Grudeq Grudeq
896
BLOG

Lud niezależny. Polemika z p. Igorem Janke

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 46

 

http://www.rp.pl/artykul/660971_Janke__Narod_Kaczynskiego.html
 
Polski lud niezaangażowany nie ma niczego. Nie ma własnych więzi społecznych. Nie ma własnych mediów, nie ma swoich filmów, swoich przywódców, swojej symboliki. Nie ma też swoich przyjaciół ani wrogów.
 
Więzy społeczne zostały przykryte indywidualizmem i troską o własne ja i własne interesy. Jakikolwiek odwoływanie się do solidaryzmu narodowego, jeżeli wychodzi poza strefę werbalną traktowane jest jako przemoc – albo komunistyczna albo nazistowska, a lud niezaangażowany nie rozróżnia komunizmu od nazizmu. Własnych mediów nie ma, więc idzie za mediami silniejszymi, łatwiejszymi, kolorowszymi. Dzisiaj jest to Gazeta Wyborcza czy TVN, ale gdyby trafiło się inne medium, to lud niezaangażowany może przeprowadzić woltę. Woltę niewytłumaczalną, symbolizowaną chociażby przez wysokie poparcie dla Stanisława Tymińskiego w 1990roku.
 
 Za film niezaangażowanych chciano aby uchodził Miś, ale większość niezaangażowanych śmieje się z absurdów w postaci sznurków na sztućce, nie wchodząc dalej w szukanie przyczyn co spowodowało takie upodlenie i biedotę Polaków. Lud niezaangażowany szuka swojej symboliki i raz ogłasza się pokoleniem JP, za chwilę zaś ogłasza się pokoleniem zmarnowanego PO-PISu, za chwilę pokoleniem 90, aby za chwilę stać się pokoleniem NIC. Nie ma swoich przywódców bo dla nich Hitler i Churchill, Karol Wielki i Wład Palownik, Stalin i Clemenceau, Jaruzelski i Piłsudski czy Kaczyński i Tusk to jedno i to samo w jednym worku pomieszane. Jeżeli coś może uchodzić jedynie za wroga formacji niezaangażowanej to wykazanie im jej pustki ideowej i intelektualnej i tym samym zaburzenie ich świętego spokoju i stale utrwalonej prawdy.
 
Dlatego irytuje ich uwielbienia dla Kaczyńskiego, bo prawda jest dla nich oczywista, że to kaczor, który palił kukłę prezydenta Wałęsy. Irytuje ich, bo idą za silniejszym i ładniejszym. Tusk ich też zaczyna irytować, ale niezaangażowani w miejsce Tuska stawią kolejnego, innego Tuska który będzie plótł ładne androny i frazesy, nie wymagając od nich niczego i upewniając niezaangażowanych w słuszności ich niezaangażowania, czyli niemocy podjęcia jakiegokolwiek wyboru i powzięcia odpowiedzialności za swój osąd rzeczywistości.
 
Trudno znaleźć gdzie indziej tak naiwną masę. To nie są świadomi obywatele Rzeczypospolitej potrafiący definiować swoje interesy i oczekiwania wobec rządzących, to odbiorcy reklam politycznych, którzy pójdą zagłosować na tego kogo wskażą im media, specjaliści czy sondaże. Żyją w swoim odrębnym świecie. Gdzie zakończyła się historia. Gdzie pieniądze biorą się z bankomatów. Gdzie w stosunkach międzynarodowych nikt na nikogo nie chce napadać, nie prowadzi żadnych interesów czy gier politycznych. Naród. Naród uważający, że patriotyzm to biało czerwony szalik na Małyszu. Naród bardzo patriotyczny, ale nie rozumiejący na czym polega polska tradycja. Mieszając w tej tradycji Chrobrego z Konradem Mazowieckim. Oleśnickiego z Zebrzydowskim. Kościuszkę z Karolem Radziwiłłem. Janusza Radziwiłła z Panem Wołodyjowskim. Hieronima Radziejowskiego z Stefanem Czarnieckim. Kurskiego z Palikotem. Wrzucająca do tej tradycji żołnierzy KBW i NSZ. Nie potrafiąca oddzielić ZOMO-wców od stoczniowców.  Równająca stan wojenny z zamachem majowym.
 
Czy pan Igor Janke potrafił we wczorajszej rozmowie z Rolexem powiedzieć, czym jest Polska?
 
Ten naród można zobaczyć codziennie. Ciągle zalatany i zestresowany. A to kredytem, a to koniecznością przebijania się w urzędzie. A to koniecznością walki w urzędzie z petentem. Nie rozumiejący na czym polegają stosowane przez nich przepisy, gdy są urzędnikami. Nie rozumiejący dlaczego jakieś przepisy muszą być wobec nich stosowane, gdy są obywatelami. Chcący żyć dostatnie, ale gdy wskazuje im się drogi jakie doprowadziły inne narody do bogactwa, to jedynie potrafią westchnąć i powiedzieć – im się udało, po czym szukają pocieszenia w tym, że inni mają gorzej. Ten naród za swojego bohatera uważa indywidualnie każdego siebie, że oto taki dzielny żyje i funkcjonuje w naszej rzeczywistości. I wrogiem dla niego jest każdy, kto podważa jego indywidualną martyrologię.
 
Bardzo silnie i emocjonalnie zaangażowanych członków tej grupy możne spotkać czytając komentarze w sieci, bo zazwyczaj głosu publicznie boją się zabrać. Piszą, że Kaczyński i Tusk to samo, ale zagłosują na Tuska bo Kaczyński.. Krytykują Kaczyńskiego, że ten zmienia poglądy, język. Raz mówi to, raz tamto, samemu nie będąc lepszym. Jakiś czas temu wiedzieli o wszystkich borubarach i irasiadach.. a teraz milcząco przechodzą nad pożyczanymi od królowej szwedzkiej kieliszkami, bigosami i polowaniami. Uwielbiają wytykać innym hipokryzję, samemu zapominając o własnej. Wszystko w imię świętego spokoju. Dla którego popełnią największą zbrodnię, łącznie z zaprzeczeniem samemu sobie. W swojej naiwności cały czas piszą z zachwytem o modernizacji i europeizacji, nie dostrzegając upadku Grecji, Hiszpanii, Portugali.. czy nawet takich drobnostek jak przywrócenie kontroli celnej na granicy Duńskiej.
 
Lud niezaangażowany jest gnuśny, naiwny i dobrotliwy. Chce świętego spokoju. Zarówno od światłej części społeczeństwa jak i od moherowych, pisowskich nerwusów. A, że światli na nich nie krzyczą, a nawet ich komplementują – a to nagrodami, ciekawą pracą, czy też tytułem MWzWM, a ludek pisowski, nerwowy ciągle krzyczy, to wybierają rozwiązania podsuwane im przez światłych.
 
Naród niezaangażowany ma kłopot z mediami, ale przede wszystkim z rzeczywistością. Wydaje mu się, że rzeczywistość jest przestawiana w mediach. Tudzież gdy podchodzi do niej w sposób bardziej filozoficzny, to stwierdza, że nie ma czegoś takiego jak rzeczywistość, prawda, dobro i zło. To dla ich są jakieś mity. Konkretna jest praca, dom, kredyt i co weekendowe wyjście na zabawę. Ojczyzna, historia, prawda, dobro i zło to dla nich byty wirtualne. Istniejące może kiedyś w zamierzchłych średniowiecznych czasach.
 
Dziennikarz ludu niezależnego nie osądza rzeczywistością. On ją opisuje. Za swój osąd musiałby powziąć odpowiedzialność. Za opis, zawsze znajdzie wytłumaczenie, że się pomylił. Dlatego dziennikarz niezależny raz opisuje dany przedmiot jako mały i czerwony, a za innym razem jako wielki i zielony. A ponieważ reszta ludu niezależnego jest tak zabiegana, nie ma wolnego czasu, że nigdy sama, naocznie nie sprawdzi opisywanego przedmiotu i opisywacze mogą w stanie im opisać dowolnie wszystko. Opisywacz z chęcią wysłuchuje historii z Anglii o tym, że opodatkowanie tam zaczyna się dopiero w momencie rozkręcenia interesu. Opis zainteresuje go, ale nie znajdzie już w sobie sił, aby odpowiedzieć sobie dlaczego i jak to dokładnie działa w Anglii i dlaczego nie może tak działać to w Polsce.
 
Niezależny lubi najbardziej słowa o niezależności, o demokracji, o państwie prawa. Te słowa zostały przez niego, zgodnie z najlepszymi zasadami polskiej edukacji wkute na pamięć. Więc niezależny recytuje te słowa przy każdej okazji, nie rozumiejąc ich znaczenia i wzajemnych relacji. Jakakolwiek debata czy rozmowa z nimi przypomina rozmowę z komputerem. Jedna strona mówi, pyta, zastanawia się – niezależny odpowiada wyuczonymi frazesami.
 
Niezależny uwielbia nowoczesność, chociaż podobnie jak inne słowa nie rozumiejąc ich. Nowoczesna jest demokracja i republika. Nienowoczesna jest monarchia i dyscyplina. Aby więc sprzedać jakikolwiek produkt niezależnemu wystarczy dopisać do jego nazwy nowoczesny. Zostanie wykupiony na pieńku.
 
Naród niezależny nie ma, lecz miewa swoich filmowców, autorów, kilka ważnych dzieł. Raz pisze, że kino polskie wyszło z kryzysu, po czym za czas jakiś stwierdza, że kino polskie z kryzysu w ogóle nie wyszło. Nienawidzi kina amerykańskiego, bo jest puste, proste, po czym najchętniej te filmy ogląda. Uwielbia rozmawiać o kinie europejskim, ale podczas jego projekcji nudzi się przeogromnie. Przyznaje się do czytania Miłosza i Gombrowicza, ale jedyne książki jakie zrozumiał w swoim życiu to lektury szkolne Sienkiewicza.
 
Lud niezależny, którym czasem, przyznając się uczciwie, pogardzam, oprócz swojej niezależności nie ma nic. Ma mit swojej niezależności, chociaż z każdym dniem jest coraz bardziej wiązany – kredytem, pracą, przyzwoleniem społecznym na rozpuszczenie własnych dzieci. Wszystko to jest jednak przykrywane przez mit niezależności. Mit utwierdzany przez rzeczywistość społeczną. Przez swobodę obyczajową i przez te weekendowe wyjście na piwo i zabawę
 
Lud niezależny ma wspólnego wroga. Tego kto wykazuje im ich pustkę. Tego który zmusza ich chociaż do minimalnego wysiłku intelektualnego. Tego niezależni boją się. Boją się możliwości prawdy, że w Smoleńsku Rosja dokonała zamachu na głowę Rzeczypospolitej i oni będą musieli wziąć odpowiedzialność za Polskę, którą dotychczas zrzucali tylko na polityków, i samemu zbrojnie stanąć w obronie Polski. Dlatego wolą okłamywać się, że jest super, że PO kraj modernizuje, że rura na Bałtyku jest li tylko zwykła rurę. Nie dociera do ich serc taki scenariusz, że za kilka lat Polacy będą płacić 68% podatek VAT a Donald Tusk będzie jednym z nieruszalnych europejskich komisarzy.
 
Naród niezależny nie chce znać prawdy o sobie. Nie chce o sobie rozmawiać. Oczekuje tylko spokoju. Żyje własnym życiem. Coraz bardziej odizolowanym od rzeczywistości. Ma przekonanie o swojej dominacji i potędze, ale wystarczy tylko jedno uderzenie, by z tej wielkiej tafli niezależności pozostały miliony drobnych kawałków. Nie do posklejenia i nieprzydatnych do niczego.
Ale lud niezależny nawet tego nie wie. I nie chce wiedzieć.
 
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Polityka