Są w naszym kraju ludzie, którzy chyba lubią reagować nagłym, nieświętym oburzeniem...
Są oburzeni bo w powszechnych wyborach wygrywa ugrupowanie, na które nie głosowali. I w tym nieświętym oburzeniu potrafią głośno wyrażać swoją opinie o tych, którzy w ich ocenie "zakłócili święto demokracji" i śmieli głosować inaczej niż europejski nurt postępowy nakazuje...
A "X" w kratce Wam na drogę...
Ja w moich rodakach z małych miasteczek i wsi widzę trzeźwo myślących ludzi, którzy dobrze widzą to co dzieje się na naszej scenie politycznej. Dobrze oceniają, kto wreszcie zaczął dbać o los zwykłych Polek i Polaków, a nie tylko tych z grona biznesowo-politycznych układów.
Są też ludzie, którzy od czasu do czasu odkrywają jakiś swój związek z Kościołem Katolickim... Np. gdy nagle sobie przypominają o tym, że wypadałoby ochrzcić dziecko. A na przypomnienie o tym, że przed chrztem należało postarać się o legalizację związku zaczynają głośno wyrażać swoje oburzenie... Że jakiś ksiądz vel klecha będzie ich pouczał jak się mają prowadzić.
To im chyba najbardziej był potrzebny film braci Sekielskich... Tak aby wzmocnić silę oburzenia.
Ale coś Wam powiem. Ten film jest o księżach, którzy byli tacy jak Wy. O księżach, którzy zapomnieli o tym, że powołanym jest się na co dzień, a nie tylko od "większego święta".
