Hyrkan Hyrkan
4021
BLOG

Kłamstwa i mity polskiej prawicy

Hyrkan Hyrkan PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 203


Wraz z powszechnym dostępem do internetu oraz rozwojem mediów społecznościowych łatwiejsze stało się rozpowszechnianie półprawd lub ewidentnych kłamstw, które nie weryfikowane i multiplikowane stały się swoistą podwaliną, nazwijmy to prawicowego światopoglądu.


Te "prawdy" mają niezwykle trwałą konstrukcję, stanowiąc osłonę dla paradygmatu prawicowej rewolucyjności, definiującej dorobek wolnej Polski po 1989 roku jako zgniły moralnie, oparty o "zblatowanie" komunistów i zdradzieckiej części opozycji solidarnościowej.

Jego trwałość opiera się na przekonaniu o prymacie naszej "prawdy" nad nie naszymi faktami. Rodzi się postprawda, która spaja ideowo rozbudzone emocje elektoratu, niestety z reguły negatywne i konfrontacyjne.

Wymienię w tej notce kilka wzorcowych przykładów, jednak należy pamiętać, że elementów tej swoistej religii prawicowej jest bardzo wiele, tworzą szczelny system modyfikujący się w zależności od potrzeb, uzupełniany bieżącymi zdarzeniami czy "odkryciami".

Zacznijmy od mitu podstawowego, dotyczącego oceny czasu transformacji ustrojowej, gdyż z niego wywodzi się szereg innych, pomniejszych.

1. Zdrada Okrągłego Stołu i Magdalenki

Prawicowy elektorat święcie wierzy w to, że podczas obrad Okrągłego Stołu oraz spotkań w Magdalence komuniści z przywódcami Solidarności dogadali się i podzielili łupem, jakim była Polska, zapewniając sobie wzajemne krycie, bezkarność i napychając kabzy majątkiem państwowym. Inaczej mówiąc doszło do zawiązania i porozumienia dwóch organizacji przestępczych, które zaczęły rządzić III RP i z krótkimi przerwami rządzą do dziś, a przynajmniej do 2015 r.

To oczywiste kłamstwo trzyma się bardzo solidnie, mimo jednoznacznego dementi ze strony poważanego bohatera prawicy, człowieka symbolu - Lecha Kaczyńskiego, który jako aktywny uczestnik tych wydarzeń w wywiadzie z Jackiem Karnowskim w 2009 roku mówi jasno:

"... była pewna interpretacja Okrągłego Stołu jako takiej umowy między równouprawnionymi dwoma elitami - społeczeństwo się nie liczy, jedna elita zagwarantowała drugiej, że z czasem ona straci władzę, ale nic, włos jej z głowy nie spadnie, jeszcze do tego będzie miała przywileje ekonomiczne, w nowym ustroju będzie mogła zająć miejsce w tych górnych warstwach społecznych.

Otóż nie było takiej umowy przy Okrągłym Stole i tego rodzaju interpretacja jest fatalna i to w dwóch wymiarach, bo z jednej strony zaciekli wrogowie Okrągłego Stołu, którzy są i dzisiaj na pewno tego rodzaju opinie będą prezentowane na konferencji, która się niedługo zaczyna w Pałacu Prezydenckim...

- ...na konferencji historycznej. Te osoby uważają, że tam był jakiś spisek w Magdalence, że tam po cichu między sobą pewne sprawy uzgodniono. Nie, byłem uczestnikiem wszystkich tych posiedzeń i mówię jasno: nie."


2. Nocna Zmiana i spisek antyrządowy.

Mit ten składa się z wielu elementów, nie będę tutaj przytaczał całego kontekstu i relacjonował tej historii, sprecyzuję tylko jego podstawową tezę.

Jest to przzekonanie, że podczas niejawnej narady pod przewodnictwem Prezydenta Lecha Wałęsy z udziałem Unii Demokratycznej i innych partii wrogich lustracji postanowiono obalić rząd Olszewskiego, jako zagrażający interesom byłych komunistów i ubeków, szczególnie przerażonych ujawnieniem tzw. Listy Macierewicza, na której miały znajdować się nazwiska agentów i TW esbecji mających rzekomo powiązania z ówczesnymi elitami politycznymi.

Wg tego mitu, jedynie Porozumienie Centrum Jarosława Kaczyńskiego wspierało ów szlachetny rząd, ale nic to nie dało, bo nie posiadając większości parlamentarnej, w wyniku spisku został odwołany.

Na poparcie tej tezy wskazuje się film znanego z obiektywizmu Jacka Kurskiego, pt. "Nocna Zmiana".

Ta bzdura jest piramidalna z wielu względów, przytoczę tu tylko kilka danych. Po pierwsze,  rząd Olszewskiego był słaby, przegrywał głosowania, miał trudności koalicyjne i wszystko wskazywało na to, że jego funkcjonowanie jest kwestią co najwyżej miesięcy. Pod drugie  Macierewicz nie miał żadnej listy agentów, co sam przyznał niedługo potem. Po trzecie Kaczyński w tym czasie był już mocno sceptyczny w stosunku do rządu i prowadził rozmowy dotyczące zmiany. Po czwarte głównym obrońcą rządu w tym czasie był ZCHN pod wodzą Stefana Niesiołowskiego. Po piąte na rzekomo tajną naradę zostali zaproszeni reprezentanci wielu ugrupowań parlamentarnych oraz dziennikarze, co umożliwiło między innymi Kurskiemu nagrać zmanipulowany materiał filmowy. Po szóste, odwołanie rządu odbyło się drogą legalnego i jawnego głosowania w Sejmie.

To tak w telegraficznym skrócie, o szczegółach można poczytać w książkach  m.in. Antoniego Dudka "Historia polityczna Polski 1989-2005" oraz Roberta Krasowskiego "Po południu".


3. Lech Wałęsa jako TW Bolek wymyślony przez komunistów do przewodzenia Solidarności

Jedyny potwierdzony fakt w tej sprawie jest taki, że w aktach UB znajdowała się kartoteka TW Bolka, który w roku 1970 został zwerbowany i przekazał szereg niezbyt istotnych informacji, w roku 1976 został wykreślony jako "niechętny do współpracy".

Nie ma żadnych nawet poszlakowych dowodów na to, że zostając przywódcą Solidarności kolaborował z komunistami, co potwierdza nie kto inny tylko autor książki o Wałęsie, autorytet historyczny prawicy Piotr Gontarczyk  w rozmowie z dziennikarzami już w roku 2017 -  "Lech Wałęsa się "urwał". Koniec, kropka. Nie ma tutaj żadnej możliwości doszukiwania się jakichś potajemnych kontaktów z SB - ocenił historyk. W rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że Wałęsa był w późniejszym okresie autentycznym przywódcą "Solidarności", nie sterowanym przez SB"


4. Stefan Niesiołowski jako TW Leopold

Ta kompletna bzdura ma się dobrze na prawicy za sprawą ogromnej awersji, jaką żywią w stosunku do Niesiołowskiego. Znany z barwnego języka, niechętny PiS-owi polityk z racji na swą nieskazitelną kartę zasług dla Polski i walki z reżimem komunistycznym oraz konserwatywno - chrześcijańskich przekonań jest wyjątkowo trudny do zaatakowania, dlatego być może mit o jego rzekomej współpracy z SB ma się tak dobrze.

Sprawa wzięła się z błędów w  kartach ewidencyjnych oraz błędu popełnionego przez UOP. Śledztwo przeprowadzone przez IPN całkowicie oczyściło Niesiołowskiego, szerzej na temat sprawy można przeczytać w artykułach między innymi wspomnianego Piotra Gontarczyka np. "Zagadka TW Leopold".


5. Zamach smoleński i rola Tuska w zamachu na prezydenta

Kłamstwo smoleńskie kreowane i podsycane przez Macierewicza i środowiska Gazety Polskiej jest wyjątkowo ohydne, ponieważ dotyczy strasznej tragedii, którą po pierwsze się pozbawia powagi poprzez kabaretowy wydźwięk rozmaitych dziwacznych tez formułowanych bez ładu i składu przez dziwne gremia, pod drugie wykorzystuje się ją do tworzenia swoistego mitu założycielskiego IV RP wykorzystując zmanipulowanych ludzi autentycznie przeżywających i wierzących w to wszystko.

Nie będę tu wymieniał kolejnych słynnych już rewelacji Macierewicza, i pastwił się nad egzotyczną ekipą naukowców biorących udział w tym ponurym kabarecie, gdyż łatwo można to prześledzić punkt po punkcie.

Aktualnie nawet prominentni politycy PiS mniej lub bardziej otwarcie dystansują się do tych teorii, warto też posłuchać dobitnego ich spuentowania przez lubianego na prawicy prof. Wolniewicza, który w rozmowie w TV Republika z red. Stankiewicz nie pozostawił na tych bzdurach suchej nitki.


6. Gazeta Wyborcza kryjąca postkomunę

Tą z kolei kreację wymyślili głównie tzw. niepokorsi, czyli dziennikarze gorąco wspierający tzw. Dobrą Zmianę. Motorem światopoglądowym tej ekipy jest bolesny resentyment, jaki żywią w stosunku do elit dziennikarskich wolnej Polski. Ich ego przez lata marginalizacji wywołanej bądź kiepskim warsztatem i nierzetelnością, bądź trudnym charakterem poczuło się na tyle zranione, że za punkt honoru postawili sobie zemstę.

Symbolem wroga stała się dla nich złowroga Czerska (od nazwy ulicy z siedzibą Gazety Wyborczej). Żeby podważyć jej wiarygodność uknuli więc swoje "demaskujące" tezy i wrzucili je w obieg, aż w pewnym momencie sami szczerze w nie zaczęli wierzyć.

Dyskusja z niemal religijnym dogmatem jest trudna, czego jednak nie można w żaden sposób obalić to fakt, że Gazeta Wyborcza zdemaskowała niemal wszystkie głośne afery III RP, między innymi aferę Rywina, która pogrzebała rząd SLD, czy niedaleko szukając aferę reprywatyzacyjną stanowiącą obecnie jedno z podstawowych paliw politycznych obozu Prawa i Sprawiedliwości. Warto wymienić jeszcze aferę Orlenu, aferę łowców skór, czy tzw. seks aferę. Nie wspominając o setkach reportaży piętnujących patologiczne układy w lokalnych samorządach, zarówno tych zarządzanych przez prawicę jak i lewicę.

Konia z rzędem temu, kto wskaże na jakąś istotną aferę RP, odkrytą i zdemaskowaną przez prawicowe media "niepokorsów".


7. Platforma Obywatelska jako partia postkomunistyczna

Tego rodzaju teza piętnująca PO  w oczach elektoratu niezbyt zorientowanego w historii najnowszej pomaga PiS - owi w dyfamacyjnych akcjach przeciw politycznemu wrogowi nr 1. To że nie ma nic wspólnego z rzeczywistością w sposób pośredni przyznał nie kto inny, tylko Jarosław Kaczyński, zawierając z PO sojusz wyborczy przed wyborami w 2005 r, pod hasłem oczyszczenia państwa właśnie z postkomuny. Słynny POPiS złożony z formacji postsolidarnościowych miał przywrócić wolność i zapoczątkować co takiego...? No własnie IV RP we własnej osobie. Jak to się stało, że wówczas PO nie była postkomunistyczna, a stała się taką podpadając PiS - owi, po tym jak oszukał PO w trakcie negocjacji koalicyjnych?

8. Brak lustracji sądów po 89 r.

To kłamstwo powielone ostatnio przez rząd Morawieckiego w tzw. Białej Księdze ma na celu dyskredytację władzy sądowniczej oraz uzasadnienie przejęcia kontroli przez PiS przede wszystkim nad Trybunałem Konstytucyjnym i Sądem Najwyższym.

Tymczasem już w 1989 weszła w życie ustawa rozwiązująca Sąd Najwyższy w komunistycznym składzie, nowi sędziowie wywodzili się między innymi ze środowisk solidarnościowych. Pełna ustawa lustracyjna weszła w roku 1997 i obejmowała wszystkie osoby pełniące funkcje publiczne, w tym sędziów.

Można to wszystko łatwo sprawdzić, ja zacytuję tu tylko wypowiedź prof. Strzembosza, wielce szanowanego niegdyś przez braci Kaczyńskich, byłego I Prezesa Sądu Najwyższego.

"Sąd Najwyższy nie jest ostoją systemu komunistycznego ani organem służącym obcym interesom. Na podstawie ustawy z 20 grudnia 1989 r. wówczas orzekający w nim sędziowie na skutek skrócenia ich kadencji odeszli, a nowy skład wybrała powołana na podstawie tejże ustawy Krajowa Rada Sądownictwa. Było to okazją, by SN zapełnił się najwybitniejszymi sędziami i profesorami prawa, którzy z przyczyn politycznych nie mieli uprzednio szans na tego rodzaju awans. Wśród nich znaleźli się m.in. działacze "Solidarności" w sądach, a więc osoby, które wykazały się szczególną odwagą cywilną.Wystarczy przypomnieć, że z samej tylko Warszawy do SN trafiło pięć takich osób, w tym sędzia Bogusław Nizieński. Z dawnego składu SN ponownie znalazła się w tym sądzie niewielka grupka sędziów, głównie cywilistów, wobec których nie było zarzutów dotyczących ich wcześniejszego orzecznictwa. Sędziowie ci, ze względu na wiek, już odeszli z SN, a ich miejsce zajęli profesorowie i sędziowie z karierą po 1989 r., w tym absolwenci KUL. Wszyscy byli objęci lustracją i są nią nadal obejmowani, jeśli urodzili się przed 1973 r. Wszyscy sędziowie w Polsce zostali przed laty zlustrowani, tak jak prokuratorzy i adwokaci."

Hyrkan
O mnie Hyrkan

Ze smutkiem - etyka i uczciwość uległy erozji pod wpływem najstarszego zawodu świata: politycznej prostytucji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka