Amstern napisał notkę o domu pani Agnes Trawny i dramacie rodzin Głowackich i Moskalików. Z jednej strony ma rację z drugiej całkiem sie myli. Otóż niewątpliwie własność pani Trawny nie podlega dyskusji - co potwierdza wyrok sądu. Z drugiej otrzymane pieniądze za zrzeczenie się własności stanowią jakąś formę umowy, a tej należy przestrzegać. Gdyby pani Trawny (i setki jeżeli nie tysiące osób w podobnej sytuacji) została wywłaszczona to obecnie mogłaby ubiegać się o odszkodowanie, zwrot mienia itd. Ale w tym wypadku jest sytacja gdy to państwo polskie nie dopełniło formalności gdyż po jej wyjeździe nie uporządkowane zostały "papiery". Gdyby wszystko odbyło się tak jak powinno, zostały by dokonane wpisy do kiąg to nie byłoby problemu. Tymczasem wszyscy trąbią, poltycy robią sobie zdjęcia z mieszkańcami rzeczonego domu i wygłaszają idiotyzmy ("sąd powinien kierować się polską racją stanu" - Kaczyński, prawnik zresztą), a tym czasem wszystko jest winą zaniechania. Braku urzędniczej dokładności.
I tak u nas ze wszystkim, jak mówi stare przysłowie - jak śmierć u dupy to do pokuty. Wszystko na ostatnią chwilę. A potem same problemy.
Inne tematy w dziale Polityka
