Marcin Horała Marcin Horała
362
BLOG

Czekając na las Birnam

Marcin Horała Marcin Horała Polityka Obserwuj notkę 1

 Wielka literatura ma to do siebie, że nawet wychodząc od jakiś konkretnych czasów, miejsc i zdarzeń dotyka ogólnej prawdy o człowieku. Dzięki temu pozostaje aktualna, ponadczasowa i jest wartościowa dla kolejnych pokoleń.

Ot dajmy na to taki Makbet. Władca skrywający tajemnicę zbrodni, zdrady, kłamstwa. Czyż nie łatwo znaleźć powielenie występujących w nim schematów i w literaturze i w życiu? O królu Popielu zjedzonym przez myszy pisali już Gall Anonim i Wincenty Kadłubek – a  wydawać by się mogło że to jakiś zręczny plagiator stworzył legendę adaptując Makbeta na słowiańskie realia. Mamy i mord założycielski i postępującą erozję psychiki władcy, który niby wszystko zyskał a naprawdę wszystko stracił. Mamy nawet naszą słowiańską lady Makbet, której niepohamowana ambicja staje się katalizatorem zbrodni. Mamy wreszcie ostateczny akt sprawiedliwości, który zdaje się wymierzać sama natura świata, chcąca oczyścić się z ohydy strasznego czynu koronowanego niegodziwca. Zbiegają się szczury niczym ruszający z miejsca las Birnam.

Mało też prawdopodobne by Szekspir czytał Kadłubka czy Anonima i splagiatował w drugą stronę. Tym bardziej, że szkocki król Makbet to postać historyczna z XI wieku i wydarzenia z dramatu luźno odwzorowują te autentyczne.

Bardziej prawdopodobne, że wszystkie te opowieści są odległych echem jakiegoś pradawnego moralitetu o niegodziwym władcy. Pra-legendy, której aktualność i adekwatność odkrywali poddani różnych niegodziwych władców i opowiadali adaptując do swoich tyranów. Albo po prostu niegodziwcy u władzy mają jakiś wspólny meta-schemat działania i podobnie inspirują literatów. Kto wie, może i właśnie teraz gdzieś tam w afrykańskim buszu jakiś czarownik opowiada „Makbeta” w wersji na Idi Amina, Bokassę, Sese Seko czy kogoś innego.

A w ilu pałacach, gabinetach i kancelariach właśnie teraz trwa uporczywe zmywanie krwi powracającej na ręce i omijanie wzrokiem luster, w których widać widma zabitych prawowitych królów? Ilu władców nosi w sobie ślad dawnej niegodziwości? Niby u szczytu potęgi – a coraz bardziej nerwowi. Wokół wszyscy się przymilają – a oni widzą coraz więcej spisków. Wśród tłumu dworzan samotni, dawno już pozbyli się byłych przyjaciół i towarzyszy walki o władzę. I są tematy, których przy nich absolutnie nie można poruszać (szczególnie TEGO jednego  tematu). „Dziś do niego nie idź” – szemrają między sobą dworzanie – „dzisiaj się wściekł”.

A władca siedzi samotny w swoim gabinecie w towarzystwie widm i ponurych myśli. Zrywa się do okna, upewnia się czy las nadal stoi w miejscu, czy szczury się nie zbiegają. Gdzieś tam na granicy świadomości w jego mózg wgryza się myśl, że spisane będą czyny i rozmowy i że może lepszy dla niego byłby świt zimowy i sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.

To wszystko co napisałem powyżej to oczywiście tylko przeczucia i domysły. Może tak jest, a może właśnie i nie. Jedno natomiast wydaje się pewne. Jak u nas las Birnam się ruszy, to będzie składał się z brzóz.

Tekst ukazał się wcześniej na portalu stefczyk.info

Z wykształcenia prawnik i politolog. Z zawodu specjalista organizacji zarządzania procesowego i zarządzania projektami. Z zamiłowania samorządowiec i publicysta. Radny miasta Gdyni, ekspert Fundacji Republikańskiej, przewodniczący Zarządu Powiatowego PiS w Gdyni. Zamierzam kandydować na urząd prezydenta miasta Gdyni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka