Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz
175
BLOG

Wulkaniczna dyplomacja

Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz Polityka Obserwuj notkę 3

 

  Helikopter niemieckiej armii może zabrać na swój pokład podczas lotu do Krakowa prezydenta Köhlera wrazz małżonkąi szefa berlińskiego MSZ, Westerwelle, ale nie może już odebrać z Niemiec szefowej rządu, kanclerz Merkel. Zadziwiające teraz obyczaje panują w Niemczech...

  Z Moskwy do Krakowa jest natomiast zdecydowanie bliżej niż z Wiednia. Rosyjski prezydent z pewnością z niekłamaną przyjemnością przybył w minioną niedzielę do Krakowa, udowadniając tym samym, że "chcieć, to móc". Prezydent Obama grał w tym samym czasie w …. golfa. Kiedyś przecież trzeba... odpoczywać. A prezydent Austrii nie wie, że z Wiednia do Krakowa da się bez problemu dojechać samochodem. Bo to tylko trochę powyżej 400 kilometrów. Widać znad Dunaju nad Wisłę jest nadal bardzo daleko. Bliżej było chyba w czasach cesarza Franciszka Józefa.

  Światowe, w tym europejskie media wyliczają z dużą, zdaje się, przyjemnością, jak zachowywali się przywódcy europejskich państw, którzy jeszcze kilka dni tłumnie i zgodnie deklarowali swoją wolę publicznego zaistnienia w Krakowie.

  A czeski prezydent, znany nie od dzisiaj ze swojego eurosceptycyzmu, Václav Klaus triumfował prawie podczas krakowskiego pogrzebu, podkreślając swoje oburzenie faktem nieobecności w Polsce czołowych przywódców Unii Europejskiej. Szef NATO także nie doleciał. Wulkaniczna chmura uniemożliwiła podróż samemu szefowie potężnego paktu północnoatlantyckiego. I aż strach pomyśleć, czego jeszcze nie będzie w stanie zrobić szef NATO, gdy nad światem zawiśnie większe niebezpieczeństwo, niż tylko jakaś tam chmura wywołana aktywną erupcją wulkanu w Islandii.

  Gdy poprzednio ten sam wulkan wykazywał się podobną aktywnością, był, wyczytałem w jednym z newsów, rok 1821. I wówczas ten sam wulkan wykazywał swoją wzmożona aktywność przez okres... dwóch lat. Tyle że lotnictwo, w tym pasażerskie i masowe, zarezerwowane było wówczas dla... orłów. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu.

  Kto w minioną sobotę i niedzielę obserwował ze zdumieniem, jak wydłuża się lista światowych przywódców, którzy jeden za drugim chętnie deklarowali teraz z kolei, że, i niestety, nie przybędą do Krakowa, ten musiał zadać sobie jednocześnie kilka pytań. I pytania te zaczynać musiały się od tego pierwszego, które brzmi, po co w takim razie jeszcze dni kilka wcześniej deklarowano coś zgoła odmiennego.

  Czy to deklaracja o rezygnacji Obamy spowodowała lawinę rezygnacji? Bo przecież nie od dzisiaj wiadomo, jakie zdanie na temat zmarłego prezydenta Kaczyńskiego mieli politycy w stylu kanclerz Merkel lub prezydent Sarkozy. Więc po co było zapewniać, że przybędą, skoro chwilę później przyszło zapewniać, że jednak nie przybędą.

  Tak, wiem, chmura. I wszystko jasne...

 

Grzegorz Ziętkiewicz Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka