Hazgrun Hazgrun
651
BLOG

Lekkość bytu - komentarz do książki "Prezydent - Lech Kaczyński"

Hazgrun Hazgrun Polityka Obserwuj notkę 2

Jako czytelnik zdobyłem się dziś na komentarz  wielce ryzykowny, podejmujący temat narodowo delikatny, by zatrzymać się nad książką S. Cenckiewicza i Adama Chmieleckiego: „Prezydent Lech Kaczyński 2005-2010”.
Książka od dłuższego czasu oczekiwana, pozwalająca skonfrontować własne prywatne opinie czytelnika z rozległą wiedzą prezentowaną przez Autorów, którzy dokumentują ostatnie 5 lat życia śp. L. Kaczyńskiego, korzystając z różnorodnych źródeł.
W swej publikacji Autorzy ukazują sposób sprawowania urzędu prezydenckiego przez śp. Lecha Kaczyńskiego oraz pobieżny  przebieg kolejnych wydarzeń.
Ze względu na przyszłość państwa, a także „tragedię smoleńską”, prezydentura śp. Lecha Kaczyńskiego nie powinna pozostać bez analiz, dogłębnych badań i refleksji, pozbawionych poprawności patriotyczno-politycznej. W przedstawianej prezydenturze skupia się wielowiekowy obraz polskiej tradycji sprawowania władzy, ponoszenia odpowiedzialności i filozofii podejścia do życia elit społecznych.
Śmiem twierdzić, iż śp. Prezydent posiadając swój własny - taki, a nie inny - ogląd na urząd, który przyszło mu sprawować świadomie lub nie, wszedł na drogę, na której  musiało w prostej linii dojść do „tragedii w Smoleńsku”  lub innej, tego typu  „tragedii”.
Bóg zwracając się do człowieka mówi: „Nie grzesz, bo umrzesz.”
J
eżeli człowiek umarł, to powodem jest jego grzech - powiada nauka Kościoła.
Efekt rozlicza przyczynę.
Walący się budynek, który nie powinien się zawalić rozlicza budowniczych, rozwód rozlicza małżonków, przegrana rozlicza sportowców, oblany egzamin - studenta, itd., itp., - rozumowanie to stanowi fundamentalną metodę w patrzeniu na życie i spotykające nas wydarzenia.

W istocie rzeczy na rozwój i pomyślność państwa,  w pierwszej kolejności znaczenie mają nie tyle czynniki zewnętrzne: panujący porządek polityczny, koniunktura gospodarcza, pokój, czy wojna, ani też  poziom kultury osobistej lub urok sprawującego najwyższy urząd w pastwie, ale  dojrzałość, mentalność życiowa narodu i jego elit.
Stoi to u podstaw wszelkich  rozpraw nt. państwa, sprawowanych urzędów lub podejmowanych decyzji.
Nauki historyczne, podejmujące ogląd świata z perspektywy posiadanej wiedzy ex post uczą jasno i dobitnie: albo nawiąże się kontakt z rzeczywistością sensownie i rzetelnie podejmując wyzwania i przyjmując gruntowną odpowiedzialność albo przyjdzie nam zapłacić za ich zaniechanie lub dziecinność.
Jest to jedno z głównych przesłań pedagogicznych historii w ogóle.
Jeżeli kierowca jest świadom, iż stan jego pojazdu prowadzi do nieuchronnej katastrofy, to powinien zrozumieć, że awaria  MUSI  być zlikwidowana  bo wydarzy się nieszczęście, którego będzie z pewnością ofiarą  i  NIE  BĘDZIE  MIAŁO ŻADNEGO   ZNACZENIA  kto zaniedbał sprawę.

Polska, bez względu na swój stan pokoju lub wojny  jest skazana na prowadzenie ustawicznych zmagań z całym światem, na różnych polach swej egzystencji.
Odwieczne spory na naszym terytorium, nie są i nie były prowadzone o gruszki w sadzie, pochłonęły miliony istnień ludzkich, sprowadziły zatrważającą skalę upokorzeń i  doprowadziły wielokrotnie do materialnej ruiny państwa.
Ze strategicznego punktu widzenia, centrum Europy Środkowo-Wschodniej stanowi nasz kraj, nasze państwo - co mówią nam mapy.
Kto panuje nad Europą Środkowo-Wschodnią panuje nad Euroazją, a kto panuje nad Euroazją kontroluje świat - głosi stara opinia.
W obecnych czasach nieustającej konfrontacji świata Zachodu , Rosji, Chin, świata islamu, bezspornych wpływów masonerii Polska,  staje się polem zmagań, których nikt z Polaków nie kontroluje.
Dość wspomnieć, iż wyrażana obecnie filozofia władców Rosji brzmi: „Albo my, albo nikt”.
Powyższa refleksja podstawowa ukazuje, nie tylko skalę wyzwania dla sprawujących najwyższe urzędy w państwie polskim, ale punkt startu do zwyczajnego myślenia o Rzeczpospolitej w XXI w.
Irytują mnie ludzie, którzy nie mają, a nawet nie przyjmują do wiadomości prawdziwego oglądu rzeczywistości, a prą do władzy i w momencie jej uzyskania, stają zupełnie nie przygotowani, nie tylko wobec obietnic, które składali ale wobec czekających ich wyzwań w ogóle.
Rozpoczyna się „ciężka praca gabinetu” na oczach zdegustowanego narodu aby, przynajmniej w części opanować otaczającą rzeczywistość.
Gdy histeria opadnie odnosi się wrażenie, że najwyższym wyzwaniem pozostaje się święty spokój, wzorzec szlachetności, wzniosłe przemowy, porządek konstytucyjny, poprawność i rozgrywki polityczne, wizerunek kulturowy lub medialny.
Tymczasem:

Sprawowanie władzy w takim kraju jakim jest Polska polega na sprostaniu wyzwaniom geostrategicznym wobec, których stoi kraj.

Należy zwrócić uwagę na rzecz szalenie istotną:

- kraj nasz od wieków stoi wobec wyzwań wymagających zmiany układu sił w Europie i świecie na korzyść Polski;
- to sami Polacy winni dysponować narzędziem zależnym wyłącznie od nich samych, które w/w zmianę układu sił spowoduje i ją utrzyma.

Wstępując na urząd prezydent  Rzeczypospolitej  składa wobec Zgromadzenia Narodowego  następującą przysięgę:
 
"Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem".
 
Potwierdza to opinia Trybunału Konstytucyjnego  przytoczona w książce:
 
„Ochrona niepodległości państwa, niepodzielności jego terytorium oraz zapewnienie bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic jest konstytucyjnym zadaniem Prezydenta RP.”
[Trybunał Konstytucyjny RP, 27.06.2008; ibidem]
 
Śp. Prezydent  Lech  Kaczyński zdawał sobie sprawę, iż w jego osobie znajduje się personifikacja władzy:
 
„Obejmuję zwierzchnictwo nad armią. To piękna tradycja, tradycja głęboko zobowiązująca.”
[Kaczyński  Lech, ibidem]
 
Problem leży w tym, że ludzie pod różnymi hasłami różne rzeczy rozumieją.
Pokutuje tu przytaczana przez Autorów prawda, iż polska tradycja narodowa i patriotyczna została ukształtowana i ostatecznie zdominowana przez romantyków.
Sprowadza się ona, m.in. do samoprzekonania, że to my mamy dziejową rację, że inni nas obronią, że zbudują nam dobrobyt, że Białoruś lub Ukraina nie są przecież formalnie Rosją, a zatem polskie wojsko winno sprostać wymaganiom wojny, która była (1939), a nie tej, która - nie daj Boże - może się zdarzyć w XXI w., polska gospodarka natomiast, wystarczy  jak sprosta wyzwaniu wytężonej i rzetelnej pracy na rzecz  „inwestorów zagranicznych”  albo ryneczku pod kościołem.
 
Tyle tytułem wstępu.
--------------------------------------------------------------------
Wybrane fragmenty i zagadnienia z książki o śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim:
 
Program PiS  jak i deklaracja wyborcza śp. Lecha Kaczyńskiego postulowały wzmocnienie instytucji prezydenta  - „Silny prezydent - uczciwa Polska.”
Dziś ze smutkiem możemy powiedzieć, że  - ani jedno, ani drugie.
Przyjrzyjmy się zatem, obrazowi sprawowania urzędu prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej ukazanemu w omawianej książce.
 
I.
Kontekst współpracowników Prezydenta, czyli świadomości najbliższego otoczenia życiowego:

 
Z perspektywy zwykłej dojrzałości dorosłego człowieka,  a zarazem z przebogatej historii Polski wynika, że bezpieczeństwo i pomyślność tak położonego geostrategicznie kraju, nie opiera się tylko na sentymentach, kulturze i „zaufaniu”.
Wykruszenie się osoby z kancelarii nie jest jeszcze niczym niespotykanym, ale na tym miejscu globu, w którym znajduje się Polska, na którym roi się od agentury różnego rodzaju, urząd prezydencki winno się obejmować w sposób PEWNY,  m.in. w pełni panując nad najbliższym otoczeniem.
Autorzy dojść szczegółowo relacjonują rotacje osób współpracujących  w większym lub mniejszym stopniu z Prezydentem, ukazując improwizację szeroko prowadzonej  polityki kadrowej, polegającej na wzajemnym zaufaniu.
Zaufanie ma dziecko do matki lub do ojca,  ALE  matka i ojciec winni wszystko o dziecku wiedzieć i nad nim panować - bez względu na to, czy dziecko jest szczere lub nieposłuszne.
Zaufanie winni mieć księża do swego biskupa, ten jednak winien je mieć wysoce ograniczone do swoich księży, zdając się na Opatrzność Bożą pod warunkiem, że sam nie jest osobą naiwną i wyalienowaną.
Oddajmy głos fragmentom książki:


„W 2007r  (2 lata prezydentury - przypis Hazgrun)  prezydent został poinformowany przez służby, że jego minister (A. Krawczyk) jest zarejestrowany jako TW w WSI.
Prezydent z dobrą wiarą przyjął wyjaśnienia ministra, nie mniej jednak stracił do niego zaufanie, bo nie poinformował on prezydenta o tej współpracy:
LK: <<Takie rzeczy o moich współpracownikach wiedzieć muszę. Powinien mi to sam powiedzieć>>”
 
Jak rozumiem - może źle -  sprawująca urząd  Głowa  Państwa  nie ma żadnego dostępu do wiedzy nt. najbliższego otoczenia, a nadto oczekuje, iż  personalne  realia w świecie bezwzględnej polityki zamienią się w pełne radości i miłości sielankowe przedszkole.
Strach pomyśleć o realiach bardziej oddalonych od gabinetu prezydenckiego.
Nie mam innego wyjścia, jak z dozą czarnego humoru zapytać:
Czy o planowanym zamachu w Smoleńsku  NA  ŻYCIE  wielu osób - jeżeli takowy miał miejsce - też powinni powiedzieć ?

Wróćmy do książki o śp. Lechu Kaczyńskim:
 
 „22.09.2006r prezydent odwołał Leppera ze wszystkich stanowisk  w rządzie, ale wobec niemożności zbudowania większości parlamentarnej 16.10.2006r powołał go znowu.”
[ibidem].
 
„Minister obrony (R. Sikorski) wykazywał się skutecznie nielojalnością wobec Zwierzchnika Sił Zbrojnych RP.
Nie wszystkie nominacje konsultował z prezydentem i próbował bratać się z częścią starych oficerów mających niejasne kontakty rodem z ZSRS.
Także sam premier Tusk nie konsultował ważnych decyzji z prezydentem.
Prezydent próbował reagować poprzez rozmowy prewencyjne(sic!).
Premier Tusk stwierdził, że prezydent nie jest mu w niczym potrzebny na szczycie UE 2008 w Brukseli:
<< Nie potrzebuję pana prezydenta w delegacji polskiej.>>
Arabski zatem, odmówił prezydentowi samolotu, argumentując, że nie ma go w składzie delegacji.
Sytuacja podobna miała miejsce w dużo bardziej dramatycznych okolicznościach, tym razem podróży do Gruzji, w sierpniu 2008, kiedy
Arabski także odmówił prezydentowi podstawienia polskiego statku powietrznego.
Dopiero gotowość Amerykanów do udostepnienia prezydentowi Kaczyńskiemu ich samolotu, spowodowała zmianę stanowiska szefa kancelarii premiera [Jacek Cichocki] i udostepnienia prezydentowi polskiego statku powietrznego.”
[ibidem]
 
Relacje te, ukazują bezwładne dryfowanie Głowy Państwa na fali walk sił politycznych w Polsce.
Z jednej strony Naczelny Wódz Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński - jak twardo twierdzą Autorzy książki - zdawał sobie sprawę z wagi bezpieczeństwa państwa, z niezłomniej straży godności Narodu,  z drugiej zaś wydaje się, że Głowa Państwa może, co najwyżej skoczyć po papierosy.
W przytoczonych fragmentach, prezydent jest postrzegany jako nikt wobec czego, sam reaguje jak nikt, akceptując zupełny brak powagi swego urzędu.

Wszystko to, są to rzeczy niepojęte !

II.
Kontekst  bliskiego  otoczenia  Prezydenta, czyli, np. WSI
 
Autorzy unaoczniają, iż śp. Lech Kaczyński w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że mówiąc o WSI mówimy o:
 
- zorganizowanych i  sprawnie działających  od wielu lat służbach (rodowód i tradycje WSI sięgają roku 1943), pozostających w ścisłych zależnościach z Rosją, dowodzonych przez osoby szkolone (uzależnione)  poza Polską; służby te, wywodząc się z  rosyjskiej  tożsamości zostały przez kolejne rządy III RP wykreowane na elitę dzierżącą w swym ręku fundamentalne wpływy polityczne, sądowe jak i gospodarcze, w tym na modernizację i rozwój materialny Polski;

- profesjonalnie zorganizowanej sile niosącej  inżyniersko dopracowany, ateistyczny  (antyludzki, niewolniczy)  przekaz  społeczny;

- funkcjonującym w Polsce elemencie antypaństwa, którego możliwości przekraczają możliwości państwa(!!!), co w sposób oczywisty zagraża  życiu i bezpieczeństwie  obywateli;
 
 
W książce  przedstawia się odpowiedź prezydenta i jego najbliższych współpracowników na powyższy stan rzeczy, których dla ukazania szerszego kontekstu przytaczam większy fragment:
 
 „W 2001r  Zbigniew Wassermann 
[koordynator służb specjalnych - przyp. Hazgrun]  mówił o wymykaniu się WSI spod kontroli, dezinformowaniu premierów, fałszowaniu dokumentów.
W 2005r ten sam minister mówił o nieweryfikowalnych i niepodlegających kontroli WSI.
W zamian Lech Kaczyński stwierdził, że przez 15 lat nikt nie był wstanie tej sprawy ruszyć i zapowiadał, że będzie ustawa, WSI zostaną zlikwidowane, a na ich miejsce będą powołane jednostki gwarantujące bezpieczeństwo Polski.
20.08.2006 sam premier Marcinkiewicz na antenie Radia Maryja oznajmił, że większość ministrów MSZ była agentami sowieckich służb.
Premier powierzył likwidację WSI ministrowi Sikorskiemu skonfliktowanemu z Wassermannem, co spowodowało, że likwidacja nie mogła zostać zrealizowana. (sic!)
 
Prezydent słał do premiera zapytania i monity, ale pozostały one BEZ  ODPOWIEDZI.
Zlecił zatem zorganizowanie narad, w których przedstawiciel premiera otwarcie przyznał, że prace nad likwidacją WSI utknęły i rząd nie dysponuje jakimkolwiek projektem w tej sprawie.
Szef Kancelarii Prezydenta prowadził wówczas szerokie konsultacje polityczne i…znalazł sporo zrozumienia i fachowych podpowiedzi.
Odniósł nadto wrażenie, że nawet postkomuniści byli zwolennikami likwidacji WSI(sic!).
Równocześnie, premier i min. Sikorski sabotowali wszystkie zapisy przygotowanej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego ustawy.”
[ibidem]
 
Wstrząsające podejście śp. Lecha Kaczyńskiego do spraw Rzeczypospolitej !
 

III.
Kontekst bezpieczeństwa energetycznego.

 
„Prezydent nie definiował swojej polityki w kategoriach negatywnych, czyli w opozycji do jakiegoś państwa.
Punkt jej wyjścia był pozytywny, bo mający na względzie prymat polskich interesów.
13.11.2009 prezydent w oficjalnym piśmie skierowanym do premiera Tuska pytał:
„Jakie było polskie stanowisko negocjacyjne z Rosją ?
Dlaczego Polska zgodziła się na… (tu wymienia kwestie związane z dostawami gazu, gazociągami, udziałami w spółkach, gazoportu, itd.)”
[ibidem]
 
W tak ważnej kwestii strategicznej prezydent nic nie wie rozpaczliwie posługując się mglistą etyką swoich poczynań.
 
IV.
Kontekst  dalszego otoczenia Prezydenta, czyli:
- stosunki z USA:

 
„Wbrew radom prezydenta w latach 2008-2009 rząd skutecznie dokonał antyamerykańskiego zwrotu w naszej polityce zagranicznej.
Witold Waszczykowski relacjonował:
 - 04.07.2008 rząd Tuska odrzucił  amerykańską współpracę w ramach systemu obrony antybalistycznej.
Byłem przy tych rozmowach.
Padały opinie, że nie do przyjęcia jest taki projekt, który przez opinie publiczna może zostać odebrany jako sukces prezydenta.
Prezydent już wcześniej nie miał dostępu do wiedzy nt negocjacji polsko-amerykańskich.
Ambasador RP w USA Robert Kupiecki miał odcinać prezydenta Lecha Kaczyńskiego od informacji, m.in. o zapowiadającym się wycofaniu Baracka Obamy z umowy o budowie tarczy antyrakietowej.”
[ibidem]
 
Nie mam sił na komentarz.

- kontekst Rosji:
 
„Kancelaria Prezydenta RP z najwyższym zdumieniem przyjmuje deklarację D. Tuska w kwestii stanowiska RP wobec przystąpienia Rosji do OECD.
W tej bardzo ważnej dla strategicznych interesów naszego kraju sprawie, współodpowiedzialny za polską politykę zagraniczną prezydent RP nie był informowany.
[ibidem]
 
Głowa Państwa w strategicznych i żywotnych sprawach tego państwa nie tylko nie panuje, ale  traci kontakt  z realiami.
Odnosi się wrażenie, iż jako prezydent, przechodząc zupełnie do porządku dziennego wobec faktycznego niebytu swojego urzędu, śp. Lech Kaczyński nie zdawał sobie sprawy, co oznaczają strategiczne interesy naszego kraju i zachowując się jak dziecko, poprzez swoją kancelarię dokonywał rozpaczliwych, acz zupełnie nieistotnych, bełkotliwych posunięć (posyłanie pism, organizowanie narad, kierowanie zapytań, prowadzenie „konsultacji”, udzielanie rad i zachęt, zdumiewanie się, odnoszenie wrażenia, podkreślanie, wyrażanie wątpliwości i zastrzeżeń, sygnalizowanie obaw, itp.).
 
- Gruzja:
 
„Od pierwszych dni swej prezydentury prezydent podkreślał, że celem strategicznym Polski jest dalsze rozszerzenie NATO, m.in. o Ukrainę i Gruzję.
Dzięki twardej postawie Polska stała się ważnym graczem w wewnątrznatowskich rozgrywkach.
Było to jednak za mało na Rosję, wojska rosyjskie  przystąpiły do ofensywy…rosyjski prezydent odrzucił…prośbę Gruzji o zawarcie rozejmu.”
[ibidem]
 
 
Gwoli solidności stwierdzić należy, że to prezydent USA - G. Bush uratował  wówczas Gruzję, dając jednoznacznie Rosji do zrozumienia swoje zamiary gdy ta dokonałaby agresji.
Autorzy rzetelnie przedstawiają, ów „majstersztyk  emocjonalny”  polegający na solidarnej obecności kilku prezydentów z Europy Środkowo- Wschodniej podczas kryzysu gruzińskiego, oparty na prężeniu nie swoich muskułów.
Ów, „wielki blef” Rzeczypospolitej, zastosowany przez Lecha Kaczyńskiego tym razem się powiódł.
Jak na „ważnego gracza” - tak się nie gra !
A swoją drogą, należałoby zapytać, czy inny model sprawowania władzy jest w zasięgu umiejętności Polaków ?
 
Należy sobie uzmysłowić, iż przytaczane fragmenty są wypowiedziami wprost, najbliższych osób znajdujących się w otoczeniu śp. Prezydenta, stanowią więc one obraz spojrzenia na sprawy państwa tychże osób. Spojrzenie to nie nosi żadnych znamion trzeźwego poruszania się w życiu, osądu, czy nawet refleksji wyrażanej ex post. Użyty język wypowiedzi  sprawia wrażenie jakiegoś  bełkotu na tematy spraw państwowych świadczący dobitnie o takim, a nie innym podejściu do życia, o dziecinnej mentalności sporej grupy osób mającej wpływ na zarządzanie państwem.
Wszystko to, w sposób dość oczywisty prowadzić musiało w prostej linii do zdarzenia, które nazywamy: „tragedią smoleńską”.


 V.
„Tragedia smoleńska”

 
O tym napisano już sporo.
Z wydarzenia tego uczyniono: z jednej strony kolejny już pomnik narodowy, historyczną, sekwencję krzywd i ran, a z drugiej - studium nad technicznym przebiegiem dramatu.
Poza tym - żadnej refleksji.
W życiu każdego człowieka wybija godzina „zero”, godzina prawdy kto jest kto, i co jest co.
Tragedia ta, dość okrutnie dopuszczona przez Boga, idąca po tej samej linii co rozbiory, klęska wrześniowa 1939 lub Powstanie Warszawskie, może stać się darem niebios w tym sensie, iż skłania nas Polaków do myślenia o Polsce na sposób nowy, dojrzalszy.
Patriotyzm, sprawiedliwość dziejowa, zapał i bohaterstwo nie wystarczają, by móc poruszać się po otaczającym nas świecie.
Potrzeba jeszcze dojrzałości, kontaktu z rzeczywistością  i inżynierskiej wiedzy, czego na przestrzeni wieków Polakom  ABSOLUTNIE  BRAKOWAŁO, a z czego wynikały klęski, upokorzenia, straty i morze ofiar.
 
„Zagrożeniem dla nas jesteśmy my sami.
Katastrofa w Smoleńsku jest cudem, by pokazać w jakiej my: Polska i Polacy jesteśmy sytuacji.”
[śp. gen. Sławomir Petelicki - twórca GROM]
 
Skupmy się ponownie  na fragmentach książki:
 
„03.03.2010  Janusz Strużyna - dyrektor Zespołu Obsługi Operacyjnej Kancelarii Prezydenta(!), potwierdzając  uczestnictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10.04.2010r,  zgłosił szefowi kancelarii premiera Tomaszowi Arabskiemu, konieczność zabezpieczenia przelotów samolotem specjalnym TU-154m.”
[ibidem]
 
Dzisiejsza widza ex post mówi nam, że równie dobrze ów dyrektor mógł by, u progu wybuchu Powstania Warszawskiego zgłosić zastępowemu hufca konieczność wyzwolenia Warszawy.
 
„Arabski nieudolnie organizował wizytę prezydencką w Rosji.
Nie sporządził zamówienia do Dowódcy Sił Powietrznych[zginął w Smoleńsku(!)] na lot do Smoleńska(sic)
Strona rosyjska odmówiła przyjęcia w Smoleńsku, polskiej grupy przygotowawczej odpowiadającej za ochronę prezydenta.
Poważnie traktującemu swe obowiązki oficerowi BOR powinno zapalić się czerwone światło ostrzegawcze.”
[ibidem]
 
Oczywiście, ALE śp. Prezydentowi i najwyższym dowódcom WP, którzy zginęli w Smoleńsku też się nic nie „zapaliło”.
Stanowi to obraz porażający.
 
Pomyślmy przez chwilę - jeżeli to był zamach to przychodzi nam stanąć, przynajmniej wobec dwóch istotnych problemów:

Problem pierwszy, to blamaż samego prezydenta i poległych z nim dowódców WP, bo to oni stali na wierzchołku strategicznej odpowiedzialności za państwo
Ginąc w takich okolicznościach upokarza się cały naród - trzeba to powiedzieć dobitnie i jasno, nie ulegając poprawności patriotyczno-politycznej.
Po drugie: jeżeli to był zamach, to mamy akt wojny, a tej rozgrywki nikt z  Polaków  nie podejmie, bo to nie nasza  mentalnościowa półka i w tym znajduje  jeden z centralnych punktów rozpraw o Polsce.
Nie mogąc sprostać wymowie tego rodzaju wydarzenia (akt wojny) upokarza się cały naród jeszcze bardziej.
Mając tego świadomość, spore rzesze społeczeństwa będące same przed sobą przekonane, iż był to zamach nie wyrażają entuzjazmu, by w obecnej sytuacji dochodzono prawdy.

Upokorzenia, o których mowa nie są niczym nowym w historii Rzeczypospolitej.
Władcy, królowie, prezydenci, marszałkowie, ministrowie, oficerowie stoją w jednym szeregu sprawców tych wydarzeń.
Czy władcy, królowie, generałowie, śp. prezydent Mościcki, marszałek Rydz-Śmigły, gen. Sikorski, prezydent Wałęsa i wielu, wielu innych, - odpowiadają za cokolwiek ?
Mowy nie ma !
Niestety, ucieczka od odpowiedzialności nie oznacza  uniknięcia odpowiedzialności.
Wspomniany prezydent Mościcki zmarł na wygnaniu nie doczekawszy wolnej Polski, co jest przejawem pobłażliwości losu.
Dziecinna iluzoryczność „polityki równowagi” min. Becka, poczynania gen. Sikorskiego lub późniejsze oczekiwania pomocy od Sowietów ze strony AK spotkały się z natychmiastową, prostą, acz już przerażającą konsekwencją.
Jak widzimy, nie tylko w „tragedii smoleńskiej”   odpowiedzialność materializuje się w sposób fizycznie prosty.

„Prezydent mocno przeżył porażkę PiS w wyborach 2007r.
Uważał bowiem, propozycje programowe PO szkodliwe dla Polski.”
[ibidem]
 
Jeżeli tak, to się wyborów nie robi.
Po tych wyborach władzę w Polsce oddano na 8 lat formacji absolutnie wrogiej narodowi i państwu.
Najwyższą cenę zapłacił, m.in. sam prezydent ginąc w Smoleńsku.
Prosto i szybko.
Panuje powszechne przekonanie, że wybierając prezydenta RP wybiera się osobę świadomą swej odpowiedzialności za państwo, za jego bezpieczeństwo i pomyślność.
W  „tragedii smoleńskiej” zniszczono ten obraz.
Złamane kolejny raz w swej historii społeczeństwo, wybrało w awaryjnych wyborach 2010 r  tragiczną groteskę, czyli Komorowskiego, Palikota i PO - podmioty programowo działające na szkodę Rzeczypospolitej.
Ten podstawowy mechanizm ponoszenia nieuchronnych konsekwencji z całą brutalnością dociera do ludzi.
Z tej perspektywy zaczynamy rozumieć zaistnienie minionych zdarzeń, np. klęski wrześniowej lub klęski Powstania Warszawskiego.
Przebieg historii Polski oraz obecny stan państwa nie wzięły się znikąd.
Jest rzeczą absolutnie zrozumiałą szok, który my - Polacy przeżywamy, uzmysławiając sobie, że przyczyną podstawową naszych klęsk jesteśmy my sami z naszym podejściem do życia i spraw !
Rolę wtórną, w pełni zrozumiałą, a nawet wzywającą nas Polaków do nawrócenia się z posiadanej mentalności, pełnią imperializmy, komunizmy, faszyzmy i genderyzmy.
Przyjęcie tego do wiadomości może stać się światłem dla przyszłych pokoleń.
Trzeba mieć odwagę, aby uznać, że zachowywaliśmy się jak debile, a potem mieliśmy pretensje, że nas wywożą, mordują, niebywale upokarzają na oczach świata albo, że nie możemy odnaleźć grobów naszych bohaterów lub stoimy wobec zatraty materialnego dorobku pokoleń.
 
W latach 1921-26 patrząc na wymowę położenia geopolitycznego Rzeczypospolitej, prowadzono w Sztabie Generalnym WP planistyczne, sztabowe studia nad tym, jak się ma zachować polska armia w wojnie na dwa fronty, gdy od wschodu zaatakują Sowieci, a od zachodu Niemcy.
Po latach zaborów, traktacie wersalskim i wojnie polsko-bolszewickiej zagrożenie było oczywiste.
Proszę sobie wyobrazić, że w 1926r nie kto inny, lecz kolejny nasz polski kandydat na męża stanu,  Marszałek Józef Piłsudski, dochodząc do władzy w wyniku zamachu majowego z góry oznajmił, że żadnych takich studiów dalej prowadzić się nie będzie, nie ma w tym żadnego celu, ponieważ w wojnie na dwa fronty jesteśmy przegrani i już !
Prace zatrzymano.
Trzynaście lat później spełnił się w całości scenariusz nad, którym próbowano pracować w Sztabie Generalnym.
Był to niepowetowany błąd  MENTALNY  Marszałka, który na starcie nie potrafił sprostać wyzwaniu wobec, którego stał.
Takie postępowanie, takie podejście do spraw doprowadziło do pogromu narodu i pogrzebało Rzeczpospolitą na 50 lat przynosząc Jej największe straty w historii.
Prowadzi się szerokie dyskusje nt,  „polityki min. Becka’, która na wile lat przed wojną była już bez istotnego znaczenia dryfując na falach polityki innych.
 
W programie TVP „Minęła 20-ta”, 28.08.2016r, prof. A. Zybertowicz powiedział tak:
 
„Dzisiejsze państwo polskie potrzebuje ludzi, którzy każdemu potencjalnemu agresorowi wyślą sygnał: <<Z nami łatwo nie będzie.>>”
 
„Tragedia smoleńska” jest od tego sygnałem BIEGUNOWO  odległym.
Duchowy następca - prezydent A.Duda, w ogóle tego typu sygnałów nie śni wysyłać.
Odnosi się wrażenie graniczące z pewnością, że przed niczym Polski nie obroni, a na wypadek wojny, paniki lub zawieruchy nie znajdzie posłuchu nawet u kaprala.
Oby nie.

Mąż stanu:
 
Nad tym zagadnieniem pozwolę się krótko zatrzymać.
Wielu z nas nie ma zwerbalizowanego pojęcia, co miałby oznaczać termin: „mąż stanu”, a dzisiejsi historycy i publicyści, będąc zakładnikami poprawności patriotycznej obraz ten jeszcze zaciemniają, działając na szkodę następnych pokoleń.
Mnożą oni  „mężów stanu”, którzy nigdy nimi nie byli, a niejednokrotnie wprost przeciwnie -  jak już zauważono,  walnie się przyczynili do poniesionych klęsk, strat, upokorzeń i cierpień.
Jestem zdania, że na podstawie wiedzy ex post  NIE można w poczet mężów stanu zaliczyć osób, które, m.in.:

- nie znały realnej rzeczywistości, w której przyszło im żyć i działać;
- nie potrafiły wziąć całościowej odpowiedzialności za podmiot, którego byli głową lub któremu służyli, np. za naród, państwo, wojsko lub Kościół;
- nie panowały nad przebiegiem istotnych wydarzeń sprowadzając los państwa do dryfowania na falach   łask historii;
- próbowały czegoś dokonać, a nie dokonały, przy czym doraźne zwycięstwo, np. w wojnie, w bitwie, w parlamencie, w dyplomacji lub gospodarce, bycia mężem stanu jeszcze nie dowodzi;
- kogoś lub coś istotnego zatraciły;
- wchodziły w skład wątpliwych stowarzyszeń, np. masonerii;
- nie potrafiły odczytać zamysłu Bożego.
 .
Bezdyskusyjnymi mężami stanu byli: św. Jan Paweł II, kard. Stefan Wyszyński  lub Mieszko I.
 
Fragmenty książki:
 
„Pracowałem u boku prezydenta L. Kaczyńskiego
Obserwowałem jego podejście do spraw państwowych i społecznych.
To był wzór męża stanu., głowy państwa.”
[Andrzej Duda; minister w kancelarii śp. Prezydenta, obecnie prezydent RP; ibidem]
 
Bez komentarza.
Nie mam sił na komentarz…
Szkoda papieru.

Kończąc, oddajmy jeszcze na krótko głos kartom książki:
 
„Nie wiadomo, czy rozmowy L.K. były podsłuchiwane.
Prezydent nie podejmował stanowczych działań, bo nie miał pewnych dowodów na inwigilację.
W 2007r  (2 lata prezydentury - przyp. Hazgrun) po objęciu rządów przez PO-PSL z MSZ odeszła p. minister Anna Fotyga.
Prezydent stwierdził:
„Grzech p. Fotygi polega na tym, że nie należy ona do korporacji.
Polską dyplomację opanowała korporacja stworzona przez B. Geremka.”
[ibidem]
 
Można spaść z krzesła słuchając bełkotu, iż  POLSKI  MĄŻ  STANU  to ten, kto nie za bardzo wie, co się dookoła niego dzieje i rozbrajająco stwierdza, iż rządy, w których  winien mieć decydujące znaczenie sprawuje korporacja.
Rządy, których konsekwencją stać się mogą katastrofy gospodarcze, niewypowiedziane upokorzenia, wojny lub zagłada.
Nic, tylko wsiadać do Tupolewa.
Z dozą przerażającego humoru można by stwierdzić, że jest to bardzo nowoczesne  podejście do spraw Rzeczypospolitej, bardzo nowoczesny „mąż stanu”, silny prezydent - uczciwa Polska.
 
 Reasumując:
- ludzie nie wierzą już w państwo, w odpowiedzialność jakiejkolwiek siły politycznej w kraju, w jakiegokolwiek „męża stanu”  i analizując na nowo historię Polski, dochodzą do przekonania, że muszą obronić się sami.
Odnowiła się zatem, dyskusja nad posiadaniem broni przez obywateli w domach - ot, taki nasz powstańczy, przedszkolny akt rozpaczy, którego dziecinność  jest szczególnie widoczna  na tle wizji ewentualnej nuklearnej zagłady Rzeczypospolitej.
Naród oczekuje kogoś, kto nie tylko stanowiłby punkt odniesienia dla ogółu, ale miałby realny wpływ na jego los - i nie znajduje !
Wszyscy jesteśmy gonieni do wyborów prezydenckich.
Potem następuje pustka, blamaż i upokorzenie.
 
24.09.2016 przewidziano w Poznaniu manifestację środowisk LGBT (geje, lesbijki).
Równolegle, z inicjatywy Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego (przedstawiciel władz RP !) miało odbyć się w Poznaniu Spotkanie Rodzin pod roboczym hasłem „Wielkopolska stawia na rodzinę”.
Lokalne władze miasta Poznania nie wyraziły zgody na przemarsz ani na spotkanie w miejscu publicznym.
W związku z powyższym Wojewoda Wielkopolski zdecydował, że Spotkanie Rodzin odbędzie się w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim oraz na terenie do niego przyległym.
Jeżeli Prezydent m. Poznania może posłać  „na drzewo”  w osobie Wojewody Poznańskiego polski rząd, to nie wiem jak w UE, ale państwo polskie póki co, jest co najwyżej państwem tekturowym w mieście Poznaniu.
 
 „Samorządy zaczną sprowadzać uchodźców wbrew rządowi Rzeczypospolitej Polskiej, co awizował już samorząd Gdańska.
Kto im zakaże ?
Tj. bunt przeciwko państwu, w którym biorą udział samorządy.
Jeżeli władze państwowe nie zgniotą tego w zarodku, to Polska się rozleci, bo to nie są zachowania przeciwko PiS, ale przeciw niepodległości Polski.”
[Witold Gadowski, w wywiadzie p. Marcina Roli (program: „W cztery oczy”, wRealu24.pl; opublikowany 04.09.2016 www.youtube.com]
 
Rodzi się pytanie, czy nasi rządzący - skąd inąd szlachetni, wykształceni, patriotyczni i porządni ludzie nadają się  W  OGÓLE  do tych ról ?
Czy w naszej mentalności kryteria ich wyboru nie są fałszywe, wręcz dziecinne ?
W pełni zapału zjawiamy się z parasolkami do skoków spadochronowych - i to na poważnie (min. Beck mając w ręku honor, był na poważnie przekonany, że wygra ewentualną wojnę;  powstańcy warszawscy i AK byli przekonani na poważnie, że wyzwolą Warszawę zmieniając układ sił w świecie; śp. prezydent L. Kaczyński był na poważnie przekonany - jak piszą Autorzy książki - że za pomocą narad, konferencji i przemówień stanie się silną głową uczciwego państwa, a obecny prezydent A. Duda i polscy kibice ustawicznie są przekonani na poważnie, że mamy świetną drużynę piłkarską, itd., itd.).
Istotą problemu nie jest brak pieniędzy, międzynarodowa koniunktura lub porządek konstytucyjny, ale dziecięce wyobrażenie otaczających nas  realiów, wyzwań i spraw.
W historii przekładało się to na wszystkie sfery życia państwa i dotyczyło całego społeczeństwa.
Dalsze propagowanie tego typu „mężów stanu” może skutkować kontynuacją klęsk i krwi w naszej przyszłości, a kto wie , czy nie trwałą zatratą.
Z propagandy, iż osoby posiadające mentalność naiwnych dzieci, oderwane od realiów, w sposób elementarny nie zdolne podjąć wyzwań są naszymi kandydatami na mężów stanu trzeba się wyzwolić, bo kolejny raz wpadniemy  w  przepaść.
Istotą problemu nie są czyjeś walory osobiste lub ich brak,
ALE
fakt, że przy takim podejściu do spraw osoba ta, staje się wprost  PRZYCZYNĄ  podstawową i główną klęski Polski i Polaków.
Zaborcy, czy krwawi okupanci  idąc za własną racją stanu dopełniali tylko dzieła.
 
W przeważającej większości wyłaniająca się negatywna ocena prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego nie jest oceną jego osoby, nie wynika z potępienia szlachetności, kultury, patriotyzmu, czy osobistego charakteru prezydenta, ale oceną sposobu podejścia do sprawowanej odpowiedzialności za całość państwa.
Istotą niniejszego komentarza nie jest urąganie komukolwiek, ale sprzeciw wobec fałszywemu oraz zmitologizowanemu traktowaniu spraw narodowych i państwowych.
 
Lekkość bytu:
 
Rzeczpospolita przechodzi od 27 lat dramat związany z posiadaniem własnego państwa.
Wydaje się, że dramat ten jest bezpośrednio związany z nierozliczeniem II Rzeczypospolitej oraz okresu II wojny światowej  i  ulega w znacznej mierze mitom, poprawności historyczno-narodowej, w której ogromne pragnienie Polaków na odzyskanie niepodległości i posiadania własnego państwa zupełnie zasłaniają wymowę faktów z przeszłości, a niekiedy nawet prostą, oczywistą prawdę materialną.
W okresie II Rzeczypospolitej nie zauważa się istotnych przygotowań na miarę zdarzeń, które miały nastąpić w 1939r.
Analogicznie, trwałość polskiego sierpnia 1980r  z całą brutalnością okazała się  pozorna z chwilą wybuchu stanu wojennego przechodząc następnie, poprzez „okrągły stół” w uwłaszczenie PRL.
Kolejny raz, my Polacy - i to w okresie pokoju - byliśmy nie gotowi i nie potrafiliśmy przejąć Rzeczypospolitej.
Przejęli Ją inni.
W konsekwencji dowiadujemy się coraz dobitniej - czego wielu nie przyjmuje do wiadomości - że kraj jest dalej w rękach dawnej nomenklatury i wpływów obcych mocarstw, a ewentualnego majątku, wypracowanego przez lata przez Polaków - dawno nie już ma bądź jest szczątkowy.
To, co zostało najprawdopodobniej przepadnie, bo w narodzie brak jest mentalności zdolnej do tego typu gier.
Naczelny Wódz Sił Zbrojnych III RP - jakim był śp. prezydent Lech Kaczyński - ginie „z marszu” w samolocie tychże Sił Zbrojnych wraz z całym dowództwem, po czym wszyscy przechodzą nad tym do porządku dziennego.
Ktoś zrobił zupełną komedię z Rzeczypospolitej na poziomie i w skali niespotykanej w dziejach.
 
Równolegle, obok nas, w świecie zgromadzone są pokaźne zapasy broni masowej zagłady, na zbrojenia wydatkowane są niewyobrażalne kwoty, toczy się zaciekła wojna służb i gospodarek o wpływy.
Powstaje zatem, pytanie:
 
Czy - poza tą lekkością bytu Polaków wszystkie inne bezsporne wartości, które dziedziczymy od pokoleń są na coś przydatne ?
--------------------------------------------------------------------

Istotne uwagi do samych Autorów:
 
1.
Wobec kompromisu aborcyjnego w III RP nie wiedząc  dlaczego, Autorzy cytują w książce  KŁAMLIWĄ(!)  wypowiedź śp. Prezydenta:
 
„Uważam, że kompromisu nie należy naruszać.
Obowiązujące regulacje dotyczące aborcji są zgodne z zasadami Kościoła Katolickiego.”
 
O tym, że nie są i nigdy nie były - nikogo w Polsce nie trzeba już przekonywać.
 
2.
Autorzy przytoczyli też wypowiedź śp. Prezydenta, który mówiąc o zasadach państwa prawa powołuje za przykład państwo niemieckie.
Należy przypomnieć, iż uśmiercanie, zagłada, grabież  i prowadzenie wojny było zgodne z prawem państwa niemieckiego, władz niemieckich, wg. reguł cywilizacji bizantyjskiej, w której to władza tworzy prawo, czyli władza stoi ponad prawem, władza jest prawem (mordowanie ludzi może być zgodne z prawem) tłumacząc i usprawiedliwiając wszelkie dylematy moralne obywateli. Tak działało nie tylko państwo Hitlera, ale także Prusy.
Jak pokazuje historia, społeczeństwo państwa prawa zbudowane na cywilizacji bizantyjskiej  zostały pokonane przez cywilizację turańską, w której z kolei, to siła jest prawem.
Znalazło to swoje zwieńczenie, w okresie powojennym, w którym zwycięscy zbrodniarze (Rosjanie) sądzili i masowo likwidowali zbrodniarzy przegranych.
Zbrodniarz  zbrodniarzowi nie będzie tłumaczył  ABC.
Reasumując: na tym polu pogląd śp. Prezydenta ukazany w książce pozostaje dla wielu nie jasny, rodzący wiele pytań, a wręcz  pochodzący z  nieznanych  wzorców .
 
3.
Nie wiedzieć dlaczego Autorzy, którzy w innych dziełach swojej twórczości (S. Cenckiewicz) dali jasno do zrozumienia społeczeństwu polskiemu, iż jest wiele miejsc, w których polską historię należałoby napisać od nowa, przedstawiając politykę historyczną śp. Prezydenta, dają przykład - skąd inąd - fatalnego oglądu historii:

„Moskwę drażniła polityka historyczna L. Kaczyńskiego, m.in. przywracanie pamięci o powstaniu warszawskim, co skłaniało do rozważań nad moralną i militarną odpowiedzialnością Sowietów za brak pomocy dla walczącej Warszawy.”
[ibidem]
 
Powyższe zdanie  jest oznaką niebywale posuniętego „syndromu sztokholmskiego” u autora takiego twierdzenia, wg którego ofiara miałaby oczekiwać pomocy u jednego z odwiecznych, bezlitosnych katów.
Coraz częściej na światło dzienne wychodzą proste, acz twarde w swej wymowie dla nas Polaków fakty historyczne, do niedawna ukrywane, wobec których, rzetelni i patriotyczni historycy, stojąc na straży poprawności historyczno-politycznej wciskają nam kit, m.in. wyrażając pogląd, iż my, Polacy mieliśmy prawo oczekiwać pomocy od ZSRS.
Oczywiście, jak fakty dobitnie ukazały - NIE MIELIŚMY.
Za ów syndrom, zapłaciliśmy ogromną cenę.
Założenie, iż Rosja kiedykolwiek nam pomoże w naszych żywotnych interesach jest założeniem samobójczym.
4.
Spoglądając na dramatyczną wymowę książki trąci już chyba tylko groteską stwierdzenie Autorów, iż:
 
„Dodajmy, że weto prezydenckie jest jednym z najważniejszych instrumentów realnego wpływu głowy państwa na obowiązującą w nim krajową i międzynarodową politykę.”
[ibidem]
 
Jeżeli taki ogląd, w patrzeniu na realny wpływ Głowy Państwa na obowiązującą w nim krajową i międzynarodową politykę miałby pozostać utrwalony w Rzeczypospolitej, to niech Bóg ma nas w swojej opiece !
 
Światopogląd społeczeństwa w dużym stopniu kształtują opinie elit.
Wielu historyków wykazuje się taką samą mentalnością jak  opisywani przez nich bohaterzy historii, czyli mentalnością dzieci.
 
Na szczęście, coraz więcej publicystów komentując wydarzenia bieżące zdaje się trzeźwieć w swoich osądach.
Nie spotkałem żadnej opinii historyka lub publicysty, w której wyrażałby on pogląd, że jakieś zdarzenie nie miało się prawa zdarzyć w tym sensie, że kompromituje Polskę w sposób niewyobrażalny.
Wprost przeciwnie: istnieją rzesze historyków i publicystów, którzy  UZASADNIAJĄ(!) - usprawiedliwiają   zaistnienie takich wydarzeń.

Sąd można przekonać, że pozwany nie wiedział, nie umiał się poruszać w meandrach prawa, popełniał błędy, był sam i trzeba wznowić proces.
Sąd bardzo trudno przekonać do wznowienia procesu twierdząc, że adwokat był  idiotą i  koncertowo przegrał sprawę.
Społeczeństwo łatwo przekonać, że nikomu nieznany  lub  lewacki jegomość opowiada bzdury.
Społeczeństwu bardzo trudno zauważyć możliwość, że  rzetelny, uczciwy i patriotyczny historyk lub fantastyczny, posługujący się pięknym językiem aktor, to na końcu życiowe dziecko.
Duża część elit patrzy na świat oczami dzieci.
Naród podąża  za  nimi.

Gra idzie o to, czy spotka nas, Polaków nowa syberiada i kamienie na szaniec, czy też unikniemy takiego losu.
 Niniejszy artykuł nie jest skierowany ad personam - mimo, że może zostać tak odebrany.
Jest tekstem ad meritum nad Rzeczpospolitą.
 
Na koniec trochę optymizmu:
 
Nuncjusz apostolski w Polsce, abp Celestino Migliore  na pytanie jak zapamięta Polskę, odpowiedział:
„Myślę, że jest to kraj zdolny do wzięcia swego losu we własne ręce.”
[abp Celestino Migliore: „Miedzy niebem, a ziemią”,TVP, 10.07.2016]
 
Oby…
 
Pozdr.
Robert Hazgrun

Hazgrun
O mnie Hazgrun

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka