagrożenia, a z drugiej bagatelizuje ten sam poziom ryzyka, gdy dotyczy innej grupy i innego kontekstu. Taka niekonsekwencja nie służy budowaniu zaufania społecznego, a jedynie pogłębia podziały i wzajemne niezrozumienie. Warto o tym pamiętać, ważąc słowa i kształtując narrację o ryzyku, strachu i ludzkich tragediach, niezależnie od tego, kogo dotyczą.
| #Ryzyko | #Strach | #Statystyka | #Percepcja | #Przemoc | #Szczepienia | #Zdrowie | #Społeczeństwo | #Media | #Paradoks | #Tragedia | #Zaufanie | #Lekarze | #Rodzice | #Publicystyka |
Oprac. redaktor Gniadek
Autor tekstu oświadcza, że zamieszczony przez niego komentarz jest prywatną opinią, do której ma prawo zgodnie z art. 54 Konstytucji RP
Przeczytaj również:
|
Możesz samodzielnie wycenić jej wartość. Wystarczy, że dokonasz dowolnej wpłaty jako formy podziękowania za przygotowany materiał. Twoje wsparcie pozwala tworzyć kolejne, dostępne dla wszystkich treści. „Zapłać, ile uznasz grosza blogerowi" na Suppi - https://suppi.pl/gniadeknews
|
Fot. ilust. rynekzdrowia.pl
Łączę lokalne zakorzenienie w Górowie Iławeckim (12 km na północ od Warmii) z uniwersalnym przesłaniem związanym z ikoniczną postacią Gandalfa, ma to podkreślać zarówno symboliczny jak etyczny charakter działalności. To forma budowania mojej tożsamości, która działa aktywnie na rzecz swojej małej ojczyzny, a jednocześnie aspiruję do roli moralnego świadka obserwowanej rzeczywistości...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo