Wydaje się, jakbym dopiero przed paroma dniami przyleciał do Polski, a tymczasem to już niemal pięć tygodni. Za kilka godzin odlot do Charlotte, z przesiadką w Chicago. Time flies when you're having fun.
Cały ten okres mojego pobytu w Polsce był chyba najbardziej ekscytującym okresem w moim dotychczasowym życiu. Bo choć wiele rzeczy się w nim już wydarzyło, to nigdy jeszcze nie było tak, jak w ostatnich tygodniach.

Przede wszystkim te zaproszenia do audycji radiowych. O dwóch z nich, w Radiu Maryja i Radiu Plus już wspominałem wcześniej, dwie kolejne miały miejsce w minionym tygodniu. W poniedziałek byłem gościem Radia Niepokalanów, w czwartek, po krótkim powrocie do Krakowa, gdzie świętowałem we wtorek swoje imieniny, ponownie odwiedziłem gościnne progi Radia Plus Warszawa.

Gospodynią audycji w Niepokalanowie była przeurocza Kasia Bodych, w Radiu Plus gościł mnie Paweł Wdówik. Paweł zaprosił mnie także do domu, gdzie poznałem jego uroczą żonę, trójkę synów i przemiłą siostrzenicę. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że Paweł wkrótce zostanie ojcem czwartego dziecka. Deo gratias!

Czwartkowa audycja nie była o mnie, ale o roli Internetu w procesie ewangelizacji i o zagrożeniach, jakie dla rodzin niesie ta forma przekazu. Oprócz mnie i Pawła Wdówika uczestniczył w niej także Janusz Rydlakowski, informatyk i administrator mojego Forum. I mówiąc o Forum, wszystkie cztery audycje z moim udziałem są tam zarchiwizowane i każdy ich może ponownie posłuchać, lub ściągnąć je do swego ipoda, czy komórki. Wystarczy kliknąć TUTAJ.

Oprócz audycji radiowych spotkała mnie inna, zdumiewająca rzecz. Kilkakrotnie ludzie rozpoznali mnie na ulicy. Parokrotnie zdarzyło się to na lednickich polach, kilka osób rozpoznało mnie na Zlocie Trakerskim w Krakowie, parę poznało mnie tak po prostu na ulicy. Oczywiście nie jest trudno mnie rozpoznać, bo jestem, powiedzmy, "urodziwy inaczej". Jednak nawet, gdy ktoś ma ekscentryczny do pewnego stopnia wygląd, to ciągle nie powoduje to jego "rozpoznawalności". Co najwyżej – zauważenie. A to, że mnie ten tuzin osób rozpoznał, świadczy jedynie o tym, że to, co robię na blogach i Forum dociera do relatywnie sporej grupy osób.

Czym innym bowiem są wszystkie programy naliczające statystyki, czym innym rzeczywista obecność na stronach. Można bowiem gdzieś wejść i w sekundzie wyjść, a można się zagościć, stać się częścią społeczności, pomieszkać trochę. To, że te osoby mnie poznały i podeszły do mnie, by mi to powiedzieć, by podziękować, poprosić o wspólną fotkę – świadczy o tym, że ten blog i nasze forum są czymś więcej, niż przelotnym, bezosobowym portalem. Świadczą o tym, że nam naprawdę udało się stworzyć jakąś malutką wspólnotę, czy też wirtualną rodzinę.

Mówiąc o rodzinie, to oprócz przypadkowych spotkań były także mniej przypadkowe. Poznałem wiele osób znanych mi dotychczas tylko z Internetu. Moich administratorów i kilku stałych i aktywnych członków Forum. Niektórzy przyjechali z bardzo daleka, by się z nami spotkać w Krakowie. Z Warszawy, z Trójmiasta, z Niemiec i nawet z Anglii. Dziękuję wam, wszyscy jesteście cudowni!

I to wcale nie wszystko, ale o innych sprawach nie będę na razie pisał. Na wszystko jest właściwy czas. Niektóre rzeczy muszą dopiero dojrzeć. Będzie o nich, gdy się zmaterializują. To jednak, co opisałem w tych dwunastu odcinkach "Kroniki pielgrzymki", wystarczy z nawiązką, by ten miesiąc zasłużył sobie na tytuł najbardziej zdumiewającego okresu czasu w moim dotychczasowym życiu.
Powrót do domu tuż tuż. Proszę o modlitwę o szczęśliwą i bezpieczną podróż i zapraszam za parę dni na kolejną podróż, tym razem już po USA. W mojej gościnnej ciężarówce. No i do zobaczenia ponownie w Polsce. Mam nadzieję, że tym razem będzie to szybciej, niż po czterech latach.
Inne tematy w dziale Rozmaitości