Dzisiejsza informacja o drodze politycznej, jaką wybrała Unia Polityki Realnej pokazuje, że odejście Janusza Korwin-Mikkego niczego nie zmieniło. Czeka nas jeszcze długa droga do polityki realnej.
Przyglądając się działaniom Janusza Korwin-Mikkego w ostatnim dziesięcioleciu można dostrzec stały element: bezpośrednie lub pośrednie wspieranie interesów politycznych Platformy Obywatelskiej. Nawet poparcie Jarosława Kaczyńskiego tuż przed zakończeniem drugiej tury wyborów prezydenckich zostało zrównoważone hasłem „Trzeba zniszczyć Kaczyńskiego”:
„Radziłem glosować na Jarosława Kaczyńskiego. Po klęsce radziłem Mu, by na miesiąc wyjechał i ochłonął. Cóż: teraz, niestety, tego wybitnego polityka trzeba będzie zniszczyć. Stał się niebezpieczny. Naprawdę.” Janusz Korwin-Mikke
Warto pamiętać, że jednym z politycznych ustaleń okrągłego stołu było niedopuszczenie do zjednoczenia się polskich sił prawicowych. JKM musi o tym wiedzieć. Swoimi działaniami wpisuje się więc w ten plan.
W 2009 roku udało się wyzwolić UPR spod dominacji Korwina, który rozpoczął już na własną rękę spektakl powoływania kolejnych bytów quasi-politycznych. Wydawało się, że przed UPR stoi otwarta droga do odegrania budującej roli po prawej stronie sceny politycznej. Niestety amatorszczyzna, prywata, a może i gorsze przymioty liderów czasu pokorwinowskiego zepchnęły UPR na skraj bankructwa i politycznego niebytu.
Prezes Bartosz Józwiak, który podjął się niedawno misji „ostatniej szansy” stanął przed bardzo trudnym zadaniem. UPR w obecnej skarlałej postaci nie przedstawia prawie żadnej wartości jako koalicjant dla PiS, JKM robi swoją konkurencję, a partyjni koledzy domagają się startu w wyborach.
Najlepszym wyjściem dla UPR byłoby w obecnej sytuacji odstąpienie od startu w najbliższych wyborach parlamentarnych, wezwanie do głosowania na partię Jarosława Kaczyńskiego (która jedynie ma szansę zatrzymać niszczycielski pochód PO) i skupienie się na odbudowaniu struktur i finansów partii.
Niestety Korwin pozostawił po sobie wielu „małych napoleonów”, którzy przekonani są, że „oto teraz wybił nasz czas” lub powtarzają mantrę, że partia jest po to, by startować w wyborach – nawet jeśli to nic nie daje lub szkodzi Polsce. W takim kontekście pojawia się oferta Marka Jurka, która zostaje przyjęta.
Co UPR może na niej zyskać?
1) Przypomnieć wyborcom o swoim istnieniu. Ten plus zostanie niestety przysłonięty osobą Marka Jurka, który jest jak na razie jedyną rozpoznawalną postacią tej koalicji. UPR będzie w tym układzie pełniła rolę „kopciuszka”.
2) Zaistnieć w mediach. To plus wielce złudny. Media głównego nurtu działają w interesie grupy trzymającej władzę i jeśli nawet pokażą UPR, to tylko wtedy, gdy będzie to korzystne dla „układu”. Tak zdobyta popularność nie nosi najwyższej próby moralnej – mówiąc najdelikatniej. W mediach patriotycznych, chyba poza Nowym Ekranem, UPR nie może liczyć na łaskawe traktowanie startując przeciw PiS.
3) Zajęcie dla członków i sympatyków. Miałoby to sens, gdyby była jakaś szansa na sukces, ale w sytuacji sumy zer, nie ma co liczyć na wymierny wynik. Po wyborach zostaniemy z jeszcze większymi długami (chyba, że razwiedka zechce partię jakoś nagrodzić) i zniechęceniem.
Co UPR straci?
Szacunek polskich patriotów rozumiejących jednoznaczność obecnej sytuacji politycznej. Dziś, podobnie jak za komuny, jesteśmy „My” i „Oni”. Kto tego nie widzi, nie powinien zajmować się polityką. Obecna elekcja to nie normalny, demokratyczny sprawdzian poparcia różnych sił politycznych w dojrzałym społeczeństwie. „Układ” całkowicie zawłaszczył media i zniszczył zalążki społeczeństwa obywatelskiego. Katastrofa nad Smoleńskiem pokazała, że nie ma dla nich żądnych świętości, których nie można by pohańbić. Każdy wiec, kto dziś bezpośrednio czy pośrednio popiera „układ”, nie może liczyć na żadne względy polskich patriotów. Zostanie to odczytane jako akt zdrady.
Ale przecież społeczeństwo polskie składa się tylko w mniejszości z Polaków, a w większości z kosmopolitów, których interesuje tylko pełne koryto. Może więc zwrócenie się do tego elektoratu jest mądrym wyborem? (W takiej sytuacji trzeba tylko wykreślić człon „konserwatywno-” z określenia partii.) Ale przecież ten elektorat ma już swoją partię – PO. Po co im jakiś dziwaczny UPR do tego połączony z partią Marka Jurka kojarzoną z katolicką ortodoksją? Przecież to próba łączenia wykluczających się elektoratów (poprzednia w 2007 roku – UPR, LPR, PR – skończyła się najgorszym wynikiem UPR w historii).
Reasumując, sojusz z partią Jurka nie nosi znamion polityki realnej, a jest kolejną fanaberią w stylu Korwina.
Paweł Chojecki
Prezes Okręgu Lubelskiego UPR
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka