Stadion Miejski im. Henryka Reymana w Krakowie (stadion użytkowany przez Wisłę Kraków) to doskonały przykład cudu gospodarności. Niezwykłość tego zjawiska polega na cudownym rozmnażaniu się wydatków związanych z budową obiektu. Wydatki te nadal rosną… mimo, że teoretycznie budowę dawno zakończono.
Projekt architektoniczny stadionu autorstwa Wojciecha Obtułowicza okazał się delikatnie mówiąc mało funkcjonalny w praktyce. Mówiąc wprost, stadion wymaga wielu przeróbek (np. w konstrukcji dachu), które wymagają zamian wykraczający poza projekt budowlany. Sęk w tym, że miasto nie zagwarantowało sobie praw do takich zmian.
Teraz czytam w Gazecie Krakowskiej, że aby wykonać niezbędne poprawki trzeba wykupić od autora projektu prawa autorskie za jedyne 6,6 mln zł (sześć milionów sześćset tysięcy). A stadion do tej pory kosztował miasto ponad 600 mln zł (projektant już otrzymał 6,8 mln zl).
Prezydent Jacek Majchrowski chce wykupić te prawa, a pieniądze na ten cel miałyby pochodzić z oszczędności na innych inwestycjach. Ta, ciekawe jakich.
Na razie jednak musi jeszcze przekonać radnych miejskich. Kolejne podejście w sierpniu.
I kto mieszkańcom Krakowa wytłumaczy dlaczego wielokrotnie mają płacić za ciągle niefunkcjonalną fuszerkę.
Na podstawie
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/3929829,krakow-miasto-znow-musi-slono-zaplacic-za-stadion-wisly,id,t.html
Ps
Jak słusznie zauważył komentujący ten blog JER: doszukiwanie się błędów wyłącznie po stronie projektanta może być bardzo mylące. Należy wyraźnie podkreślić, że miasto jako zleceniodawca ingerowało w kształt i funkcjonalność stadionu już w trakcie budowy.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka