J pił przez lata. Pił, bo życie było okrutne, bo tylko w alkoholu umiał utopić to, co zżerało mu duszę. Nic go nie mogło z tej drogi zawrócić, ani błagania żony, ani płacz dzieci. I pewnie piłby tak aż do zatracenia, gdyby nie zderzenie ze ścianą. Ścianę postawiły przed nim dwie osoby. W domu syn, a w pracy przyjaciel.
Jednego dnia zdarzyło się, że dorastający już syn nie był w stanie dłużej znosić upokorzeń doznawanych od pijanego ojca. W emocjach uderzył ojca i wypchnął go za drzwi domu. Zdziwiony, może zszokowany zdarzeniem J poszedł do przyjaciela. Nie wiem, czego tam szukał, ale najwyraźniej nie znalazł tam tego. Przyjaciel dał wyraźny znak, że nie będzie dłużnej go chronił.
J próbował jeszcze odegrać się na synu i rodzinie, ale pozbawiony „wsparcia” w końcu dał się namówić na odwyk.
Z leczenia wrócił odmieniony. Nie pił. I robił wszystko by nie mówić przy nim o piciu. W głowie stworzył sobie mechanizm, który nakazywał ukryć w niepamięci lata, kiedy pił. Gdy tylko ktoś wspomniał o dawnych grzechach J wycofywał się i zamykał w sobie lub zaprzeczał przypominanym faktom. Czasem reagował agresją.
Stan ten trwa w takiej formie od lat. Tylko świat, w którym żyje J, jest coraz bardziej zamknięty.
Ktoś kiedyś zapytał się dorosłego już syna J, czy dałby radę wybaczyć ojcu.
- Może. Gdyby raz potrafił się szczerze przyznać do zła, które wyrządził. Ja cały czas gryzę się z myślą, że go pobiłem. Może gdyby choć raz się przyznał... To może bylibyśmy kwita.
w średnim wieku, niezbyt dynamiczny, z małego miasta przeniosłem się do dużego by w końcu uciec na wieś ;) Jeżeli przez jakiś dłuższy czas mnie nie ma to znaczy, że straszę prosiaki w lesie. kmarius[at]poczta.fm
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości