W krótkim czasie opanowali miejsca w pierwszym rzędzie, tuż za plecami rezerwowych. W tym samym sektorze na widowni zasiadali zwykle te same osoby – rodziny zawodników i wierni kibice. Atmosfera prawie rodzinna, ale bojowa jednocześnie. Ale o tym może przy innej okazji.
Mecze bywały w weekend. Ale Zbyszek spotykał się z kumplem również w inne dni tygodnia. Czasem nawet codziennie. Średnio raz w tygodniu chodzili do kina, zgodnie z zasadą „ jeden seans tygodniowo”. I tak było ze dwa lata. Może nawet dłużej.
Pozostałe spotkania w tamtych czasach to długie spacery po mieście. Dom, centrum, dworzec kolejowy, główną ulicą aż do nowego osiedla i z powrotem do dworca. Cały czas rozmawiali. Adam dopytywał się Zbyszka o jego kontakty z dziewczynami, o wrażenia z meczy, opinie o filmach. Zwykle ta sama tematyka powtarzała się na kolejnych spotkaniach. I tak w kółko. Z czasem Adam dodał opowieści o swojej koleżance z liceum, która ponoć bardzo interesowała się Zbyszkiem. Koleżanka mieszkała na sąsiedniej ulicy, toteż często go widywała.
Adam miał wielką pasję życiową – sport. A zwłaszcza zawodnicy. Jego marzeniem było poznać ich wszystkich osobiście. W tamtych czasach na ich widok dosłownie głupiał. Widzą takiego idola po drugiej stronie ulicy, natychmiast przebiegał przez jezdnię i już na chodniku mijał idola niemal ocierając się o swoje bożyszcze. Potem Dłuższą chwilę przeżywał: „ widziałeś, widziałeś... przeszedł tuż obok... ciekawe czy nas poznał?”
Na tych spacerach oczywiście plotkowali. Tematy ogólne: znajomi ze szkoły, dziewczyny. Zbyszek nawet nazywał kolegę Gadułą, Plotkarzem. Mało tego, w pewnym momencie zorientował się, że jego kumpel puszcza pewne informacje uzyskane od niego swojej Mamie i dalej do pani Danki. To była ciocia Zbyszka. Te dwie panie często się spotykały na plotkach. Adam też tam bywał.
Lata mijały. Gdy byli w trzeciej i czwartej klasie szkoły średniej, zaliczyli dwa wesela. Najpierw Kasia, córka cioci Danki wyszła za mąż za Wiktora, oficera wojska. Dokładnie rok potem Marysia, siostra Adama, wydała się za Leszka, adiunkta na politechnice.
Imprezy obie bardzo udane. Adam był szczęśliwy, bo na weselu siostry grał najlepszy w regionie zespół bitowy, a Zbyszek obtańcowywał jego trzy kuzynki. Na obu weselach było wielu ciekawych gości, więc było co potem wspominać przez dłuższy czas.
Zbyszek szybko się zorientował, że Adam lubi wkręcać innych. Jego zresztą też. Tak numer Adam wykręcił zaraz po zdaniu matury. Poszli na spacer by maturzysta mógł ochłonąć po ostatnim egzaminie. Było ciepłe majowe popołudnie. Adam miał coś zanieść swojej dalekiej kuzynce. Ona miała na imię Marzena i mieszkała na Nowym Osiedlu koło sadzawki z fontanną.
Gdy tam dotarli okazało się, że wyszli przypadkiem (?) na koleżeńską imprezkę, w której brało udział kilka osób z klasy Marzenki, którą nazywali Masza. Obecne były trzy koleżanki, jedna z chłopakiem i jeden kolega. Zbyszkowi wpadła w oko jedna z koleżanek – Krysia. Wysoka, sympatyczna, rudy blond z grzywką i warkoczem.
Impreza skończyła się po półgodzinie i towarzystwo się rozeszło. Zbyszek i Adam odprowadzili Krysię pod jej blok, czyli aż na drugą stronę ulicy, a potem Marka, jej kolegę, który mieszkał niedaleko Zbyszka.
Co by nie powiedzieć o dalszej znajomości Krysi i Zbyszka, a poznali się bliżej, Adam miał wiele atrakcji. Jako zaufany kolega wiedział wszystko. A być może nawet maczał palce w tej historii.
Nie wnikajmy tu w szczegóły, te będziemy opisywać później, ale trochę się działo. Najpierw, w wakacje Adam zaprosił Marę i Krysię do kina. Oczywiście w imieniu swoim, a zwłaszcza kumpla. Ale Marzenka przyszła sama, bo Krysia pojechała na obóz harcerski w Bieszczady. Po jakimś czasie spotkali w mieście Krysię i razem wpadli na wystawę prac Abakanowicz w miejskim muzeum. Adam o mało się nie zmoczył z radości. Póżniej wielokrotnie wracał do tego spotkania.
W zimie Zbyszek zaprosił Krysię na Studniówkę. Zaproszenie zostało przyjęte z nieukrywaną radością. Udana impreza w klubie Technika. Powrót w środku nocy przy gwiażdzistym niebie i zaćmieniu księżyca. Zbyszek często to wspominał. Adam równie często go przepytywał o to na spacerach. I wtedy Zbychu zaczął ograniczać dostęp do informacji. No bo przecież pewnych rzeczy się nie mówi. A Adaś bardzo chciałby wiedzieć wszystko...
Czas mijał, kontakty z Krysią się urwały. Dziewczyna wyjechała do odległego miasta na studia. Ale raz czy dwa Zbyszek spotkał ją na mieście, albo w kościele. Ale wymieniali tylko spojrzenia lub uśmiechy, bo nie była sama.
Potem przyszedł stan wojenny. Zbyszek poszedł do pracy w fabryce. Krysia była w mieście, bo studia były zawieszone. I któregoś dnia... przyszła pod bramę zakładu, gdy Zbyszek wychodził po pierwszej zmianie. Było zimowe wczesne popołudnie. Odprowadziła go w okolice jego domu. Rozstali się, ale na chwile. Pod wieczór zaliczyli spacer. Póżniej był ponad tydzień spotkań. I znowu pojechała.
Dopiero po jakimś czasie Zbyszek zadał sobie pytanie „ skąd Krysia wiedziała, że pracuje w fabryce i że miał wtedy pierwszą zmianę?” Po dłuższej analizie wyszło na to,że to Adam! Tylko, czy to on przekazał tą informację z własnej inicjatywy, czy to Ona spytała jego? Adaś oczywiście zarzekał się, że on nic o tym nie wie. La jego mina sugerowała coś innego. I ten niewinny uśmiech...
I przyszło gorące lato. I to zarówno dosłownie, bo temperatury dochodziły do trzydziestu stopni w cieniu, jak im w przenośni, bo mistrzostwa świata w piłce były w słonecznej Hiszpanii. Do tego Zbyszek wiedział, że Krystyna jest w mieście! Przecież ma wakacje! Zaplanował sobie, że zaraz po finale „zaatakuje” dziewczynę. Oczywiście podzielił się tą informacją z Adamem. Ten niemalże oszalał z emocji.
Finał mistrzostw miał być w niedzielę, Zbyszek planował pójść do Krysi w poniedziałek. Ale nie poszedł, bo... Krysia przyszła do niego w sobotę! I poszli razem na spacer. Krótki w prawdzie, bo pod wieczór był mały finał z udziałem Polaków. (c.d.n.)
Inne tematy w dziale Rozmaitości