Marcin Horała Marcin Horała
299
BLOG

Radykałowie w służbie systemu

Marcin Horała Marcin Horała Polityka Obserwuj notkę 1

 Jednym z wątków historii rozprawienia się przez wydawcę z redakcją tygodnika „Uważam Rze” jest potwierdzenie po raz kolejny znanej prawidłowości: opozycja najradykalniejsza z radykalnych bywa sojusznikiem systemu.

 

Rozmawiałem jakiś czas temu z kolegą będącym działaczem Kongresu Nowej Prawicy, który bardzo oburzał się na oburzenie opozycji na przejęcie „Uważam Rze”. Bo przecież – dowodził – skoro redaktor Piński był redaktorem „Najwyższego Czasu!”, a jako jednego z pierwszych nowych autorów ściągnął Janusza Korwin-Mikkego to pismo bynajmniej nie stało się prorządowe tylko jeszcze bardziej opozycyjne. Przecież to co proponowali dotychczasowi autorzy „URze” w porównaniu z tym co proponuje Korwin to „łagodna zmiana w granicach rozsądku”. To Korwin dopiero chce wysadzić cały system w powietrze i zrównać go z ziemią.

Nie przyjął do wiadomości prostego kontrargumentu: że skoro ktoś taki jak Hajdarowicz (przypomnijmy – wydawca zajmujący się uzgadnianiem swoich posunięć z rzecznikiem rządu) podejmuje decyzję o wpuszczeniu Korwina do pisma, to tylko znaczy że takie „wysadzanie systemu” jest aktualnie systemowi na rękę.

Znamy takie przypadki. Nie chcę tu już zakopywać się głęboko w historii i przypominać, że chociażby najbardziej radykalne grupy rewolucyjne były swego czasu zakładane przez carską Ochranę. Wystarczy wspomnieć o tym jak dyskretnie Mitterand wspierał rozwój Frontu Narodowego czy jak rosyjskie władze hodowały Żyrinowskiego a SLD Leppera.

Oczywiście najskuteczniejsze jest to w sytuacji gdy radykałowie są po prostu agenturą władzy. Wtedy służą zbieraniu potencjału społecznego niezadowolenia by następnie na komendę dokonać widowiskowej autokompromitacji dezaktywującej ów opozycyjny potencjał (ludzie stwierdzają: no nie, przy takim pajacu/debilu/faszyście to ta władza nie jest taka zła).

Ale bynajmniej nie musi to być wariant bezpośredniej agentury, bynajmniej o coś takiego JKM czy innych naszych radykałów nie posądzam. To jest naturalna zbieżność optyki radykała z interesem władzy. W optyce radykała realna opozycja, mająca szansę odsunąć od władzy rządzących jest „sprzedana”, „fałszywa” itp. – bo właśnie zdecydowanie za mało radykalna. Co więcej, czasem jawi się jako główny wróg bo przecież jako „fałszywa” opozycja służy do odbierania poparcia nam, opozycji „prawdziwej”. I tak mamy opozycjonistów tak głębokich, że aż odpuszczają rządowi a koncentrują się na atakowaniu innych opozycjonistów.

Po drugie opcja radykalna stając się zauważalna może zacząć przyciągać pewne, aczkolwiek mniejszościowe, poparcie. A skąd je będzie przyciągać? No przecież nie spośród ludzi, którzy popierają obóz władzy, tylko z tych, którzy są wobec niego bardzo krytyczni. Będzie wyciągać głosy z elektoratu opozycji mającej szansę wygrać wybory. Niech to będzie powiedzmy tylko 3% - zawsze to może być to 3% o które partia rządząca wygra wybory z opozycją i będzie rządziła przez następne cztery lata. Jeszcze więcej, niż wśród elektoratu, można potencjalnie zyskać wśród zaangażowanych działaczy, zazwyczaj bardziej zdecydowanych w swoich poglądach.

A co jak władza przekalkuluje i ta nieco podhodowana radykalna opozycja zacznie dużo znaczyć i to ona stanie się główną siłą opozycyjną a następnie przejmie władzę i dopiero pogoni kota dotychczas rządzącym? Ano jakieś zupełnie minimalne ryzyko tego rodzaju istnieje – ale właśnie zupełnie minimalne. Jeżeli obecnie władza utrzymuje przewagę bo opozycja podważająca efekty jej rządów czy sposób badania katastrofy smoleńskiej jest dla wyborców zbyt radykalna, zbyt burzy utrwalony obraz świata – to jakie szanse ma opozycja podważająca obraz świata tak zupełnie od a do zet, chcąca wywrócić całe życie społeczne do góry nogami? Podpowiadam – bardzo mizerne.

Tak to w myśl logiki „radykalnej zmiany” na poziomie faktycznym radykałowie pracują na następną kadencję partii władzy. Gdy Janusz Korwin-Mikke wrzuca na Facebooku link do swojego artykułu z „URze”, Paweł Graś powinien kliknąć "lubię to”.

Tekst ukazał się wcześniej na portalu Stefczyk.info

Z wykształcenia prawnik i politolog. Z zawodu specjalista organizacji zarządzania procesowego i zarządzania projektami. Z zamiłowania samorządowiec i publicysta. Radny miasta Gdyni, ekspert Fundacji Republikańskiej, przewodniczący Zarządu Powiatowego PiS w Gdyni. Zamierzam kandydować na urząd prezydenta miasta Gdyni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka