Nie będzie wojny z Rosją za Smoleńsk nie dlatego, że nie mamy odpowiedniej siły wojskowej, ale dlatego, że jako rodacy Błogosławionych Jana Pawła II i Ks. Jerzego Popiełuszki wyznajemy zasadę zło dobrem zwyciężaj.
Co to jest prawda?
Od zarania dziejów ludzkości zadajemy sobie to pytanie i w naszym, realnym, materialnym, trójwymiarowym świecie nie jesteśmy w stanie prawdy zrozumieć. Tęsknimy do niej bardziej, niż jesteśmy skłonni się do tego przyznać. Ileż potrafimy zaryzykować, byle pozyskać prawdę? Ileż metod i technologii wymyślamy?
A jest taka granica, za którą prawda jest oczywistością. Tą granicą jest przejście ze świata materii poza trzy wymiary - w sferę ducha. Tam, gdzie jak mówią fizycy czas staje się parametrem - można się w nim przenosić w dowolną chwilę przeszłości i przyszłości. Jak można usłyszeć od ludzi, którzy byli na tej granicy, dusza ludzka, po opuszczeniu ciała już "widzi" całe swoje życie w pełnym blasku prawdy.
I staniemy wobec tej prawdy, razem z Nim, by ocenić na co zasłużyliśmy. Reguły były przecież wyraźnie podane. Osiągniemy sprawiedliwość.
Czy jesteś już gotowy, by stanąć w blasku Prawdy?
Jeżeli nie, to na co czekasz? Przecież ta granica jest tak blisko. Może się czaić za każdym zakrętem twojej drogi. Jeżeli pożyjesz jeszcze kilka (naście, dziesiąt) lat, to jest szansa na jakieś poprawki. Ale musisz ją wykorzystać już od teraz.
Znam ludzi, w różnym wieku, którzy wpadli w takie koleiny kłamstw, że już nie potrafią samodzielnie się z nich wydostać. Boją się nawet myśleć o tej granicy. A jeżeli przyjdzie choroba, lub demencja starcza, to pozostaje tylko przerażenie. Nieludzkie znamię strachu w oczach. Krzyk rozpaczy. Boże, jeszcze nieeeeeee!
Wtedy pozostaje tylko ufność w Boże Miłosierdzie. Ale jak się do tego przekonać, by z wiarą wyznać?
JEZU, UFAM TOBIE.
Czy jesteś pewien, że powinieneś codziennie wypowiadać: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"? Czy rzeczywiście potrafimy odpuścić tym, którzy wobec nas zawinili?
Czy po śmierci jest jeszce jakaś szansa na poprawę? Jakiś czyściec? Może ci, którzy jeszcze żyją mogą mi pomóc? Tylko jak ja się wobec nich zachowywałem? Czy będą chcieli o mnie pamiętać? Pewnie tak, jak ja o nich pamiętałem: ...jako i my naszym...
Często używamy zwrotów rzekomo świadczących o naszym odniesieniu się do Boga, ale z dalszego toku narracji wcale nie wynika, że rzeczywiście wierzymy w to, co mówimy, że potrafiliśmy Bogu zaufać.
Dyskusja, dotycząca katastrofy smoleńskiej, jest szczególnie nabrzmiała, takimi sformułowaniami ze sfery ducha, z trzech powodów:
- człowiek ma naturalne pragnienie poznania prawdy, a w tej, mocno nas wszystkich absorbującej sprawie wypowiedziano tyle kłamstw, raniących uczucia żyjących, dla których wiele osób poległych w wyniku katastrofy, były osobami bardzo poważanymi, lub wręcz bliskimi. Chcemy wierzyć, że lecąc do Katynia odchodzili do Nieba, bo inaczej przygotowana przez nich modlitwa "Od nagłej i niespodziewanej śmierci - zachowaj nas Panie" byłaby szczególnym rodzajem kłamstwa, była by szyderstwem.
- wiele znaków świadczy o tym, że poległa pod Smoleńskiem Delegacja Katyńska, była i nadal jest pod szczególną opieką Błogosławionego Jana Pawła II. Pozwolę sobie zauważyć tylko te najwyraźniejsze:
- Ofiara miała miejsce w dniu V rocznicy śmierci Papieża Polaka, liczonej liturgicznie, bo 2 kwietnia 2010 był Wielki Piątek.
- Raport MAK zaprezentowano w Moskwie w tym samym dniu, w którym na Watykanie ogłoszono decyzję o beatyfikacji Jana Pawła II.
- Filozofia przesłania do Rosjan, wieziona w smoleńskim TU154M, była oparta na wieloletnim nauczaniu i modlitwie naszego Orędownika Golgoty Wschodu, sprowadzającym się do prawdy i przebaczenia.
3. Tylko odniesienie reakcji Polaków, na prawdę o zamachu, do Bożego Miłosierdzia
daje nadzieję na odstąpienie od panicznego lęku ze strony wszystkich tych,
od których zależy ujawnienie dowodów,
- zarówno polskich wyborców (bo tylko polski rząd może skutecznie żądać zwrotu wraku, czy zezwolić na przebadanie zwłok),
- jak i rządzących międzynarodową opinią publiczną (dostęp do zdjęć satelitarnych z 10 kwietnia 2010)
Czy zmierzamy wreszcie do wyjaśnienia?
Powrót do zdrowia Profesora Kazimierza Nowaczyka zostaje powszechnie odczytywany jako nadzwyczajna ingerencja Opatrzności Bożej, dokonana dla wyjaśnienia zagadki smoleńskiej. Strach pomyśleć, jak by wyglądało przygotowanie do kolejnej publicznej prezentacji, tym razem w Ameryce, gdzie trzeba szukać sojuszników w odkrywaniu prawdy, gdyby zabrakło KaNo. Prawdopodobnie gwałtowna sepsa, która zatakowała go po prezentacji w Brukseli, była przyczyną rezygnacji przez prof. Biniendę z wystąpienia na temat Smoleńska, na konferencji w Pasadenie, bo głównym rozprowadzającym w dojściu do niezależnych środowisk naukowych jest przecież dr Nowaczyk. Dzięki Bogu, wraca powoli do klawiatury.
Intensywne prace Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza, przeprowadzone w ciągu ostatnich kilku miesięcy, pozwoliły sformułować hipotezę zamachu, jako najlepiej wyjaśniającą długi szereg pytań, które narosły po dwóch latach rzekomego śledztwa prowadzonego przez ekipę Donalda T.. Piszę "rzekomego", gdyż jak się okazało ani Prokuratura Wojskowa, ani Komisja Millera nie zbadały podstawowych dowodów przy wyjaśnianiu katastrof lotniczych, jakimi są szczątki samolotu i miejsce jego upadku, a także, na obecność śladów materiałów wybuchowych, jedynych dowodów materialnych, jakie do Polski wróciły, czyli ciał ofiar, zamkniętych w zalutowanych trumnach. Na osobną notkę zasługuje pieczołowitość w ukrywaniu przed opinią publiczną zdjęć stelitarnych przekazanych, poufnie już w maju 2010, naszym władzom przez Amerykanów.
Teraz trzeba teorię zamachu potwierdzić lub obalić w oparciu o wymienione wyżej podstawowe dowody, ale tu, nawet przy próbie odzyskania wraku, Donaldowi T. puściły nerwy i wezwał swoich pretorian do zablokowania uchwały Sejmu. Przy okazji, jak klasyczny kieszonkowiec, krzyczący "łapać złodzieja" nazwał PiS Targowicą, czym sprowokował Jarosława Kaczyńskiego do wyraźnego nazwania rzeczy po imieniu, kto jest winny katastrofy.
Doprowadziło to wreszcie do opublikowania stanowiska domagającego się rzetelnych badań ze strony kilku licznych i uznanych środowisk naukowych, jak tutaj, tutaj i tutaj. Nawet niektóre, spolegliwe do tej pory media głównego nurtu też zaczęły drążyć drogę do prawdy, że wspomnę tylko Gościa Niedzielnego, w którym nie tylko Tomasz Rożek uznaje, że już nie wolno milczeć, a niewygodne dla rządzących pytania zadaje już Red.Naczelny. Nawet RMF, gdzie E.Klich sypie metodę oszczerstwa: "po tych telefonach od ministrów, żeby bardzo szybko dostać rozmowy w kabinie, że jest tendencja, żeby pokazać, że piloci zawinili, że piloci są głównymi odpowiedzialnymi". Proszę, proszę... okazuje się, że faktycznie ktoś naciskał, tyle że nie na pilotów, tylko na badających przyczyny katastrofy, z gotowym oszczerstwem, kierującym winę na wciągniętych w zasadzkę.
A ostatnio opublikowane, świetne wywiady z Markiem Dąbrowskim pozwoliły mi dostrzec, że nawet tacy miszcze, jak prof. Artymowicz zaczynają odwrót i przestają nazywać pilotów tupolewa samobójcami, przyznając, że BARDZO DOBRZE WYKONALI MANEWRY I ZROBILI WSZYSTKO CO SIĘ DAŁO
Wystraszeni idą w zaparte.
Co bardziej niecierpliwym wydawało się, że to już końcówka Donalda T., a tu TVP przyznała mu Victora i w sondażach uzyskał 5% wzrost notowań dla PO. I znów może liczyć na swoje 8 mln głosów.
Jak to? Dlaczego?
A no dlatego, że wyborów nie wygrywa się argumentacją merytoryczną, a głównie żonglując uczuciami. Przeciętny konsument grila, piwa i lekkiego programu TV nie dopuści do tego, by zmieniono jego premiera, obściskującego się z potencjalnie niebezpiecznymi dla nas sąsiadami w osobach Putina i Merkel, na "rozjuszonego szaleńca, gotowego walczyć ze wszystkimi, byle dowieść swoich racji". Pójdzie do urny ze strachu.
Przeciętny konsument nie cierpi Jarosława Kaczyńskiego, a Antoniego Macierewicza najchętniej oddał by do psychiatryka.
Przeciętny konsument nawet nie próbuje wczuć się w sytuację osoby, której zamordowano najbliższych, a następnie odsądza się ją od czci i wiary za jakiekolwiek próby dochodzenia prawdy o tym morderstwie.
Dla przeciętnego konsumenta jest oczywiste, że na akt wojenny ze strony Putina będziemy musieli odpowiedzieć zbrojnie, a przecież nie mamy kim walczyć i przede wszystkim nie chcemy walczyć.
Takie obawy przeciętnego konsumenta zostały zaprogramowane przy wykorzystaniu wszelkich naszych, słusznych przecież, nazwań rzeczy po imieniu: kłamstwo, zamach, akt wojenny, zaprzaństwo, zdrada stanu, wypowiedzianych bez drugiej części, wynikającej z nauki o odpuszczaniu win. Kiedy mówimy te, jakże ważne, słowa prawdy, to na jednym oddechu musimy dodawać, że jako chrześcijanie umiemy wybaczać naszym winowajcom. Jeżeli tego nie będziemy mówili powszechnie, jako cała solidarnościowa prawica, to nigdy nie przekonamy wystraszonych, by zagłosowali za prawdą. Ze strachu znowu zagłosują na Donalda T. i Bronisława K.
Nie straszcie wojną.
Naszym, wiernych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, obowiązkiem jest przekonanie wystraszonych, że nie jesteśmy zagrożeniem dla pokoju.
Przeprowadziłem wczoraj dwie rozmowy z młodymi, wykształconymi z dużego miasta. Obaj zdawali sobie sprawę, że jedynie hipoteza zamachu wyczerpująco wyjaśnia zagadki smoleńskie. Obaj też nie mogli zaakceptować mojego stwierdzenia, że musimy się nauczyć żyć ze świadomością braku zainteresowania i reakcji na zamach na Prezydenta RP i Dowódców Wojska Polskiego, ze strony sojuszników NATO. Jednak nie mieściło im się to w głowach z całkiem różnych powodów.
Jeden - zwolennik PiS - nie mógł się pogodzić z koniecznością odpuszczania winowajcom, którzy nie wykazują skruchy, żądał sprawiedliwości. Trudno mu było zaakceptować, byśmy nie domagali się wypełnienia zobowiązań sojuszniczych. Nawet postawienie donalda T. i Bronisława K. przed Trybunał Stanu nie było w stanie zadowolić jego poczucia sprawiedliwości.
Drugi - przerażony wizerunkiem Jarosława Kaczyńskiego - nie chciał uwierzyć, że po udowodnieniu zamachu my pogodzimy się z brakiem reakcji ze strony sojuszników.
Jak wiele mamy do zrobienia przed wyborami, które będą musiały nastąpić po udowodnieniu zamachu, by znowu nie nastąpił pat!
Rodzinnie jestem mężem, ojcem i dziadkiem. Maksyma życiowa: polityka zbyt mocno wpływa na nasze życie, by ją zostawiać zawodowym politykom. Politycznie: - aktywne uczestnictwo w budowaniu SOLIDARNOŚCI od 1980 - moderator Katedralnego Duszpasterstwa Młodzieży,do 2 lipca 2016 - członek Rady Politycznej PiS. Do końca września 2014 pracowałem jako parkingowy i wówczas mój blog miał nazwę "Zapiski Parkingowego". Po wygranych przez PiS wyborach czas najwyższy, by Polska zrealizowała swoją misję powstrzymania podboju Europy przez tandem KGB-NRD. Od stycznia 2016 pracuję jako kierowca małej ciężarówki i czekam na możliwość przyczynienia się do realizacji powyższej misji.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka