Płaca minimalna w służbie oligarchii

Ostatnio pan Łukasz Foltyn bronił płacy minimalnej. Ja kiedyś podałem przykłady, że płaca minimalna jest absurdalna i jej wprowadzenie kończy się tak jak z każdym socjalistycznym wynalazkiem - czarnym rynkiem. Spór wydaje się nierostrzygnięty. Płace minimalne muszą czemuś służyc - albo poprawie gospodarki jak chce pan Fołtyn, albo jeśli są absurdalne to pewnie służą czemuś/komuś innemu. Trudno sobie wyobrazic, żeby coś takiego powstało z czystej ludzkiej głupoty. Nawet jest takie staropolskie przysłowie - "Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze"

Dyskusja rozgorzała też na www.mises.org. Czyżby Salon miał wpływ na debatę międzynarodową? Warto jednak tam zerknąc, gdyż objawiony został beneficjent płacy minimalnej. Przytaczam częśc dyskusji:

A: ...zniesienie płacy minimalnej nie pomoże ekonomii. Ludzie dzięki płacy minimalnej zarabiają więcej, więcej wydają, więc to napędza gospodarkę [typowe myślenie Keynesowskie]

B: Moi rodzice prowadzą sklep z używanymi rzeczami. Właśnie podniesiono płacę minimalną. Ludzie błagają moich rodziców, żeby dac im pracę - posprzątanie chodnika przed sklepem etc. Moi rodzice nie mogą ich zatrudnic legalnie i płacą im pod stołem [wykazanie absurdu oraz kreacji czarnego rynku przez przepis].

Wal-Mart [duża siec hipermarketów] i tak płaci pracownikom więcej niż płaca minimalna. Płacą minimalną wykończy konkurencję [podanie beneficjenta]. Pieniądze nie dają dobrobytu, bo jakby tak było to banki mogłyby nonstop drukowac pieniądze i w ten sposób pomagac gospodarce i ludziom. Ale o dobrobycie świadczy ilośc wyprodukowanych towarów [najprostsze obalenie myślenia Keynesa].

Jak widac na płacy minimalnej nie zyskują biedni tylko oligarchowie. I tak jest ze wszystkimi socjalistycznymi, czy solidarnymi przepisami. Na bieżąco, będę starał się tych oligarchów wskazywac.