Goralliberty Goralliberty
887
BLOG

Czy demokracja jest dyktaturą większości

Goralliberty Goralliberty Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Odpowiadając na pytanie, czy demokracja jest tyranią większości, należy zanalizować działanie państw z powyższym ustrojem jak również grup, które za takie się uważają. Ważnym czynnikiem jest sposób, którym większość próbuje sterować mniejszością, a także status jednostki wśród danej zbiorowości. Poniższa analiza podejmuje również problem sposobu uniknięcia demokratycznej dyktatury większości.

           W socjologii jako grupę określa się więcej niż 2 osoby w danym zbiorze, które zawiązują ze sobą więzi. Epitet demokratyczna konstytuuje pewne reguły rządzące tą grupą. Dlatego, z zasady, członkowie takiej grupy mają równe prawa i równe obowiązki. W takiej grupie, zazwyczaj, toleruje się inny światopogląd, zachowanie i decyzje. Oczywiście nie znaczy to, że wszystko co inni robią ma być przez jednostkę zaakceptowane. To zachowanie kieruje się ku definicji tolerancji stworzonej przez wybitnego kolumbijskiego reakcjonistę Nicolasa Gomeza Davillę „Jeśli coś tolerujemy, to nie zasługuje to na naszą akceptację”. Z tego cytatu jasno wynika, że nie należy potępiać człowieka za jego czyny, gesty, sposób myślenia. Można się z nim nie zgadzać, ale w takich sytuacjach należy pamiętać stare amerykańskie przysłowie „długość twojej ręki kończy się na czubku mego nosa”. Bywają często takie grupy społeczne, dla których ważna jest wzajemna solidarność koleżeńska. Działają one na zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Wśród takiej społeczności zdanie jednostki się nie liczy. Ważniejszy jest kolektyw.

           Inne grupy społeczne, z założenia demokratyczne, również mają zapędy do stworzenia dyktatury większości. Dobrym, analogicznym do klasy humanistycznej, przykładem może być stowarzyszenie zespołów Formuły 1 „FOTA”. Podczas konfliktu ze światową federacją sportów motorowych „FIA” dwa zespoły: Wiliams i Force-India zgłosiły, wbrew stowarzyszeniu, swój akces do listy startowej sezonu 2010. Zostały od razu wykluczone z „FOTA”.

           Opisując tyranię większości w działaniu państwa trzeba się skupić na teoretycznie wzorowym państwie demokratycznym, czyli Stanach Zjednoczonych. Abraham Lincoln, wraz ze swym republikańskim rządem chciał opodatkować tytoń i bawełnę. Nie słuchał głosu ludzi, którzy się temu sprzeciwiają, ponieważ ma większość władzy, a także lojalną wobec siebie zindustrializowaną północ. Mieszkańcy Południa: plantatorzy, farmerzy, handlowcy, politycy (czyli również wcześniejsze grupy) nie godzą się na to. Po ogłoszeniu secesji przez 11 stanów USA zaatakowały CSA, bez zgody kongresu dla decyzji prezydenta Lincolna. Oznacza to złamanie konstytucji USA. Dziś mieszkańcy szczególnie południowych stanów protestują przeciwko wprowadzeniu obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Nie rozstrzygam tu teraz kwestii ekonomicznej. To jest ważna decyzja geopolityczna. Według jednej z map ze strony internetowej YouTube[1], właśnie w tych stanach jest ogromny odsetek ludzi bez ubezpieczenia zdrowotnego. W dodatku oni nie chcą mieć socjalnej opieki zdrowotnej. Obama, mimo wszystko, chce zrealizować swój plan. Jednakże porównując tę mapę do innej[2] można stwierdzić, że prezydent USA tym bardziej nie słucha zdania ludzi o innych poglądach.

           Jedynym systemem politycznym, w którym głos każdego jest słyszalny jest system parlamentarno-komitetowy, stosowany jedynie w Szwajcarii. W praktyce, dzięki dobrze działającym rządom, nie ma opozycji. Cztery największe partię są w rządzie. Pomysły każdej napędzają proces implementacji prawa. A głos mniejszości jest słyszalny nie tylko poprzez partie polityczne, ale również przez społeczeństwo obywatelskie. O implementację systemu szwajcarskiego do klasy, oczywiście w relacjach interpersonalnych, mogliby postarać się uczniowie. Nie chodzi tutaj o samorząd klasowy, którego nie da się skonstruować w sposób, który równo reprezentowałby wszystkie grupy. Chodzi tu o możliwość zawierania relacji między różnymi ludźmi na zasadzie partnerstwa. W systemie parlamentarno-komitetowym nie ma zagrożenia pominięcia mniejszości. Analizując państwa z demokratycznym systemem parlamentarno-gabinetowym możemy dojść do wniosku, że gdy ordynacja wyborcza zakłada próg wyborczy 5 %, to wtedy cała reszta nie ma reprezentacji. W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego cztery największe partie dostały około 90 % głosów. Co z resztą? To dyktatura nad tymi ludźmi, którzy mają inne zdanie i nie popierają „bandy czworga” jak to nazywa trafnie Marek Jurek.

Reasumując, demokracja z natury zakłada jakiś wybór. Jeśli wygra kandydat, który osiągnie 51% głosów i nie będzie się przejmował pozostałymi 49%, to oznacza powyższą sytuację z USA, czyli prezydent dba tylko o swoich wyborców. Grupa społeczna odrzucająca członków, którzy nie zgadzają się z racją większości, mimo, że jednostki nie złamały reguł grupy, staje się dyktaturą większości. Ta właśnie większość stara się narzucać jedynie słuszną drogę w działaniu i myśleniu. Nie może nazywać się już demokratyczną, ponieważ jej członkowie nie mają równych praw i obowiązków. Staje się grupą zamkniętą. Wtedy demokracja, podobnie jak rewolucja francuska, zjada własny ogon i jest dyktaturą większości

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości