Iks Igrek Zet Iks Igrek Zet
30
BLOG

Przyjaciel

Iks Igrek Zet Iks Igrek Zet Rozmaitości Obserwuj notkę 0

             

 Bynio, Zbychu, Zbyszek, pan Zbyszek, Zbigniew. Teraz właśnie skończył sześćdziesiąt pięć lat i przeszedł na emeryturę. Wcześniej kilka lat był na rencie. Usunięto mu raka wraz z krtanią na, której się usadowił. Nie bardzo wiadomo skąd się przypałętał kolega rak, ale trzeba się było go pozbyć. Nie był to dobry kolega.

   Zbyszek miał w życiu wielu kolegów. To chyba normalne. Koledzy w szkole podstawowej, średniej. Potem w pracy jednej, drugiej, trzeciej. Wiadomo, jak się z kimś widujesz każdego dnia to jakieś więzi muszą się zawiązać. Siedzisz w jednej ławce, blisko w klasie, gracie w jednej drużynie.

   W pracy jesteście w jednym dziale, na jednej zmianie. Z tym ci się dobrze pracuje, z innym trochę gorzej. Pierwszy będzie kolegą, ten drugi raczej nie.

   A co z przyjażnią? Tu pojawia się mały problem. Zbigniew chyba nigdy nie miał przyjaciół. Nie spotkał osoby, której mógłby powiedzieć o sobie wszystko, poprosić o pomoc, radę w każdej potrzebie. Bo Zibi zawsze stał trochę z boku. Chyba tak naprawdę wolał sam rozwiązywać swoje problemy.

   Chociaż tak szczerze mówiąc, był jeden wyjątek.

   Zbyszek w połowie szkoły podstawowej, za sprawą starszego brata Janka, zainteresował się sportem.

   Zaczęło się chyba w czwartej klasie. Janek zabrał brata do hali sportowej na... boks. Jakieś mistrzostwa na szczeblu okręgu czy województwa. Poziom bardzo daleki od wysokiego. Nie wytrzymali zbyt długo na tych zawodach. Na szczęście bilety były dopiero na finały, więc nie stracili nic oprócz czasu.

   Potem Janek postanowił zmienić dyscyplinę. Po wizycie z tatą i najstarszym bratem na meczu piłkarskim, wtedy w mieście była drużyna grająca w trzeciej lidze, Janek zabrał młodszego brat na koszykówkę.

   I to był bardzo dobry pomysł. W mieście była drużyna młodych zawodników, wspierana przez paru starszych , która grała w drugiej lidze. Regularnie plasowali się w środku tabeli ligowej. No więc nic dziwnego, że obaj chłopcy byli bardzo zadowoleni z tej wyprawy i postanowili częściej odwiedzać miejską halę widowiskowo – sportową.

   Jak postanowili tak zrobili. Sezon zaczynał się po wakacjach. Mecze ligowe były średnio co dwa tygodnie. Do tego turnieje pucharu krajowego. Obaj bracia zaliczyli kilka takich meczy. Ludzi zawsze sporo. Może nie zawsze komplet, ale zawsze dużo.

   W przerwach Zbyszek robił przegląd trybun. Z czasem zaczął rozpoznawać stałych bywalców. Wsród nich był jeden chłopak, Którego widywał w szkole na przerwach. Bardzo sympatyczny ciemny blondyn, bardzo często uśmiechnięty. Na mecze przychodził z dwoma dziewczynami. Obie wyglądały na trochę starsze. Zbyszek podejrzewał, że to mogły być starsze siostry. Albo jedna z nich, która nawet była trochę podobna. Zbychu jednak nie zainteresował się tą kwestią. Widać było, że cała trójka lubiła przychodzić na mecze. A kim byli? Czy to takie ważne?

   Jesień tego roku była ciepła i słoneczna. Nic więc dziwnego, że uczniowie szkoły, do której Zbyszek chodził, całe przerwy spędzali na boisku i wybiegu. Któregoś dnia Byniu, już pod koniec przerwy schodził z górnego boiska w stronę budynku szkoły. Tu spotkał grupkę kolegów z równoległej klasy. Wśród nich był znajomy z meczy. Tenże kolega, z serdecznym uśmiechem zagadnął go na temat meczu. Zbyszek odpowiedział. Potem rozmawiali dłuższą chwile. Razem poszli do budynku, gdzie rozeszli się do swoich klas, bo przerwa się skończyła.

   Na następnych meczach Zbyszek z bratem siedzieli po sąsiedzku z Adamem i jego dziewczynami. Z czasem zniknął Janek, a przed połową sezonu Adam też przychodził sam. Nic więc dziwnego, że obaj chłopcy zaczęli się spotykać w połowie drogi między swoimi domami i drogę na mecz do hali pokonywali wspólnie. I tak się zaczęło ich kolegowanie.

Potem stali się, jak twierdził Adam, nierozłącznymi kumplami, a nawet przyjaciółmi.

   Obaj chłopcy nie poprzestali na chodzeniu na mecze. Szybko nawiązali kontakt telefoniczny. Codziennie, no może niemal codziennie jeden do drugiego dzwonił i rozmawiali. Długi, bywało, że nawet dwie, albo i trzy godziny. Na szczęście w tamtych czasach płaciło się tylko za połączenie. Ale i tak słyszał w domu komentarze w stylu „ telefon jest do krótkich rozmów”. Sytuacja się trochę zmieniła, gdy trzeba było płacić za czas rozmowy. Ale i na to znależli sposób. Zaczęli spotykać się poza domem. Spacery bez celu po mieście też długo trwały. Godzinę, dwie, czasem dłużej. Jak do tego doliczyć raz w tygodniu wypad do kina, obowiązkowy mecz, to można powiedzieć, że spędzali ze sobą bardzo dużo czasu.

   W siódmej klasie zapisali się do sekcji koszykówki miejscowego, ukochanego klubu. Chodzili ambitnie dwa razy w tygodniu na treningi. Sal była na zapleczu domu kultury. Trenowali ambitnie, zwłaszcza Adam. Zbyszek po cichu podziwiał przyjaciela, który biegał i rzucał mimo widocznej niesprawności prawej nogi. Jakaś wrodzona wada ścięgien i mięśni. Mimo to chłopak walczył i biegał na treningach.

   Po zajęciach obaj, cokolwiek zmęczeni szli do bufetu na pobliskiej pływalni i wypijali po oranżadce. Póżniej grzecznie szli do domów.

   I tak mijał czas. Obaj poszli do szkół średnich. Adam do liceum, Zbyszek do technikum. Koszykarze spadli z ligi i klub niemal się rozpadł. Wcześniej chłopcy musieli zrezygnować z treningów, bo nie dostali pozwoleń od lekarza sportowego. Adam z powodu niesprawności. Zbyszek z powodu jakiejś wady kręgosłupa musiał czekać do ukończenia szesnastu lat, by trenować za zgodą rodziców. Oczywiście nie doczekał się, bo klub się rozpadł. Zresztą i tak by nie

 trenował, bo się musiał uczyć. Skończyło się na tym, że ani nie trenował, ani się nie uczył. Tylko się obijał, zwłaszcza w drugiej klasie. Ale to już zupełnie inna historia.

   W każdym razie Zbyszek i Adam nadal kolegowali w najlepsze.

   W zasadzie przez całą szkołę średnią spędzali bardzo dużo czasu razem. W soboty i niedzielę były mecze piłki ręcznej. Więc przenieśli się do małej hali przy jednej ze szkół, gdzie mecze rozgrywała męska drużyna, która akurat awansowała do pierwszej ligi. A ponieważ jeden z ich koszykarskich idoli zmienił dyscyplinę i był teraz szczypiornistą, więc nie mieli innego wyjścia.


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości