Grudeq Grudeq
559
BLOG

Rozbicie dzielnicowe III RP

Grudeq Grudeq Polityka Obserwuj notkę 7

 

Nie chcąc zabierać inspiracji Jarosławowi Rymkiewiczowi, który dobitnie woła o to, żeby Jarosław Kaczyński stał się Łokietkiem naszych czasów i zjednoczył Polan, to jednak teza o tym, że III Rzeczpospolita przypomina coraz bardziej Polskę po Testamencie Krzywoustego wychodzi mi ze spokojnej lektury Galla Anonima czy kronik Długosza. Oczywiście, ktoś powie zapewne, że to było 900 lat temu, a teraz są inne okoliczności..
 
Te inne okoliczności to na pewno to, że Polska po Krzywoustym była rozbita terytorialnie, na początku na cztery dzielnice, które później dzieliły się na kolejne. Aż do zjednoczenia przez Łokietka, chociaż taki Śląsk z rozbicia dzielnicowego nigdy nie wyszedł, przez co o wiele łatwiej został połknięty przez Czechów i później monarchię Habsburską. Każda dzielnica z własną polityką, z własną wizją rozwoju gospodarczego, z własną wizją relacji gospodarczych. Jedyne ogniwo spajające to tytuł Króla/Księcia Polski, ale to oczywiście nie przeszkadzało aby jedni książęta tytuł ten chcieli odzyskiwać w sojuszu z antypapieskim cesarzem, zaś drudzy książęta przeciwnie, ratunek dla tytułu Króla Polski widzieli tylko w sojuszu z antycesarskim papiestwem.
 
Ten sam kraj, te samo położenie geograficzne, te same warunki i w tym samym czasie z minimum czterech liczących się książąt realizowało całkowicie sobie przeciwne polityki, rzecz jasna dla dobra tego kraju. To często byli bardzo dobrzy, uczciwi i gospodarni książęta. Tylko, że ich perspektywa polityczna nie sięgała dalej niż granice księstwa. Natomiast ich perspektywa czasowa, to ledwie ich żywot, lub co najwyżej ich szykowana do następstwa primogenitura. Komuś z Wielkopolski opłacało się zawezwać posiłki Rusińskie, no bo co go obchodziło, że po drodze Rusini sobie przejdą przez Małopolskę – ich strata, ich problem. Komuś tam bardziej opłacało się prosić o pomoc Cesarza, niż brata z innej dzielnicy, no bo brat czyhał na jego życie, a cesarz prosił tylko o jego hołd jak księcia Polskiego.
 
Dzisiejsza Rzeczpospolita nie jest rozbita terytorialnie, ile bardziej rozbita jest na dwie (upraszczając) dzielnice polityczne – rzecz jasna PiS i PO, z tym, że i te dzielnice dzielą się na kolejne z kolejnymi książętami. Ale nie tylko w dzielnicach politycznych Rzeczpospolita jest rozbita. Są dzielnice zawodowe – robotnicy i umysłowi, prawnicy, lekarze, kolejarze, hutnicy, stoczniowcy. Jest podział na dzielnice miastowych i rustykalnych, na wierzących i niewierzących. Każda z tych dzielnic w swoim mniemaniu jest dla Polski najważniejsza. I każda z tych dzielnic ma tylko swoją wizję prowadzenia polityki całej Polski.
 
Widzą zamach na swoje prawa w swojej dzielnicy, natomiast taki sam zamach w innej dzielnicy już ich nie interesuje. Domagają się praw dla swojej dzielnicy, ale jeżeli inna dzielnica podniesie żądanie takich samych praw dla siebie, będą pierwsi wołać o interwencję i zatrzymanie tych jakże okrutnych dla całej demokracji żądań.
 
Młoda nasza inteligencja – prawnicy, lekarze, piarowcy, marketingowcy. Jakże się cieszyli kiedy rozbijano dzielnicę stoczniowców – bo przecież wiadomo: państwowi, socjaliści, złodzieje i darmozjady. Nikt z dzielnicy inteligencji nie zastanawiał się, że jak zostanie spustoszona dzielnica stoczniowców, zostanie zajęta przez wroga, to po pewnym czasie gdy wróg się w tej dzielnicy umocni, to zacznie atakować ich dzielnice, a poza tym pomyślność dzielnicy stoczniowców przekładała się także na ich pomyślność.
 
Zajęcie Pomorza przez Krzyżaków nie interesowało Małopolan, bo to przecież daleko, niech się tym zajmują dzielnice Kujawskie czy Wielkopolskie, my tu poważniejszą politykę robimy z Królem Czeskim czy Węgierskim… Ujście Wisły? Proszę, my tu jak się dogadamy z Królem Czeskim czy Węgierskim to inne szlaki, jeszcze bardziej zyskowne będziemy mieć otwarte.
 
W rozbiciu dzielnicowym rzadko który Książe widział całość interesów Państwa. Z resztą nawet jeśli taki był, to jako niebezpieczny dla poszczególnych partykularyzmów – czy to miast, czy lokalnych możnowładców, to nie miał łatwego życia i wygodniej było mu swoje widzenie zredukować do własnej dzielnicy. Z każdym pokoleniem coraz mniejszej i coraz słabszej.
 
W dzisiejszym rozbiciu oczywiście deklaruje się solidarność z każdą dzielnicą, ale to solidarność tylko deklarowana, bo przecież normalnym jest, że odpowiadający za bezpieczeństwo drożnicy na kolei muszą zarabiać po 2.000 zł, a odpowiadający za rozrywkę kawalarze muszą zarabiać po 200.000 zł. Jeżeli chciano by szerzej opodatkować kawalarzy, aby z tego podatku doposażyć drożników, to byłby to jawny zamach na dzielnicę kawalarzy.
 
Można się też w obecnym rozbiciu dopatrzeć wymiaru terytorialnego, gdzie każda gmina, każdy powiat ma swoją politykę, a próba jej koordynacji, poprzez większą kontrolę i centralizację byłaby nazwana zamachem na podstawę demokracji – ideę samorządności. Każda gmina jest najważniejsza. Przyznanie jednej gminie inwestycji centralnej, będzie blokowane przez inną gminę, przecież ona zasłużyła na to bardziej. Jak blokować, a bo to ustawa o zamówieniach publicznych nie daje możliwości unieważnienia przetargu, a to tempo pracy sądów nie sprawia, że upłynięcie czasu faktycznie zmienia podstawę i sens danej inwestycji, czy wreszcie rozmowy na zasadzie, ja jestem z gminy B, ale z partii A, a Rząd też jest z partii A, więc wiadomym jest, że inwestycja musi być w gminie B, a nie w gminie D, bo tam rządzi partia Z.
 
Nie widzieć dalej niż własny zawód, profesja. Nie myśleć dalej czasowo jak tylko do spłaty kredytu. W sąsiedzie widzieć przede wszystkim wroga, czyhającego na pomyślność. Otóż doprawdy Polska potrzebuje Zjednoczenia. Potrzebuje swojego Łokietka.
Grudeq
O mnie Grudeq

Konserwatywny, Prawicowy, Antykomunistyczny

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka