hildegarda hildegarda
43
BLOG

Amerykanie to Talibowie

hildegarda hildegarda Rozmaitości Obserwuj notkę 56

 

Mniej więcej rok temu byłam we Włoszech, w Piemoncie, gdzie niestety nie piłam najlepszych win na świecie, tylko te słodkie musujące moscati d’asti, które są mniej wyrafinowane, ale za to lepiej sprzedają się Rosji. Wyjazd był jednak bardzo udany pod względem towarzyskim. Ekipa międzynarodowa: tak dziwna zbieranina typów ludzkich, że gdyby popełniono w wożącym nas autokarze zbrodnię, wyszedłby z tego kryminał w stylu „Dziesięciorga Murzyniątek”, czy coś.
Jednym z uczestników był Rene, facet z Kanady, właściciel strony internetowej o winach i samochodach (ciekawe połączenie). Jedna rzecz była niesamowita: Rene pochodził z rodziny – no nawet nie wiem, jak to napisać – osiemnaściorodzietnej. Miał siedemnaścioro rodzeństwa. Twierdził, że przez wszystkie lata, gdy był w domu, nie widywał swojej matki w innym stanie, niż błogosławionym. Wyobrażacie sobie ten stół, przy którym wszyscy oni siadali do obiadu? Sam miał skromniej: zaledwie pięcioro dzieci, jednak w wieku 54 lat był już wielokrotnym dziadkiem. No i mieli taki fantastyczny zwyczaj (wprowadzony przez jego żonę, lekarkę), że każdego roku robili sobie zdjęcia w bożonarodzeniowy poranek, w identycznych piżamach: niebieskich dla panów, różowych dla pań. Te piżamy żona szył już od początku listopada, żeby co roku były inne. Wspominam o tym już teraz, w październiku: może kogoś zainspiruję.
No i ten Rene opowiedział mi pewną historyjkę, która przypomniała mi się właśnie parę dni temu, kiedy leżałam sobie w pianie i rozmyślałam o tym, że świat jest niesprawiedliwy (tu powinien być emotikon wyrażający ironię oraz autoironię).
A było to tak. Rene wraz ze swą połowicą wyjechali na tak zwaną croisiere po Stanach Zjednoczonych. Czyli na wycieczkę objazdową. Zorganizowane to było w taki sposób, że do każdego posiłku (niezależnie od miejsca, w którym się zatrzymywali) siadali z tym samym małżeństwem. Parę ową stanowili: emerytowany inżynier z Teksasu, zawiadujący platformą wiertniczą – chłop dwa metry wzrostu i z półtora metra w barach, oczywiście w kowbojskim kapeluszu i butach ze szpicami, oraz jego filigranowa, maleńka żona, która nigdy nie odzywała się nie pytana. No i właśnie to chłopiszcze opowiedziało mojemu Rene następującą historię. Otóż rok wcześniej w ich miasteczku wydarzyła się tragedia. Zwolniony z więzienia za dobre sprawowanie zboczeniec przyjechał w ich strony, i pierwsze co zrobił, to złapał kręcącego się dwunastolatka, zawlókł go do lasku, zgwałcił i, jak sądził, udusił. Jednak po pewnym czasie nieprzytomny dzieciak ocknął się, dowlókł do domu i opowiedział, co się stało. Wszyscy faceci z miasteczka, jak jeden mąż ruszyli w pogoń za przestępcą. Po paru godzinach złapali go, zawlekli na autostradę, do budki telefonicznej, gdzie został związany i przykuty w środku do drążka. Następnie, z tej samem budki jeden ze ścigających zadzwonił do ojca dzieciaka i powiedział: bydlę, które skrzywdziło twoje dziecko jest tu i tu. Ojciec, niewiele myśląc, załadował flintę do swojego Dodge’a i pojechał. Zwalniając na moment przy budce telefonicznej oddał trzy celne strzały i wrócił do domu.
Oczywiście, został aresztowany. Zrezygnował z obrony adwokata. Powiedział, że będzie się bronił sam. Stanął przed sędzią, zapytany, co ma na swoją obronę, opowiedział historię, a potem patrząc w oczy sędziemu spytał: co wysoki sąd zrobiłby na moim miejscu. A wysoki sąd, nie spuszczając wzroku oświadczył: zrobiłbym dokładnie to samo. Tok, tok, tok młotkiem - i rozprawa zamknięta. – I to jest proszę pana prawdziwa sprawiedliwość – oświadczył człowiek z Teksasu mojemu zbulwersowanemu Rene, który wyznał mi, że prawdziwi Kanadyjczycy mówią tylko po francusku. – Oni się niczym nie różnią od Talibów – dodał jeszcze – ta sama zapiekłość i ograniczenie. Oni nic nie wiedzą o NASZEJ demokracji. Bo Rene bardzo wierzył wyższość kultury europejskiej.
 

hildegarda
O mnie hildegarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości