Pomiot Zbiorowy 1 Pomiot Zbiorowy 1
1145
BLOG

Quasi: "Podstawowa komórka społeczna" czyli totalitaryzm w mikro

Pomiot Zbiorowy 1 Pomiot Zbiorowy 1 Polityka Obserwuj notkę 21

Niniejszy - w zamierzeniu "refleksjogenny" - tekst powstał pod wpływem nagłośnionej ostatnio historia austriackiego ojca trzymającego w lochu własne dzieci (do niej nawiązywał też satyryczny wpis Mtwapy jakiś czas temu opublikowany na łamach "Nudzą y Brzydzą"), a także niedawna debata na temat bicia dzieci, która przetoczyła się przez polskie media. Między innymi na temat władzy rodzicielskiej i jej konsekwencji pisze dziś na swoim blogu Galopujący Major.

 

Jednym z najbardziej zaskakujących "odkryć", jakich dokonałem przyglądając się internetowemu folklorowi nazywanemu przeze mnie sKorwinsyństwem [czyli pladze ultrakonserwatywnych minarchistów - sekciarskimi więzami skupionych wokół UPR i jej komicznych patronów - którzy w misjonarskim amoku zanieczyszczają [1] najróżniejsze fora i blogosfery wytworami własnych zakażonych utopiami, infantylną naiwnością i przekorą umysłów, oraz bezmyślnie powtarzanymi propagandowymi sloganami, etykietkami i faktoidami], było spostrzeżenie, że sKorwinsyni, choć mają gęby pełne wolnościowych sloganów i jakoby brzydzą się wszelkim ograniczaniem wolności jednostki, to jednak postulują przyznanie rodzicom praktycznie totalnej władzy nad ich dziećmi. Sprzeciwiają się ingerowaniu państwa w relacje między rodzicami a dziećmi, takiemu jak np. narzucenie rodzicom obowiązku edukacyjnego i alimentacyjnego wobec ich dzieci, obowiązku badań i profilaktyki medycznej (np. szczepienia), a ostatnio nawet ustalaniu przez państwo "age of consest" i "marriageable age", mającemu gwarantować obywatelowi samodzielność decyzji o wstąpieniu w związek małżeński [2]. W ten sposób przedstawiają dziecko - a przynajmniej jego umysł - jako de facto własność rodziców, własność z którą ci - jak to z własnością - mogą robić co tylko zechcą i nikt nie ma prawa w to im się wtrącać...

Ja widzę ten problem jako konflikt między dwiema wartościami:

  • wolnością rodziców, gwarantującą prawo do produkowania takiego potomstwa, jakie chcą, oraz do wolności wyznania i swobód uprawianiu praktyk religijnych, które mogą obejmować także ich potomstwo;

  • wolnością dziecka, gwarantującą prawo do życia w wybranych przez siebie warunkach i rozwinięcia się w takiego człowieka, w jakiego chce.

Z jednej strony, małe dziecko jest w ogromnym stopniu niesamodzielne, niezdolne do podejmowania decyzji i zapewnienia sobie bytu, przez co tak naprawdę nie ma zbyt wiele "wolności", którą można by ograniczać, za to jest całkowicie zależne od opieki dorosłych. Jednak z czasem, gdy dziecięcy umysł będzie się rozwijał, zasób jego wolności oraz zdolności do samostanowienia będzie się powiększał, a jego ograniczanie przez innych ludzi - w tym także rodziców - będzie dla niego dolegliwe i potencjalnie szkodliwe.

Z drugiej strony, obywatele, którym odebrano by prawo do kształtowaniu pewnych cech potomstwa oraz decydowania o jego losie, zostaliby poważnie skrzywdzeni - wszak możliwość generowania i wychowywania własnego potomstwa jest jedną z większych radości, jakie człowiek może czerpać z życia - oraz straciliby motywację do rozrodu.

Z trzeciej strony, przy założeniu, że potomstwo nie jest przymusowo odbierane rodzicom i wychowywane w państwowych placówkach opiekuńczych, zwyczajnie ze względów "technicznych" trudno jest ustanowić - a następnie egzekwować przestrzeganie - takie prawa, które stałyby na straży wolności dzieci pozostających pod opieką rodziców i całkowicie uzależnionych od nich bytowo.

Przyznam szczerze, ze nie wiem jak wyznaczyć "punkt równowagi" miedzy tymi dwiema wartościami i jak pilnować, by ów punkt zbytnio się w którąś stronę nie przesuwał.

 

Żeby ułatwić Czytelnikowi refleksje nad omawianym tu problemem (wszak celem niniejszego tekstu jest właśnie skłonienie do nich), pozwolę sobie postawić serię przykładowych pytań bezpośrednio z owego problemu wynikających.

Czy państwo winno być uprawnione do przymuszania rodziców, którzy "nie wierzą w szczepionki" (jak np. Artur M. Nicpoń [3]) do szczepienia własnych dzieci?

Czy rodzice powinni mieć prawo odmówić udzielenia swoim dzieciom profesjonalnej pomocy medycznej, nawet w nagłych wypadkach (np. tak, jak Świadkowie Jehowy odmawiają transfuzji krwi)?

Czy państwo winno zmusić Amiszów do zapewnienia swoim dzieciom nowoczesnej edukacji (czy w ogóle hodowanie w USA "ludzkiego zoo" w postaci zacofanych, ultrareligijnych społeczności Amiszów jest moralne?)?

Czy państwo powinno pozwolić rodzicom na odizolowanie dziecka od poważnej edukacji lub na przekazanie mu jedynie szarlatańskiej "edukacji alternatywnej" (nauka np. kreacjonizmu, teorii płaskiej Ziemi, medycyny niekonwencjonalnej, astrologii, ufologii, teorii spiskowych, rewizjonizmu holocaustu itp.)?

Czy państwo powinno pozwalać rodzicom na nienauczenie dziecka chodzić lub mówić (ponoć w ten sposób Bogdan Kacmajor - guru sekty "Niebo" - karał dzieci, które urodziły się w terminach niezgodnych z jego proroctwami)?

Czy państwo powinno w jakiś sposób utrudniać rodzicom religijną [w tym owijania przez wyznawców islamu swoich córek w "worki" i wmawiania im, że są własnością mężczyzn] lub ideologiczną [w tym np.: wpajanie nienawiści na tle rasowym, etnicznym, religijnym, politycznym itp. oraz wychowywanie i szkolenie na zamachowcę-samobójcę] indoktrynację dzieci?

Czy państwo powinno zabraniać rodzicom tradycyjnego masakrowania genitaliów swoich córek i tradycyjnego/religijnego obrzezania synów?

Czy państwo powinno zakazywać rodzicom bicia [w celach: (i) tresury karno-wychowawczej; (ii) "policyjnych"/przymusu bezpośredniego; (iii) czerpania osobistej satysfakcji przez rodzica-oprawcę] oraz tresersko-wychowawczego więżenia, torturowania i głodzenia dzieci?

Czy rodzice powinni mieć prawo zmieniać wygląd dziecka np. za pomocą chirurgii plastycznej? Czy powinni mieć prawo operacyjnie zmienić płeć dziecka (także w przypadku interseksów/hermafrodytów)?

Czy rodzice winni mieć prawo do eksploatowania swoich dzieci w charakterze siły roboczej? Wykorzystywać je do pracy zarobkowej, lub chociaż jako pomoc w pracy na roli czy w gospodarstwie domowym? Czy tego rodzaju para-niewolnicza eksploatacja dziecka różni się czymś istotnym od - potępianego przecież przez konserwatystów - wykorzystywania go seksualnie przez rodzica (przy czym warto zaznaczyć, że wbrew powszechnej opinii, seksualne wykorzystywanie dziecka - jeśli dokonywane jest za jego zgodą i nie wiąże się z przemocą - nie musi powodować u niego żadnych trwałych psychicznych dolegliwości [4])?

Czy rodzice powinni mieć prawo trzymania dziecka w lochu (jak czynił to Josef Fritzl), w budynku gospodarczym ze zwierzętami (podobnie ja postąpili rodzice Oxany Malaya) itp.?

Czy rodzice winni mieć prawo swoją córkę "wydać za mąż", nie licząc się przy tym z jej wolą (tak jak by tego chciał Janusz Korwin-Mikke [2])?

 

Przy okazji można też rozważyć pokrewny problem: czy rodzice powinni mieć prawo do decydowania o genetycznym uposażeniu swojego potomstwa? Teoretycznie można - lub będzie można w przyszłości - mieć wpływ na genetyczne uposażenie potomstwa dzięki nowoczesnym technikom reprogenetycznym, takim jak selekcja gamet (z których poczęty będzie zarodek), selekcja zarodków, klonowanie somatyczne i wreszcie - bezpośrednia transgenizacja i genowe nokauty.

Skoro rodzice i tak mają kolosalny wpływ na fizyczne i psychiczne cechy oraz losy swojego dziecka - tylko dzięki takim klasycznym środkom jak wychowanie, indoktrynację, wybór sposobu edukacji i ilości nakładów na nią przeznaczanych, wybór środowiska społeczno-kulturowo-ideologicznego, w którym przebywa dziecko itp. - to dlaczego mielibyśmy ograniczać im możliwość wpływania także na jego cechy genetyczne? Tym bardziej, że choćby z powodu trudności technicznych - o ewentualnych regulacjach prawnych nie wspominając... - ewentualne modyfikacje genetyczne (ograniczające się zapewne głównie do wyboru płci, eliminowania/zmniejszanie podatności na pewne choroby i wyboru pewnych podstawowych cech morfologicnzo-anatomicznych jak np. wzrost i kolor włosów) generalnie miałyby nieporównywalnie mniejszy wpływ na życie dziecka niż mają wymienione wcześniej "modyfikacje klasyczne".

Teoretycznie można sobie wyobrazić, że znaleźliby się także tacy rodzice, którzy za pomocą modyfikacji genetycznych chcieliby uczynić z dziecka kalekę lub jakieś - fizyczne lub psychiczne - "dziwadło". Jednak przy tworzeniu tego rodzaju ostrzegawczych scenariuszy, warto pamiętać, że teoretycznie taką możliwość rodzice mają od dawna - zapewnia im ją zwykła chirurgia (z takimi zabiegami jak zmiana wyglądu, amputacje, transplantacje, lobotomia...) i farmakologia (w tym środki teratogenne i psychotropowe) - a jakoś nikt nie robi z tego powodu problemu. Trudno oczekiwać, by na wolnym rynku usług reprogenetycznych pojawiła się oferta takiego okaleczania "projektowanych" dzieci, a tym bardzie, by proceder ten był legalny.

Warto też zauważyć, że nawet bez technik reprogenetycznych można wpływać - choć w sposób ograniczony i mało precyzyjny - na uposażenie genetyczne potomstwa, po prostu "znając" własne uposażenie i dowolnie wybierając partnera, z którym owo potomstwo się spłodzi. W ten sposób można też zupełnie legalnie tworzyć z dzieci kaleki i "dziwadła" - wystarczy być nosicielem jakiejś choroby genetycznej (daltonizmu, pląsawicy Huntingtona itp.) lub odpowiednio dobrać sobie partnera do rozrodu...

 

Przypisy:

[1] - Ciekawy przykład:

http://oszolom1.salon24.pl/33177,index.html

http://ligapr.blog.onet.pl/2,ID252575952,index.html

 

[2] - http://korwin-mikke.blog.onet.pl/2,ID312047600,index.html

 

[3] - "(...) Co do szczepionek obowiązkowych- sporo jest opracowań mowiących o tym, ze dużo z tych zmutowanych chorob to efekt szczepionkarskiej zabawy. Dlatego ja jestem przeciwny obowiazkowym szczepionkom. (...)"

http://crusader.salon24.pl/17304,index.html#comment_273200

 

[4] - Rind B et al. 1998 - PMID

http://en.wikipedia.org/wiki/Rind_et_al._controversy

watahę uderzeniową tworzą: barista: sofista, jurysta, uczeń Urbana i hydraulik amator galopujący major: moralny łachmyta, klon tow. Barańskiego, grafoman lansowany w salonie mtwapa: annotator, łowca motywów, ostatnio dyskusyjny partner chatbotów, obłapiacz boojum trees i baobabów Quasi: ateusz i krańcowy libertyn, piewca cywilizacji śmierci i odbyt wojującego scjentyzmu von Humboldt Fleischer: łże-informatyk, łże-biolog, burak teoretyczny, wirtuoz harmonijki ustnej, złodziej i pijak. mail: nudza.brzydza@gmail.com brakujące komentarze, których nie znajdziecie tutaj, zostały usunięte przez administrację salonu24

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka