Słucham Trójki, w której słuchacze komentują wczorajszą porażkę naszych piłkarzy z Hiszpanią.
Przed chwilą zadzwonił pan, który stwierdził, że "problem jak zwykle leży u podstaw", a następnie opowiedział, jak to jego syn z kolegami chcieliby pograć w piłkę na miejscowym "orliku", ale niestety nie mogą, bo boisko jest zamknięte, a firma ochroniarska przegania dzieciaki próbujące przejść przez ogrodzenie. Tymczasem na tym samym obiekcie grywają panowie z "LIGI FIRM"(!!!) - jak mówi słuchacz: "panowie z brzuszkami, którzy po godzinach przychodzą sobie pobiegać za piłką".
Czy ktoś słyszał o podobnych sytuacjach? Może słuchacz sie pomylił i to nie był 'orlik"?
A jeśli miał rację, to... może przedstawiona przez niego sytuacja wyjaśnia gorliwość, z jaką rząd realizował swój sztandarowy program poprawy jakości życia?