Pod notką blogera Zbyszka, która pyta, po co żyje człowiek, komentator 0123 odpowiada:
Po nic. Problemem jest jak żyjesz a nie po co.
Tylko czy jedno nie łączy się z drugim? „Jak” może (powinno?) łączyć się z „po co”. A może jednak nie? Może celowowość ustępuje przyczynowości? (Żyję nie „po coś”, tylko „dlaczegoś”: np. bo ktoś mnie powołał do życia.)
A co w ogóle może być CELEM ŻYCIA dla jednostki? Dla wierzącej (w Boga) byłoby to chyba zawsze zbawienie, prawda? Dla niewierzącej może być nim co najwyżej eudajmonia.
Z Wiki:
Eudajmonia (gr. εὐδαιμονία)[1] – termin filozoficzny stosowany powszechnie w filozofii życia starożytnej Grecji. Eudajmonia, która w najprostszy sposób może być rozumiana jako szczęście, nie miała nigdy ściśle określonej definicji i rozmaici greccy filozofowie, w zależności od szkoły filozoficznej, do której należeli, rozumieli ten termin w różny sposób. W najbardziej ogólnym sensie jest to stan pełnego, racjonalnie uzasadnionego zadowolenia i satysfakcji z własnego życia, inaczej, spełnione życie, którego osiągnięcie było podstawowym celem każdego rozsądnego człowieka.
Poczucie spełnienia, szczęście, godność, rozumność, wartościowość... Ilu ludzi może powiedzieć o sobie, że przeżyło swoje dni w ten sposób? Czy można pod to podciągnąć tzw. samorealizację, sukces(y), sytość, wygodę, bezpieczeństwo, wreszcie – zadowolenie z siebie? A może to tylko nic nie znacząca zabawa terminami, a tak naprawdę nasze życie jest pozbawione nie tylko celu, ale i sensu?
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości