W swoim wczorajszym wpisie oznajmiłem koniec hipotezy o „błędzie pilota” argumentując, że gdyby taka, lansowana nachalnie od pierwszych chwil po katastrofie, hipoteza była prawdopodobna, zupełnie inaczej wyglądałoby śledztwo, bo szybkie udowodnienie tezy o „błędzie” byłoby w interesie (również politycznym) wszystkich, którzy mieli w śledztwie cokolwiek do powiedzenia, i to przy maksymalnie podniesionej kurtynie.
Dla porządku podam, że wśród komentarzy pojawiła się jedna kontra, którą zamieścił „Pisior”, i według tej kontrargumentacji miałoby to wyglądać tak:
„Błąd pilota był oczywisty od pierwszych chwil po zamachu; wiadomo było również, a w każdym razie było to bardzo prawdopodobne, że podobnie jak w przypadku lądowania w Tbilisi prezydent Kaczyński będzie starał się wymóc na pilocie lądowanie, ale inaczej niż w przypadku Tbilisi, tym razem pilot posłucha wykonując zakazany regulaminami wojskowymi manewr i doprowadzi do tragedii.
Śledztwo jest nieudolne, a jego wyniki zostaną prawdopodobnie ukryte przed społeczeństwem dlatego, że ich ujawnienie wywołałoby zamieszki.
[Jak rozumiem] tłumy przybyłe pod Pałac Prezydencki i Wawel, po otrzymaniu takiej informacji, ruszyłyby niszczyć budynki rządowe i demolować sklepy.”
Tej narracji, stanowiącej oś propagandy wielu oficjalnych mediów w Polsce należy się przyjrzeć.
Rzeczywiście, jedną z pierwszych hipotez, stawianą tuż po katastrofie była hipoteza opisana przez „Pisiora”. Jej ślady można znaleźć np. tu (wielkie dzięki Gary Indiana): http://wyborcza.pl/1,75478,7752603,Odradzano_ladowanie.html
(informacja z dnia 10/04/2010, a więc z dnia zamachu). Interesujące, że dziennikarze już w kilka godzin po katastrofie mieli dostęp do zabezpieczonych przez służby rosyjskie śladów i zeznań kontrolerów lotów.
Ja również sądzę, że wstępne przyczyny katastrofy* były znane służbom rosyjskim już w kilkanaście minut po niej. Na pokładzie znajdowała się głowa państwa, członka sojuszu NATO, kilku wysokich generałów NATO, kilkadziesiąt osób zaangażowanych w przeszłości w proces desowietyzacji państwa polskiego.
Służby rosyjskie otoczyły taki lot i takli samolot czujna opieką. Wszelkie informacje od pracowników lotniska FSB uzyskała w ciągu kilkudziesięciu minut po ich zatrzymaniu i nie zakładam tutaj roboczej hipotezy, że przsłuchiwani „poszli w zaparte”.
Pozostaje więc w mocy pytanie, dlaczego śledczy rosyjscy (a w zasadzie polski i rosyjski rząd), mając oczywiste dowody własnej niewinności i wiele na poparcie tezy na awanturniczy charakter eskapady wrogiego obozu, nie domagali się głośno międzynarodowej komisji?
„Bo wyniki jej prac groziłyby zamieszkami!” pisze Pisior.
Jak rozumiem, wyniku komisji rosyjskiej poddane do wierzenia opinii publicznej po, dajmy na to, roku, takich zamieszek nie wywołają, bo będą bardziej wiarygodne, niż te z hipotetycznej międzynarodowej?
Pozostaję w zadumie na dobrotliwością Rosjan, którzy partaczą śledztwo w sprawie katastrofy TU-154, mataczą i zacierają ślady narażając się na drastyczny spadek zaufania na świecie, w celu uchronienia NATO-wskiej Polski przed falą zamieszek i niepokojów.
Co jednak będzie, jeśli komisja rosyjska opublikuje „niezbite” dowody winy pilota 19 czerwca 2010? Czy będzie to dowód na chęć wywołania w Polsce wojny domowej?
* Wstępne to znaczy: albo z zeznań kontrolerów lotu, nasłuchów, wynika wstepna hipoteza o błędzie pilota, albo my (my i Polacy) zrobilismy samolotowi "kuku", ale wtedy też to wiemy.
Pozdrawiam
P.S.
WAŻNE: Kilka dni temu postawiłem hipotezę, że poprzedzająca katastrofę TU-154 akrobacja Iła-76 miała na celu uzyskanie spreparowanych zapisów urządzeń pokładowych prezydenckiego Tupolewa.
Dzisiaj, polscy dziennikarze, znaleźli radiokompas. Pisze o tym FYM, podnosząc jednocześnie innego rodzaju watpliwości: http://freeyourmind.salon24.pl/180466,brawo-dziennikarze
W ślad za: http://www.fakt.pl/Znalezlismy-czesc-tupolewa-Czy-bedzie-przelom-w-sledztwie-,artykuly,71556,1.html
Znaleźli dość duże urządzenie, na powierzchni gruntu, po miesiącu działań specjalistów i szabrowników, którzy za kawałek blachy brali 100 Euro.
Moja teza: urządzenie było pasażerem Iła, a po obiciu szpadlem znalazło się na lotnisku tuż przed peregrynacją naszych Indiana Jonesów.
Inne tematy w dziale Polityka