Internet i Salon żyją sporem na linii Polska - Izrael. Sporem wokół nowej ustawy o IPN.
Jako postronny (choć nie całkiem) obserwator zastanawiam się o co tu właściwie chodzi. Bo raczej nie o sformułowanie: "polskie obozy zagłady". Bo takowych przecież nie było i nie ma się co dziwić, że nasz kraj chce się bronić przed niesłusznymi pomówieniami o współudział w planowaniu i realizacji zbrodni holocaustu.
Może termin ogłoszenia zmian w ustawie był niewłaściwy? Za bardzo zbiegł się z kolejną rocznicą wyzwolenia obozu w Auschwitz? Ale to przecież o prawdę o historii m. in. tego obozu chodzi.
Może ktoś tam w Izraelu boi się, że nowa ustawa o IPN zablokuje też jakąkolwiek dyskusję o zbrodni w Jedwabnem lub pogromie kieleckim? Ale jeśli jest w IL taka obawa to trzeba o tym rozmawiać... Od tego jest dyplomacja.
***
Niestety dyplomacja w czasach social media wygląda jak zabawa dzieci w piaskownicy. Idzie dobrze dopóki jedno z dzieci nie zechce nagle zmienić reguł gry. I nagle zaczyna się kłótnia.
W polityce i dyplomacji uprawianej po dziecinnemu rolę piaskownicy spełnia Twitter, Facebook i inne media. A spór w nich prowadzony jako żywo przypomina dziecięce kłótnie o zabawki i miejsce w piaskownicy.
Niestety najgorsze co w takiej sytuacji można zrobić to przyłączyć się do "dziecięcej" kłótni. Gdybym jako ojciec tak sobie pozwalał, na takie wchodzenie w interakcje z dziećmi, to marnie wyglądałby mój dom.
Tak więc liczę na to, że w polskiej i izraelskiej dyplomacji znajdą się jednak ludzie na tyle dorośli by nie eskalować sporu, a szukać wspólnych dróg do wspólnego celu. Czyli do prawdy o II Wojnie i zbrodniach w jej trakcie dokonanych.