Iks Igrek Zet Iks Igrek Zet
96
BLOG

Mały czerwony czołg (2)

Iks Igrek Zet Iks Igrek Zet Rozmaitości Obserwuj notkę 1

       I był jeszcze jeden problem. Co zrobić ze starym samochodem? Był to stary Punto, jeden z pierwszych roczników. Mały przebieg, stan bardzo dobry. Chyba jednocześnie wpadły na ten pomysł: Ela i Zbyszek kupią to auto!. Ich Seicento i tak kończyło swój żywot na polskich drogach. Umówiły się, że gdy Gosia kupi coś dla taty, oni kupią punciaka od niej. Super!

      Ta rozmowa była w piątek. W niedzielę Gosia dała znać, że znalazła odpowiedni samochód. Co prawda w mieście odległym o ponad sto kilometrów, ale był. I zaproponowała coś, co zaskoczyło nawet Zbyszka. Poprosiła bowiem, żeby to on przyprowadził ten samochód! Do niej, do domu.

      Zbigniew miał zasadę nie jeżdzić obcymi samochodami, ale dla Gosi postanowił zrobić wyjątek. Tym bardziej, że to było w pewnym sensie związane z kupieniem przez niego jej samochodu.

      Tę akcję zrobili we wtorek. Do salonu pojechali samochodem Gosi. Ona prowadziła. Oprócz niej byli: jej mąż Stanley, jej tata Zbigniew oraz Ela i Zbyszek.

      Pogoda nie była najlepsza. Było ponuro i padało. Za to w samochodzie atmosfera dobra i miła. Stanley siedział na fotelu pilota. Mówił tylko po angielsku, więc rozmawiał tylko z Gosią. Połowę drogi przygotowywał się do pertraktacji ze sprzedawcą. Zbyszek siedział na środku tylnej kanapy. Po jego lewej Ela, a po prawej pan Zbigniew. Zibi, mimo problemów komunikatywnych, jakoś się z nim dogadał. Ela oczywiście troszkę mu pomogła.

      W salonie w głównych rolach wystąpili Gosia i Stanley. Amerykanin najpierw dał popis jak się sprawdza silnik. Niektórzy mieli spory ubaw. Potem jeszcze negocjował i usiłował zbić cenę. Na koniec pan Zbigniew, główny kupujący, złożył podpis na umowie i wszyscy poszli do samochodu.

      Na tylnych siedzeniach czarnej Toyoty Yaris przestrzeń zajmował komplet zimowych opon. Oczywiście ze Zbyszkiem pojechała Ela. Reszta z Gosią.

      I pojechali. Zaczęli od tankowania na pobliskiej stacji. Potem wjechali na dwupasmówkę. Pięcioletnia Toyota oczywiście jechała jako druga. To był niezły samochód. Miał niezłe osiągi, niezbyt dużo palił. Dla Zbyszka miał zbyt dużo elektroniki. Natomiast Ela twierdziła, że jest niewygodny, ciasny. Fotele miał twarde.

    Droga, mimo fatalnej pogody, została pokonana bez problemów i dosyć szybko. Na mecie Zbyszek oddał kluczyki panu Zbigniewowi. Ten był bardzo zadowolony. Na koniec starszy pan otworzył garaż i wyjechał na plac Fiatem punto. Tym razem zadowolony był Zbyszek.

   Auto jak na swoje lata było w dobrym stanie. Karoseria może troszkę porysowana, ale silnik palił pięknie. Wymieniony układ wydechowy, hamulce. Nawet opony i akumulator nowe! I mały przebieg. I bardzo dużo miejsca w środku! Elżbieta niemal oszalała ze szczęścia.

    Oczywiście na koniec dnia było małe spotkanie przy stole. Pan Zbigniew z Żoną byli bardzo sympatyczni. Oboje wiekowi i schorowani. Ustalono cenę samochodu i warunki spłaty. Potem podpisano umowę. Na koniec Ela z Gosią przeszły do wspomnień wspólnych wakacji i innych spotkań. Starsi państwo też mieli co wspominać. Wszyscy znali od wielu lat. Tylko Zbyszek był nowy w tym towarzystwie. Ale bardzo chętnie słuchał tych opowieści.

    Potem Ela i Zbyszek wsiedli do Punciaka i pojechali do domu. Auto stare ale jare, szło jak przecinak. Zibi był zadowolony. Ela zresztą też. Była wręcz zachwycona, bo według niej to auto było wygodniejsze niż prawie nowa Toyota, którą przyjechali z salonu.

     Następną noc Punti spędził jeszcze na podwórku. W garażu trwał ciągle seicento. Ale jego dni, może nawet godziny były już policzone. Zajęli się nim następnego dnia.

     Z samego rana znależli cztery punkty skupu samochodów. Internet to dobre urządzenie do takich celów. Ela wykonała kilka rozmów i w efekcie wybrali jeden. Było to miejsce dosyć odległe, ale płacili najlepiej i przyjeżdzali szybko. W tym przypadku tego samego dnia, w samo południe.

     Młody kierowca lawety, jednocześnie przedstawiciel firmy, sprawdził dokumenty auta, jego kompletność i stan ogólny. Na koniec wsiadł do samochodu i próbował odpalić. Bez skutku. Potem razem ze Zbyszkiem próbowali wypchnąć auto z garażu. Nie dało się. Chyba hamulce były zapieczone. (c.d.n.)

" Opowieści marne". Fragmenty z większej całości, wyrwane z kontekstu. Historie z życia wzięte.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości