„Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ciągle przywódcą polskiej prawicy jest Jarosław Kaczyński. Dobry przywódca stara się delegować znaczną część swoich uprawnień innym osobom posiadającym zdolności do kierowania organizacjami i społecznościami. Te osoby nie muszą podzielać w stu procentach poglądów swojego szefa. Nie mogą jednak wykorzystywać każdej okazji do obniżania jego autorytetu i budowania niezależnych struktur. Te zasady, które decydują o sukcesie każdej organizacji, nie były przestrzegane przez strony konfliktu.”
Na początku zajmijmy się frazesem: „Te osoby nie muszą podzielać w stu procentach poglądów swojego szefa.”, bo frazes to piękny, któremu czarowi może ulec wiele osób i wprowadzić naszą politykę znów w poważne tarapaty. Oto bowiem dyskusja zejdzie na walory matematyczne, to znaczy w ilu procentach należy podzielać poglądy szefa – czy lepiej w procentach 99, czy w procentach 100, a może starczy ledwie 75 czy nawet 66? Ostatnio niechęć do dyskusji o statystyce wzbudza w mnie przekonanie, że co mi z tego, że w naszym kraju ofiarami oszustwa pada u nas tylko 10 na 1000 obywateli, skoro w tej 10-tce będę ja, albo że wielkie kryzysy ekonomiczne kończy się w 25% światową demolką, skoro właśnie na mój kryzys przypadnie te 25%.
Rzecz nie jest w proporcjach niezgodności, ale w miejscach niezgodności. Powiedzmy sobie uczciwie, że jeżeli podwładny lubi jajecznicę a szef preferuje parówki, to przy takiej rozbieżności zdań mogą pozostać, chyba że szef jest właścicielem koncernu parówkowego, to na jego miejsca fana jajecznic odesłałbym do zakładu drobiarskiego. Możemy sobie wyobrazić też taką sytuację, gdzie szefa od podwładnego różni wszystko: szef lubi pracę zespołową, a podwładny woli działania samotne, szef woli działania agresywne, a podwładny mówi, że tylko spokój jest w stanie uratować, szef podnieca się każdą nowinką, a podwładny mówi, że trzeba sięgać tylko po sprawdzone metody itd.. i tylko jako płaszczyznę zgody między nimi jest kwestia, że firma musi być najlepsza i się rozwijać. Tutaj doskonale się nasz szef z podwładnym dogaduje i nawet tak dobiera stanowiska dla podwładnego aby ten mógł tam się najlepiej zrealizować.
Jest jeszcze nawet kwestia czasu niezgodności. Przecież też można wyobrazić sobie taką sytuację, że oto szef, którego mottem jest: przed podjęciem każdej decyzji, sprawę przedyskutować należy natrafia na opór swojego podwładnego, który w obliczu pożaru w firmie, mówi: szefie, owszem dyskutować, ale może nie teraz, bo trzeba ratować co się da, ten pożar jest zbyt silny! Gdyby to było na godzinę przed pożarem, albo na dwie godziny, to faktycznie zrywanie dyskusji można by uznać za złe, ale w czasie pożaru umiejętność postawienia się refleksyjnemu szefowi powinna być jak najbardziej szanowana.
Tym sobie tłumaczę, że w jednej drużynie politycznej jaką zebrał niegdyś Prezydent Roosvelt mogli być tak różni ludzie jak Eisenhoover, Patton, MacArthur, Keynes czy Marshall.. przecież każdy z nich był tak inny, całkowicie odmienny sposób taktyki wojennej preferował, czy różnił się w tylu detalach ustaleń ekonomicznych, ale łączyło ich jedno – przekonanie, że Amerykanie muszą wygrać wojnę i to, że jeden z nich jest Prezydentem – szefem, a pozostali są tylko wykonawcami.
Tak też sobie tłumaczę, że w jednej drużynie nie mogli grać koło siebie Piłsudski z Sikorskim. Obu przecież dużo łączyło – lubili wojsko, znali się na nim i wojnę traktowali w sposób profesjonalny, a różniło ich jedynie to, że Piłsudski serio brał słowa Słowackiego „Polsko, myśmy z twego zrobili nazwiska”, a Sikorski raczej zdawał się te słowa brać tylko jako wabik „znajomości poezji”. Jakiś lekkomyślny redaktor mógłby nawet rzec, że oto podzieliła ich interpretacja jednego wersu, jednego poematu… ale może to właśnie było akuratnie kluczowe?
A kluczowe w tekście red. Sakiewicza mamy dwa zdania. Zdanie pierwsze: „Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ciągle przywódcą polskiej prawicy jest Jarosław Kaczyński.” I zdanie drugie: „Dobry przywódca stara się delegować znaczną część swoich uprawnień innym osobom posiadającym zdolności do kierowania organizacjami i społecznościami.” Zdania te podług mnie się wzajemnie wykluczają, i najprościej byłoby je przedstawić właśnie w formie pytania: czy jesteś za Jarosławem Kaczyńskim, czy też na Jarosławie Kaczyńskim chcesz budować swoją pozycję polityczną i swoją politykę.
Odpowiedzi na ten dylemat redaktor Sakiewicz nie udziela i buduje nam konstrukcję doskonale znaną polegającą na powszechnym wśród Polaków przekonaniu, że im żaden szef, monarcha do niczego nie jest potrzebny, bo oni sami mają wystarczającą wiedzę i umiejętności aby samemu kierować wszystkim. Jakakolwiek zaś próba silnego przywództwa to znienawidzone przez nas „dominus absolutus”. A więc oczywiście, że Jarosław Kaczyński jest szefem, ale najlepiej żeby to swoje szefowanie oddał/rozdał innym. Król nasz Batory odpowiedziałby na to łaciną: Sum rex vester, nec fictus neque pictus. Redaktor usłyszałby, że skoro jestem Królem, to najważniejsi są moi doradcy.
Ciekawym też jest sposób wyznaczania przez redaktora Sakiewicza dobrego przywództwa. Otóż polega one na tym, że dobry przywódca, stara się maksymalnie osłabić swoją władzę poprzez delegowanie na osoby posiadające zdolności do kierowania organizacjami i społecznościami swoich uprawnień. Ktoś kto rozbija swoją władzę, jest dobrym przywódcą. Ktoś kto władzy swojej nie rozbija jest przywódcą złym. Nawet możemy się przychylić do takiego toku myślenia, tylko co począć w sytuacji, kiedy np. Jarosław Kaczyński uznał, że nie może delegować swoich uprawnień na osoby posiadające zdolność do kierowania organizacjami i społecznościami, bo takich osób nie ma. Że on chciałby się podzielić swoją władzą, ale nie ma takich osób. On szukał wielokrotnie, ale nie znajdował takich ludzi – vide Marcinkiewicz, Ziobro, Kowal, Poncyliusz.. i w związku z tymi nieudanymi próbami, stwierdził że jednak zachowa władzą całą dla siebie. Czy w związku z tym traci cechę dobrego przywódcy?
(pominę zupełnie, że to sformułowanie „i społecznościami” aż prosi się o dodanie: „takimi jak kluby Gazety Polskiej”)
Ciekawym jest czy dla redaktora Sakiewicza Churchill czy de Gaulle, którzy raczej szukali wykonawców swojej polityki, niż cedowali na nich swoje uprawnienia to byli źli przywódcy? Nie chyba w tym cedowaniu jest odpowiedź na to czy słuszność ma Kaczyński, ze swoimi Błaszczakami, Suskimi, Hofmanami czy Karskimi, czy jednak Ziobro et consortes.
Ten dylemat to też nie kwestia zgodności wykonawców z szefem. To drugorzędna sprawa. Tu chodzi o to czy przywódca naszej prawicy może czuć się pewnie, że jakiś jego koncept zostanie zrealizowany, bo ma od tego swoich ludzi, którzy powiedzą: szefie my ufamy tobie, tak jak ty ufasz nam, że nas wyznaczasz do realizacji tego zadania, chociaż doskonale wiesz, że jak my coś spieprzymy to ty za to i tak weźmiesz odpowiedzialność. Czy nasz przywódca musi każdą sprawę konsultować z dołami i bliżej nie sprecyzowanymi „społecznościami”. Czy to jest takie coś, że nasz przywódca ma za sobą swoich zwolenników i to dodaje mu pewności w tym co robi, czy wie że ma raczej za sobą stado ludzi, którzy chcą robić kariery, obecnie na jego nazwisku, a jutro.. a niekoniecznie. Ja siebie widząc w tych dwóch sytuacjach, zdecydowanie chciałbym być w pierwszej sytuacji. Chociaż też łapię się na tym, że np. taki Hofman może też myśleć o karierze „na Kaczyńskim”, ale mimo to będzie wypełniał bardzo dobrze każde jego polecenie, bo po prostu dobrze rozumie słowo lojalność – a taki antyHofman będzie cały czas „za Kaczyńskim” ale pod warunkiem, że ten będzie szedł tam przed nim, gdzie on chce iść (po konsultacji ze społecznościami). Polityka polska ma to nieszczęście, że posiada samych twórców, a tak mało wykonawców.
Dla mnie odpowiedź jest cały czas dość jasna: Za Kaczyńskim.
PS
Zastrzegam sobie banowanie komentarzy stwierdzających, że dzięki takim ludziom jak ja i postawie przeze mnie reprezentowanej PIS nigdy nie zwycięży, i jest to żałosne służalstwo i brak samodzielnego myślenia… jeżeli kogoś naszła tylko w tym kierunku refleksja, to proszę o rozwinięcie jej może w bardziej twórczym komentarzu pod zagadnieniem: przywództwo Polaków: Król wymyślony i malowany czy Sejm szeroki i reprezentowany
Inne tematy w dziale Polityka