j.k.50 j.k.50
1919
BLOG

O kłamstwie, prof. Rońdzie i prof. Artymowiczu

j.k.50 j.k.50 Polityka Obserwuj notkę 109

Prof. Rońda w telewizji Trwam przyznał się, że kłamał w TVP. Wynika stąd niezbicie, że jest kłamcą, bo albo rzeczywiście kłamał w TVP, albo kłamał w Trwam, że kłamał w TVP. Nie ulega też wątpliwościom, że prof. Rońda jest kiepskim kłamcą. Wytrawny kłamca nigdy się do kłamstwa nie przyzna, zawsze pozostawi sobie chociaż furtkę, że się pomylił. Najczęściej jednak idzie w zaparte, wypiera się, gmatwa sprawę lub milczy gdy nie ma innego wyjścia. Jako kiepski kłamca prof. Rońda szkodzi ZP i ten powinien się go jak najszybciej pozbyć. Niezależnie od tego, czy ZP zależy na dotarciu do prawdy, czy na oszukiwaniu ludzi. Jak na razie wiemy, że prof. Rońda zrezygnował z przewodnictwa i udziału w konferencji smoleńskiej. Dla dobra ZP i prof. Rońdy trzeba mieć nadzieję, że na tym się nie skończy. Powinien całkowicie wycofać się z zabierania głosu na temat katastrofy smoleńskiej. Wtedy można by od biedy uznać, że jest już tylko byłym kłamcą i że potrafi zachować się honorowo.

 

Prof. Artymowicz kłamstwo prof. Rońdy sprawnie dziś eksploatuje na swoim blogu. Jak wytrawny specjalista w tej dziedzinie. Doskonale wie, że po wypowiedzi dla Trwam prof. Rońda jest w sprawie Smoleńska bezpowrotnie pozbawiony wiarygodności. Z pewnością sam nigdy nie powtórzy jego błędu i zawsze pozostaną wątpliwości, czy prof. Artymowicz jest kłamcą, czy wierzy w nieprawdziwe rzeczy, które mówi i pisze.

Weźmy np. pod uwagę takich „debeściaków”, „potworny nacisk” lub „generałów w kokpicie”. Czy można spodziewać się, że prof. Artymowicz napisze: „tak kłamałem w tych sprawach, od początku wiedziałem, że nic takiego nie miało miejsca i celowo manipulowałem opinią publiczną”?. Oczywiście, że nie. Prof. Artymowicz doskonale wie, że po czymś takim byłby spalony jako „smoleński ekspert”, na dodatek postawiłby w trudnej sytuacji, wierzących wcześniej w „debeściaków”, a dziś w „potworny nacisk”, czy „generałów w kokpicie”, czyli swoich największych fanów. Sprawa „debeściaków” już od upublicznienia ósmego załącznika raportu Millera była beznadziejna. Tym bardziej stała się taka po  stenogramie IES. Jednak prof. Artymowicz przez wielu nieprzypadkowo nazywany „debeściakiem”, potrzebował jeszcze półtora roku, by pod swoją notką z września 2011 (!) dopisać

obecnie, po uważnym odsłuchaniu ścieżki dźwiękowej CVR, mogę zapewnić, że nie ma na niej śladu - słowa ani tym bardziej zdania - o debeściakach. [maj 2013]”.

Czy mógł bardziej po cichu wyplątać się z tego? Nieważne, że niehonorowo. Tylko kiepscy kłamcy mogą przejmować się czymś takim jak honor. Kto wie, może w maju 2015 pod tą samą notką dopisze, że przesłuchał uważnie ścieżkę dźwiękową CVR i może zapewnić, że nie było żadnego potwornego nacisku, a w maju 2017, że nie było żadnych generałów. Na razie tego nie napisze, bo i nacisk i „generałowie w kokpicie” wciąż się przydają. Tak jak kiedyś „debeściaki”.

Niestety nie mogę tak łatwo jak w przypadku prof. Rońdy rozstrzygnąć, czy prof. Artymowicz jest kłamcą. Może rzeczywiście wierzył w „debeściaków” do maja 2013, może wciąż wierzy w „potworny nacisk” lub „generałów w kokpicie”. Mogę natomiast bez cienia wątpliwości stwierdzić, że jeśli jest kłamcą, to zdecydowanie zręczniejszym od prof. Rońdy. Trudno to jednak poczytać mu za zasługę.

j.k.50
O mnie j.k.50

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka