Nie chcę tu rozpalać kolejnej dyskusji na temat: Co lepsze? Linux czy Windows.
Bo i dyskusja byłaby jałowa. I tak większość użytkowników komputerów nie ma praktycznie żadnego wyboru. Kupują to co wybrał za nich producent sprzętu... Jest gorzej niż w polskim parlamencie. Windows jest jak zjednoczone PO-PiS a Linuksy co najwyżej mogą robić za antysystemowy plankton. Rozbite na dystrybucje, bez jakiegoś znaczącego podmiotu, który mógłby je ogarnąć, wcześniej czy później kończą jak antysystemowy Kukiz lub jednorazowy Hołownia.
Ale analogii jest więcej...
Zdecydować się na Linuksa tylko dlatego, że nie lubi się Bila Gatesa to tak jak zagłosować na Trzaskowskiego bo ma się jakieś "ja cię nie mogę" do Jarosława Kaczyńskiego. To musi skończyć się piękną katastrofą.
Instalowanie systemu, o którym się nic nie wie jest jak głos na kandydata, który nie przedstawił programu.
Równie dobrze można by wybierać na podstawie tego, który system oferuje ładniejszy zestaw tapet na pulpit.
Ale chyba tak właśnie wybiera część tego bardziej wysublimowanego elektoratu.
Który ładniejszy? Duda czy Trzaskowski? Debian czy Ubuntu?
A zresztą są i tacy, którzy nadal chyba tęsknią za Kwaśniewskim. Tak jak za Windows XP. Nawet jeśli ich pupil wiecznie miał problemy ze stabilnością i był podatny na hakowanie przez specjalistów z Moskwy.
Cóż... Cieszmy się jednak , że o tym kogo wybierzemy na prezydenta zdecydują głosy zwykłych ludzi.
Bo jakby decydowali o tym celebryci, redaktorzy GW, Newsweeka i urzędnicy z Brukseli to do wyboru byłby Trzaskowski Home i Trzaskowski Professional.
