Kiedy byłem jeszcze małym człowiekiem i moja znajomość z Poznaniem była tylko oglądaniem tego miasta z okien nocnego pociągu z Kielc do Szczecina, zawsze z największą emocją czekałem gdy zobaczę oświetloną wieżę targową. Bo Targi to Poznań, a Poznań to Targi. Z taką samą emocją słuchałem dźwięku reklamującego Poznańskie targi w telewizji, jeszcze PRLowskiej. Bo Targi to Poznań, a Poznań to Targi. I jeszcze mama i tata opowiadający o tym jak to było na targach w Poznaniu. Bo Targi to Poznań, a Poznań to Targi.
Poznań i Poznańczycy mają wiele cech, które powinny budzić i budzą zazdrość wśród mieszkańców innych regionów Rzeczypospolitej. Pracowitość, organizacja, porządek i sumienność, wszystko to sprawia, że Poznań tak pozytywnie wyróżnia się w Polsce. Kiedyś bardziej, dzisiaj trochę mniej, ale jednak nadal to widać. Mają jednak Poznańczycy jedną cechę fatalną: wybory polityczne. To jakoś Poznańczykom nigdy nie wychodziło. Przed wojną: bastion endecji, partii która może i miałaby sensowny program dla całej Polski, gdyby nie te 35% mniejszości narodowych Polskę zamieszkujących. Co prawda w Poznaniu mniejszości nie przekraczały 5%, tylko w tym momencie ujawniamy totalną ignorancję pozostałych dzielnic Polski przez Poznańczyków.. Po roku 1989 stał się z kolei Poznań bastionem Unii Wolności. Partii która może i miałaby sensowny program dla całej Polski, gdyby faktycznie udało się, a przede wszystkim chciało stworzyć silną klasę średnią. Co prawda w Poznaniu przedsiębiorczość w latach 90-tych rozkwitała, i stąd może wiele Poznańczyków od niej oślepło i dopiero później zobaczyło, że ta przedsiębiorczość to Gawronik albo Kulczyk.
W pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku stał się Poznań bastionem Platformy Obywatelskiej. Bo to partia europejska, liberalna, wolnościowa. Dla Poznania idealna, tak samo jak poprzednio Endecja czy Unia Wolności. Tylko, że w przypadku tych dwóch partii, które nigdy nie dostały pełni władzy w całej Rzeczypospolitej, Poznań nigdy nie musiał ponosić konsekwencji swoich wyborów. Teraz zaś, w związku z propozycją prywatyzacji Międzynarodowych Targów Poznańskich, zgłoszoną przez Ministra Skarbu, Poznań najprawdopodobniej poniesie konsekwencje swojego liberalnego wyboru w roku 2007.
Wielokrotnie zapowiadany do dymisji Minister Aleksander Grad chce sprzedać 60% należących do Skarbu Państwa udziałów w Międzynarodowych Targach Poznańskich (pozostałe 40% należy do Miasta Poznań). Na liberalny Poznań padł strach. Bowiem prywatyzacja okazuje się, że nie jest wcale tak wspaniała jak to się powszechnie dotychczas uznawało. Przypomniano chociażby historię z Targami w Budapeszcie, sprywatyzowanym i sprzedanym francuskiemu konsorcjum, które odczekało to co miało odczekać, a potem ogłosiło wyprzedaż ziemi deweloperom. Ja przypomniałbym historię z zakładami kabli w Ożarowie, sprywatyzowanymi i podkupionymi przez Telefonikę. Jak tylko Telefonika zakład przejęła, to zakład, mimo protestów, jako konkurencyjny zlikwidowała.
Doszło więc do tego, że miejscowi politycy PO nie głoszą haseł o tym, jaki to inwestor byłby zbawienny dla Targów, jaki potrzebny i pożyteczny, o tym jakie to wprowadziłby innowacje, ale sięgnęli politycy PO do argumentów tradycyjnie raczej oszołomskich. I tak Targi przestały być tylko majątkiem, marką i kapitałem ludzkim, ale stały się także ważnym czynnikiem rozwoju, nie tylko Poznania, Wielkopolski ale całej ściany zachodniej. Ba! Nawet sam Marszałek Województwa Wielkopolskiego Marek Woźniak z PO, sięgnął po argument rywalizacji z naszymi najlepiej wypróbowanymi przyjaciółmi zza Odry i zwrócił uwagę, że Niemcy się rozbudowują, dbają o swoje, a Polacy chcą oddać swoje pozycje. Czy takie coś słyszeliśmy latem, gdy decydował się los Polskich stoczni?
Propozycja wielkopolskich polityków PO jest więc następująca: 49% udziałów Skarbu Państwa oddać w ręce inwestora. A 11% skomunalizować na rzecz Samorządu Województwa, aby Województwo i Miasto Poznań zachowało kontrolę nad MTP. Ciekawe czy znajdzie się taki inwestor, nie mający szans na pakiet kontrolny? A Targi czas swoich zysków szalonych mają już niestety za sobą.
Tutaj jednak do naszych rozważań publicystycznych należy wprowadzić figurę Prezydenta Miasta Poznania, oficjalnie bezpartyjnego, Ryszarda Grobelnego. Otóż od kilku dni Wielkopolska PO chce zaproponować Panu Prezydentowi Grobelnemu taki układ: Grobelny rezygnuje z kandydowania na Prezydenta Poznania, w zamian PO daje mu jedynkę w przyszłorocznych wyborach do Sejmu. PO chce widzieć na stanowisku Prezydenta Poznania europosła Filipa Kaczmarka, ale w ewentualnym starciu z Grobelnym, większe szanse ma ten drugi. Tak więc wskazanym jest odsunąć Grobelnego od kandydowania. Jest także drugi plus takiego ruchu: Grobelny z pewnością byłby lepszą lokomotywą wyborczą listy PO, niż mający pewne zarzuty korupcyjne Waldy Dzikowski. I teraz PO może sobie kartami prywatyzacyjnymi MTP rozgrywać swoją partię z Grobelnym. A Panu Prezydentowi Grobelnemu na pewno nie uśmiecha się taki koniec obecnej kadencji, w którym stanąłby pod zarzutami likwidacji Targów Poznańskich, czy oddanie ich w jakieś obce, niepewne ręce.
Waldy Dzikowski zajął stanowisko typowe dla polityków PO i znane nam doskonale z każdego zeznania polityka PO przed Sejmową Komisją Śledczą: moim celem nadrzędnym jest dbanie o interes Skarbu Państwa. Ale oczywiście zapowiedział, że będzie walczył o Targi, bo to Poznański symbol, aczkolwiek nie mógł Poseł Dzikowski nie zaprezentować nam Platformerskiej nowomowy:
Jest duża przychylność i odpowiedzialność polityczna, bo nie jest to prosty ruch prywatyzacyjny. http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,7522095,Platforma_o_MTP__11_procent_dla_wojewodztwa.html
Odpowiedzialność polityczna… prosty ruch prywatyzacyjny. Takie sformułowania w ustach polityków PO brzmią jak tragifarsa. Jaką odpowiedzialność polityczną poniosła PO za sprzedaż Polskich stoczni? I co to znaczy, że nie jest to prosty ruch prywatyzacyjny. A przecież mówicie tyle o ofensywie, o trzeciej fali prywatyzacji, macie doświadczenie w prywatyzowaniu i nagle to nie jest proste takie? Sprzedać Stocznię w Szczecinie można było i było to proste i nie była stocznia wcale a wcale czynnikiem rozwoju. I nikt nie wspominał, że Niemcy tylko czekają na upadek Polskiego Szczecina. Ale jak idzie o Targi Poznańskie to już nie takie proste?
Bo najprościej to miasto Poznań musiałoby wyłożyć 300 milionów jakie chce Skarb Państwa za swoje udziały, albo miasto Poznań musiałoby pójść w zanegowanie prawomocności znacjonalizowania Targów, i odebrania ich Miastu przez państwo w roku 1951. Z jednej strony bardzo dobrze dla Rzeczypospolitej byłoby gdyby Targi nadal były silne, publiczne – albo państwowe albo municypialne, ale z drugiej strony Poznańczycy muszą też ponieść konsekwencje swoich politycznych wyborów. Wybrali Partię która prywatyzować chce wszystko, to muszą się zgodzić na prywatyzację Poznańskiego symbolu. I może pora opamiętać się teraz, a nie w tym momencie gdy na MTP będą nowe tereny deweloperskie i tylko osób ze zdolnością kredytową będzie brakować.
Inne tematy w dziale Polityka