Romuald Kałwa Romuald Kałwa
185
BLOG

Antychrześcijaństwo w Hollywood

Romuald Kałwa Romuald Kałwa Polityka Obserwuj notkę 12

Antychrześcijaństwo w Hollywood

 

Bycie chrześcijaninem nigdy nie było specjalnie modne. Szczególnie wśród „poszukujących” (nie wiadomo czego, ale głównie alkoholizmu narkomanii i seksu) środowisk artystycznych. Chrześcijaństwo zawsze narażało na śmieszność lub nawet ostracyzm. Bo powszechnie wiadomo, że każdy chrześcijanin (a więc i autor tekstu) to kołtun i wierzący w zabobony ciemniak. Kiedyś kolega zapytał mnie, czy jako chrześcijanin czuję się dyskryminowany. Po zastanowieniu odpowiedziałem, że tak.

 

Niebawem w polskich kinach zobaczymy kilka amerykańskich antychrześcijańskich filmów. Uprzedzam, że nie jestem zwolennikiem oceniania książek po okładce, tak jak i ustawowego ograniczania wolności dystrybucji filmów. Zresztą, skutek takich działań byłby tylko odwrotny, a z autorów konkretnych obrazów zrobiłby męczenników, na froncie walki z kołtuństwem i wstecznictwem.

 

W każdym wytworze artystycznym, a więc dziełem skierowanym do ducha, największą uwagę skupia konflikt. Konflikt między bohaterami, miedzy wartościami, konflikt trudnego wyboru, czyli mniejszego zła. Takie są prawa komunikacji, a wiec skupienia ludzkiej uwagi. Myślę jednak, że filmy konfrontujące z nowoczesnością tradycję, wiedzę i wiarę, mają w swoim zamierzeniu robić coś więcej niż tylko zarabiać pieniądze. Może chodzić o „walkę ideologiczną”. Z drugiej strony, może nie chodzi nawet o „słuszne” naprawianie świata, ale o demoralizujące plugawienie dla samej przyjemności plugawienia.

 

Film „Kod da Vinci” zapoczątkował nową erę „kina zaangażowanego”. W swojej głębszej treści, odnosi się do apokryfów (takich pseudo-ewangelii), których żyjący przeważnie w II wieku n.e. gnostyccy autorzy, tak znali Jezusa i apostołów, jak autor niniejszego artykułu Henryka Sienkiewicza. Choć film został oceniony jako mocno przeciętny lub wręcz jako słaby, doczeka się swoistych kontynuacji (prawa rynku nakazywałyby odpuścić temat, ale menadżerowie wytwórni się nie poddają. Czyżby chodziło o słuszną sprawę”?). Ponieważ z opisu producentów już przed premierą dokładnie wiadomo czego dotyczyć będą wyżej wymienione filmy, wiadomo, że chodzi o zamierzoną sensację (konflikt wartości), mającą przynieść duże zyski. 

 

W filmie „Rex Mundi” Johnnego Deepa, potomkowie Jezusa (jakżeby inaczej), poszukują Świętego Graala (jakby ten kielich był istotą chrześcijaństwa), bacznie uważając na rządzący światem Kościół Katolicki. Wszystko w smakowitym inkwizycyjnym sosie. W „Magdalenie” zobaczymy kolejną „potomkinię” Jezusa i św. Marii Magdaleny. W „Antychryście” Larsa von Triera zupełnie jak w satanistycznych bredniach, twórcą świata jest szatan, a w "Sympathy for Delicious" znajdziemy drwiny pod adresem współczesnego Kościoła. Wulgarny komik Bill Maher i twórca "Borata" Larry Charles, stworzyli przypominający stalinowską kronikę filmową lub „Dziennik Telewizyjny” Jacka Fedorowicza (chodzi o zabawne wywiady z politykami) para dokument, w którym szydzi się ze wszystkich religii świata oprócz hinduizmu i buddyzmu.

 

Jak wobec tego powinni się zachować chrześcijanie? Twórcy na pewno liczą na nerwowe protesty przed premierę „dzieł”. Byłaby to świetna reklama dla filmów. A może należy je, zachowując spokój i wstrzemięźliwość, zignorować? Bardzo prawdopodobne, że gorącą dyskusję sprowokują sami autorzy filmów. Trzeba będzie wtedy, honorowo „stanąć do walki” i posłużyć się „orężem dostępnej wiedzy, wiary i biblijnej analizy”.

 

Czy chrześcijanie to grupa dyskryminowana?

 

Romuald Kałwa 

Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka