Demokracja polega, jak powszechnie wiadomo, na kolejnych nakazach, zakazach, ograniczeniach, reglamentacjach i na wydawaniu pozwoleń, koncesji i licencji. A kto ich nie przestrzega sam sobie jest winien. I szybko zostaje kryminalistą.
Taka wizja demokracji w Polsce jest oczywista, codzienna i powszechna. Tymczasem już u naszych zachodnich sąsiadów budzi powszechne niezrozumienie. W USA dla większości jest całkowicie nieznana.
Bowiem, co nie jest zabronione, jest dozwolone. A zabraniać w związku z tym należy, jak najmniej. Demokracja nie ma przecież nic wspólnego z państwem totalitarnym, policyjnym. "Tak dużo państwa jak to konieczne, tak mało, jak to możliwe", głosi hasło niemieckich liberałów. Ale u nas... u nas liberałów nie ma. Nie tylko w rządzie.
Sejm przegłosował właśnie ustawę, w której "wprowadza między innymi zakaz wytwarzania i wprowadzania do obrotu substancji, któremogłyby oddziaływać psychoaktywnie". Proszę zwrócić uwagę na sformułowanie "mogłyby". Coś mogłoby, ale - być może - nie musi. Ale skoro istnieje podejrzenie, że mogłoby, to należy tego w Polsce i w majestacie prawa przyjętego uroczyście przez parlament, po prostu zakazać. Od zaraz.
"Uznając, że dalsze pozostawanie obywatela na wolnościzagrażałoby bezpieczeństwu Państwa i porządkowi publicznemu (…) postanawia się internować obywatela i umieścić go w ośrodku odosobnienia". Na podstawie takich dokumentów 13 grudnia 1981 roku, i później także, aresztowano w PRL tysiące osób.
Komunistyczne władze PRL użyły tego samego trybu przypuszczającego, bo przecież... mogłoby, więc zagrażałoby...
"Rządowy projekt wprowadza przepisy, które zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terenie Polski jakichkolwiek substancji (niezależnie od ich stanu fizycznego i źródła pochodzenia, w tym roślin, grzybów oraz ich części) lub produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe, czyli tzw. środków zastępczych", czytamy dalej w serwisie Onet.pl
I będą oczywiście również kary.
"Za złamanie zakazu produkcji i wprowadzania do obrotu produktów, które mogą być używane jako środki odurzające lub substancje psychotropowe, będzie nakładana kara w wysokości od 20 tys. zł do nawet 1 mln zł.".
Parlamentarzyści z PiS proponowali przy okazji zapełnić polskie, puste przecież (czy może jednak już dawno przepełnione) więzienia. Ale projekt surowych kar więzienia za nieprzestrzeganie zakazu nie spotkał się z aprobatą sejmu. Budowę nowych więzień, w tym prywatnych, jako panaceum na nasze problemy, proponował swego czasu minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro. Miało być pięknie...
* * *
To jeden z najlepszych dni dla mafii w Polsce.
Jeśli jeszcze przedwczoraj handel "dopalaczami" był całkowicie legalny, to już od dzisiaj ich cena poważnie wzrośnie, a popularność, jako owocu zakazanego, pobije wszelkie rekordy.
Ale tak zwana opinia publiczna jest uspokojona.
Rząd dba i się troszczy. Więc zakaz jest na miejscu.
Papier jest cierpliwy.
Czy teraz w każdym kiblu w klubie, w szkole i na dyskotece zakazu nielegalnego handlu pilnować będzie... policjant? A może dwóch...
Nie będzie?
A to szkoda.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka