Nie wdając się w ocenę racji osób dyskutujących o sensie lub bezsensie Powstania – radzę im dziś o zmroku wdziać kożuszek, na plecy zarzucić sztucer i nie wracać na noc do domu, lecz przez kilka najbliższych miesięcy spać na improwizowanych w lesie biwakach, unikać obław doświadczonych moskiewskich tropicieli i kolaborujących z nimi lokalnych szpiegów.
Dlaczego? Bo jeśli Bóg da im szczęśliwy powrót do domu, wówczas będą mogli o sensie lub bezsensie Powstania debatować na równych prawach z tymi, o decyzjach i działaniach których tak zażarcie dziś rozprawiają.
Bo łatwo jest mówić (i pisać) o Polsce, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć…
Inne tematy w dziale Kultura