Ponieważ się zrobiło na moim blogu bardzo poważnie, apologetycznie i teologicznie, to może czas na kilka fotek z podróży. Po dłuższym pobycie w domku, z rodziną, przy kominku i koło choinki, czas wyruszyć w trasę. Prawdę mówiąc w tej trasie jestem już od trzech tygodni, w czasie których byłem i na Florydzie i w stanie Waszyngton i w kilkudziesięciu stanach między nimi. Pierwsza trasa była do Wyoming.
Jak widać Santa już powędrował na swój Biegun Północny, czy też do Laponii. renifery zmęczone, pewnie odmówiły pracy, więc powrócił autostopem. Ale ponieważ każdy z nas miał już serdecznie dość tego przerośniętego krasnala rodem z reklamy Coca Coli, to jedyną drogą powrotu dla niego było czepianie się aut jadących na północ. Udało mi się go przyłapać na tym procederze. ;-)

Ja, po załadunku w Południowej Karolinie, musiałem przejechać przez Atlantę. Pisałem niedawno o przeludnieniu i patrząc na ruch w Atlancie można by się na to nabrać. Siedem, osiem pasów ruchu i korki takie same jak w Krakowie, czy Warszawie, gdzie drogi co prawda znacznie węższe, ale samochodów już chyba tyle samo.

Saint Louis. To miasteczko nie wyróżnia się niczym specjalnym, może poza tym, że ma coś, co bardzo niewiele miast na świecie posiada. Strukturę, budowlę, która powoduje, że miasto jest rozpoznawalne natychmiast i przez każdego. Słynny łuk, tak charakterystyczny, jak paryska Wieża Eiffela, czy nowojorska Statua Wolności (którą także Eiffel skonstruował), czy nawet warszawki Pałac Kultury. Choć Pałac Kultury bardzo przypomina moskiewskie drapacze chmur epoki stalinowskiej, czy stare nowojorskie budynki, a łuk Saint Louis jest jedyny w swoim rodzaju. a na samej rzece Missouri, na granicy stanów Missouri i Illinois, kra coraz gęściej pokrywa wody tej wspaniałej rzeki:

"Billboardowa ewangelizacja" to rzecz w USA bardzo popularna. Ten billboard przypomina nam o potrzebie kochania wszystkich dzieci. Tych nienarodzonych także. A wizerunek Maryi na nim, to Matka Boża z Guadalupe. Królowa Obu Ameryk, która objawiła się świętemu Juanowi Diego jako młoda indiańska dziewczyna, będąca w ciąży.

Pobocza dróg amerykańskich, zwłaszcza na zachodzie, to jedno wielkie muzeum motoryzacji na wolnym powietrzu:

Przeludnienie? Jakie przeludnienie? Chyba, że te krówki narzekają, ale i dla nich jest tu wystarczająco dużo miejsca. :-D

Polskie bociany na zimę odlatują do Egiptu, a kanadyjskie, wojskowe samoloty – do Wyoming.

I koniec pierwszego odcinka mojej podróży. Rozładunek "w środku Nigdzie". Teraz tylko trzeba znaleźć jakiś ładunek w stronę cywilizacji.

Pozdrawiam, za kilka dni fotki z kolejnego etapu podróży. Przypominam, że mój blog ciągle startuje w konkursie na Najlepszy Blog Roku 2009. Proszę o głosy, SMS na numer 7144, tekst H00615 gdzie 0 to zero, a koszt 1,22. Zysk idzie na pomoc dla osób niepełnosprawnych, a głosowanie do 9 lutego. Dziękuję.