Latając samolotem staram się nie oddawać niczego "na bagaż" i mieć tylko podręczny. Ze względu na ograniczenia (durne) na maksymalną objętość buteleczki/pojemnika/tubki mam cały zestaw kosmetyków specjalnie produkowanych w małych opakowaniach dozwolonych przez przepisy.
Piszę "durne", bo jakby terrorysta chciał wysadzić samolot, to spokojnie może całą bombę umieścić w laptopie.
Do mojej ostatniej podróży żaden celnik do tych moich małych kosmetyków się nie czepiał. Podczas ostatniego lotu jednak celnik niemiecki zażądał ich wyjęcia i umieszczenia w plastikowej torebeczce. Torebeczkę mogłem za 50c kupić w Duty Free. Niecałe 2 złote, więc kupiłem, bo takie małe kosmetyki wcale tanie nie są.
Myślałem, że torebeczka będzie jakaś specjalna, ale gdzie tam. Zwyczajna torebeczka za 2 grosze. Absurd zapakowania (bez żadnej pieczęci celnej, jak na alkoholach zDuty Free) tych kosmetyków w plastikową torebkę jest oczywisty.
Pytanie, czy jest to absurd, mający na celu sprzedawanie torebek plastikowych, czy zupełna bezmyślność?
Mało istotny absurd? Może mały, ale ciągle czekamy na rewelacje Unukalhaia na temat Całunu Turyńskiego...
przeprowadzam wirtualna sanacje polskiej nauki
Every day I get up and look through the Forbes list of the richest people in America. If I'm not there, I go to work. (Robert Orben)
When you reach for the stars you may not quite get one, but you won't come up with a handful of mud either (Leo Burnett).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura