Gesty są ważne. Gesty premiera Rosji, Władimira Putina w Katyniu, podczas spotkania na cmentarzu z premierem Donaldem Tuskiem i gesty tego samego rosyjskiego premiera wobec polskiego premiera dosłownie chwilę później, tuż po tragedii w Smoleńsku.
Gesty, to tylko gesty, powie ktoś. Ktoś, kto nie rozumie, że gesty otwierają nowe epoki, nowe możliwości i że właśnie za gestami kryją się lata owocnej, dobrej, bo przyjacielskiej, sąsiedzkiej współpracy. Gest ówczesnego francuskiego prezydenta François Mitterranda w stosunku do ówczesnego kanclerza Niemiec, Helmuta Kohla nad grobami cmentarza w Verdun (1984), był tak samo ważny, jak gest amerykańskiego prezydenta Ronalda Reagana wobec tego samego kanclerza Kohla na niemieckim cmentarzu w niemieckim Bitburgu (1985). Wówczas te gesty pojednania spotkały się także, tak we Francji, jak i w USA czy w Niemczech z wieloma głosami krytyki. Także wówczas nie wszyscy i tam rozumieli, że ważne "są tylko te dni, które jeszcze przed nami". A przyszłość pokazała, że właśnie te gesty były kolejnymi kamieniami milowymi dla przyjacielskich stosunków pomiędzy tymi trzema krajami.
Polska w obliczu tragedii, jakiej jesteśmy od minionej soboty świadkami nie jest sama. To gesty, powie ktoś, że do Polski przyjadą przywódcy, premierzy lub prezydenci ponad 70 krajów świata. Tak, to gesty dobrej woli, gesty świadczące o tym, że w międzynarodowej rodzinie państw jesteśmy szanowani. Król Hiszpanii lub Szwecji, prezydent Niemiec lub Francji, prezydent Rosji lub USA nie muszą do nas przecież przyjeżdżać. A jednak zapowiadają, że przyjadą, uczestnicząc w naszym smutku, oddając hołd naszym tragicznie zmarłym.
I nikt w europejskich lub światowych stolicach nie rozpocznie dzisiaj bezsensownej dyskusji, na temat tego, jak owocna była dotychczas jego własna współpraca z naszym tragicznie zmarłym prezydentem. Nad Loarą czy Szprewą wiedzą to doskonale, że tu i teraz po prostu nie wypada dyskutować akurat na ten temat. Tam wiedzą, a my ciągle nie wszyscy nadal to wiemy. Niestety.
Już to różni nas od pozostałej części Europy. Ale jesteśmy jej częścią i żałobna, najbliższa niedziela będzie tego najlepszym dowodem. Kraków stanie się miejscem, o którym mówić będzie cały świat. W niedzielę i jeszcze na pewno także w poniedziałek cały świat. Smutny to temat, ale fakt, że oto Polska stanie się miejscem, w którym obecni pragną być razem najważniejsi tego świata, świadczy o naszej pozycji w tym świecie.
Prezydent Polski, który zginął tragicznie w katastrofie na terytorium Federacji Rosyjskiej pożegnany zostanie w Krakowie, między innymi, przez światowej sławy orkiestrę Berlińskich Filharmoników. Z inicjatywą taką wystąpiło niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych. To symbol kolejny, wymowny, świadczący o tym, że nasi sąsiedzi są z nami w te trudne, smutne, żałobne dla nas dni.
Nie jesteśmy w Europie i na świecie sami. Powinniśmy to wiedzieć, umieć z tego korzystać i nie zapominać o tym również od najbliższego poniedziałku.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka