Prawdziwe problemy naszych dni

  Prawdziwe problemy mają w tych dniach Węgrzy. Ale nie widziałem i nie czytałem nigdzie, by tu w Polsce, ktoś rozważał, jak można pomóc naszym hasłowym.... bratankom, dotkniętym katastrofą ekologiczną. Ale może to tylko dlatego, że my mamy swoje własne i wielkie problemy. My mamy przecież nasze jeszcze większe problemy.

  Prawdziwe problemy (z demokracją) mają Chińczycy. I nie od dzisiaj. Ale świat postanowił robić dobre interesy z Chińczykami. I nikomu nie przeszkadza już od dawna fakt, że produkty, które kupujemy następnie i u nas, wyprodukowane zostały (często) przez chińskie dzieci, którym nawet nie zapłacono specjalnie godziwie za ich pracę. Świat kupuje, Chiny się rozwijają, jest więc dobrze.

  Prawdziwe problemy istnieją i u nas.

  Przysłowiowy talerz zupy bywa i u nas w wielu środowiskach problemem.

  Problemem jest nasza organizacja życia kraju lub raczej jej widoczny na każdym kroku brak.

  Problemem jest nasza infrastruktura (energetyczna, drogowa, kolejowa).

  Problemem jest nadal nasza służba zdrowia.

  Ale to nie są nasze problemy. Bowiem tak naprawdę my mamy przecież ważniejsze i o wiele większe problemy.

  Problemem naszych szkół nie jest wcale wspomniana powyżej zupa. Problemem jest bowiem kolejny pomysł kolejnej reformy. Teraz MEN rozważa połączenie przedszkoli z podstawówkami, a gimnazjów z liceami. To będziemy mieli kolejny, prawdziwy problem.

  Problemem jest u nas na pewno i codziennie raz Palikot i Kalisz, a raz dopalacze lub hazard.

  Nadal jednak, może najważniejszym naszym narodowym problemem jest kwestia krzyża. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.

  Problemy innych i nasze, jakieś tam problemy, bledną w obliczu problemu TEGO krzyża. Co miesiąc i dziesiątego.

  Polska ma przecież problem.