hildegarda hildegarda
211
BLOG

Żeby zapamiętać

hildegarda hildegarda Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Niektórym moim przyjaciołom życzyłam na Święta, żeby każdego dnia spotkało ich coś, co warto pamiętać. W tej masie dni, które przez nas przepływają zostawiając coraz więcej skrzywień i zmarszczek – ale także mnóstwo niepotrzebnej nikomu (poza nami samymi) wiedzy. Okropne, ale trudno po dwóch tygodniach przypomnieć sobie te chwilowe mgnienia, uśmiechy, ciepło wokół serca, które w chwili gdy się dzieją przysłaniają cały świat. A przecież właśnie dla tych momentów żyjemy. Podobno mózg to gdzieś notuje, ale trudno się do tego dogrzebać. 

Ja chciałabym z ostatnich dwóch dni zapamiętać A/ niezwykły sen, który miałam i B/ koncert, na który wybrałam się z Dominiką (akurat tego dnia skończyła 40 lat, a znamy się od lat 34 – czyli od Starszaków).
 
Sen był niesamowity. Po prostu w pewnym momencie opuściłam moje ciało i popłynęłam nad światem. „A więc to znaczy śnić świadomie!” – pomyślałam. I jeszcze: „To takie proste!”
Potem sama zastanowiłam się, jaki jest cel tego snu i sama sobie odpowiedziałam: czuć nieskończoną wolność i zachwyt - bo to co wiedziałam, było piękne. Świat wyglądał, mniej więcej, jak jeden z obrazów Henryka Wańka. Mistyczna geometria. Mocne, ale wyważone kolory. Nakładające się na siebie perspektywy. Rzecz zupełnie nie do opisania językiem jawy. Leciałam nad tym obrazem i cieszyłam się tak, że zupełnie fizycznie czułam ciepło wokół serca. Jednak obraz miał swoje granice – za tą granicą była ciemność. Dotarłam do jej skraju i wtedy poczułam, że coś – jak magnes – ciągnie mnie w tą stronę. Ogromnym wysiłkiem pozostałam tam, gdzie było jasno.
 
Leciałam dalej. Dotarłam do ogromnej kanciastej budowli (Wieża Babel? Piramida?), z milionami korytarzy – w pionie i poziomie. Podniosłam ręce do góry i spadałam wąskim tunelem w dół. A potem sunęłam w tej samej pozycji w poprzek.
 
(W tym momencie mojej opowieści pan B. mówi: -Zlituj się, ja codziennie rano przekonuję się, że mam nromalną żonę).
 
Nie pamiętam, z jakiego powodu sen się skończył – ale jednym szarpnięciem zostałam ściągnięta na dół, do ciała i już wiedziałam, że to koniec podróży.
 
No a wczoraj nie poszłam na scjentologa Chicka Corea, tylko na gruzińską pieśniarkę Nino Katamadze. To też warto zapamiętać. Pan Yayco byłby zachwycony...
 
Wszystkim życzę Szczęśliwego Nowego Roku
 
hildegarda
O mnie hildegarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości